Znaczna część bloków działających w polskich elektrowniach ma 30 i więcej lat. W ostatnim dziesięcioleciu oddano do użytku tylko dwa duże bloki opalane węglem: w Pątnowie i Łagiszy. Blok w Bełchatowie o mocy 858 MW zacznie normalnie pracować dopiero we wrześniu i zostanie zsynchronizowany z siecią (miał być uruchomiony w drugim kwartale). Na kolejne nowe duże bloki opalane węglem trzeba poczekać jeszcze pięć lat. Wcześniej powstaną elektrownie gazowe, kolejne farmy wiatrowe i biogazownie.
Wszystkie firmy działające na rynku produkcji energii, zarówno grupy będące pod kontrolą Skarbu Państwa, jak i należące do zagranicznych koncernów, planują nowe inwestycje. Muszą bowiem rozszerzyć działalność i produkować energię nie tylko z węgla, ale też z gazu i odnawialnych źródeł. Tylko w ten sposób sprostają wyzwaniom unijnego pakietu klimatycznego, który wchodzi w życie w 2013 r. Zakłada on znaczące ograniczenie emisji dwutlenku węgla.
Na przykład grupa Tauron do 2020 r. chce zwiększyć możliwości produkcyjne z 24 TWh do 37 TWh. Większość nowych mocy ma być uzyskana z gazu ziemnego i odnawialnych źródeł.
Eksperci Deloitte w opublikowanym pod koniec sierpnia raporcie uznali, że barierą przy odbudowie konwencjonalnych mocy produkcyjnych będą konsekwencje pakietu klimatycznego. Deloitte przytacza badania, z których wynika, że z tego powodu wydatki sektora związane z inwestycjami technologicznymi wyniosą ok. 2 mld zł w 2015 r., 8 mld zł w 2020 r. i 5 mld zł w 2030 r.
W przyjętej przez rząd dwa lata temu „Polityce energetycznej do 2030 r." założono, że wciąż najwięcej elektryczności w naszym kraju będzie wytwarzane z węgla kamiennego i brunatnego. Teraz z bloków węglowych pochodzi ponad 90 proc. energii. Każda z państwowych grup ma w planach budowę dużych bloków węglowych po 800 – 1000 MW.