W piątek Europejski Bank Centralny ustalił kurs wymiany środków unijnych na 4,4050 zł za euro. Do rozdysponowania mamy 3,3 mld euro, czyli 14,5 mld zł – to już zagwarantowana kwota.
Jednak wpłaty przewidziane są na ostatni kwartał tego, i pierwsze trzy miesiące przyszłego roku. Jeśli minister będzie czekał z wymianą walut, a złoty się umocni, w kasie zabraknie pieniędzy na dotacje i trzeba będzie sięgnąć np. po pieniądze z budżetu. Prawdopobieństwo realizacji takiego scenariusza istnieje, ponieważ ekonomiści przewidują, że pod koniec roku nasza waluta będzie się umacniać. BZ WBK i Pekao liczą, że do 4,15 za euro, a analitycy BPH podają nawet, że kurs na koniec roku sięgnie poziomu 4,05 zł za euro.
– Jeśli sprawdzą się przewidywania, że złoty umocni się o ok. 10 proc. w stosunku do obecnego kursu, wtedy ministrowi zabraknie około 1 mld zł – wyjaśnia Jakub Borowski, główny ekonomista Kredyt Banku.
W ocenie Mirosława Gronickiego, doradcy prezesa NBP tych pieniędzy w budżecie nie ma. Ale jest kilka możliwości, aby się przed taką ewentualnością zabezpieczyć. – Można całość tej kwoty wymienić już teraz, gdy kurs waha się w okolicach 4,4 zł za euro, ulokować ją na lokacie terminowej z gwarantowanym poziomem wymiany powyżej 4,4 zł za euro. Wreszcie w ostateczności pożyczyć pieniądze od NBP.
Gronicki przypomina, że jeszcze w 2009 roku sytuacja była dokładnie odwrotna. W momencie wymiany walut złoty osłabił się dość mocno i minister finansów zarobił na całej transakcji ponad 2 mld zł. Całość zapisał wówczas po stronie dochodów.