Unijni ministrowe przyjęli wczoraj rozporządzenie o zapobieganiu nadużyciom na hurtowych rynkach energii. Tylko 25 proc. znajdującej się w obrocie energii jest przedmiotem wymiany na giełdach. Reszta to rynek pozagiełdowy, czyli brokerzy zawierają transakcje dwustronne. To rodzi ryzyko nadużyć, bo instytucje nadzoru nic nie wiedzą o cenach i nie są w stanie stwierdzić, czy ktoś nimi manipuluje.
W 2006 r. amerykański fundusz Amaranth Advisors stracił 5 mld euro na spekulacjach kontraktami terminowymi na dostawy gazu. Komisja Europejska zainteresowała się wtedy handlem na rynku europejskim i zapytała krajowe urzędy nadzorcze, czy notują nieprawidłowości. Okazało się, że nawet nie ma możliwości zbierania takich danych i nie ma podstaw prawnych, by karać za nadużycia.
Obroty energią elektryczną wynoszą 10 tys. TWh, a gazem – 16 tys. TWh. W obu przypadkach liczba ta jest ok. trzech razy większa niż zużycie obu rodzajów energii. – Nie wiemy o przypadkach nadużyć, bo nie badamy rynku. W przyszłości każdy urząd krajowy będzie zbierał informacje o cenach transakcji. A każdy broker będzie się musiał zarejestrować – mówi „Rz" Marlene Holzner, rzeczniczka KE.
Unijne rozporządzenie umożliwi nakładanie kar za wykorzystywanie informacji poufnych do osiągania korzyści. – Jeśli dział handlowy firmy energetycznej ma informację o zamknięciu bloku energetycznego i przed jej ujawnieniem i spodziewanym wzrostem cen zawrze transakcję zakupu, to popełni przestępstwo – tłumaczy ekspert KE. Firmy będą miały obowiązek ujawniać informacje, które mogą wpływać na ceny, nawet jeśli nie są notowane na giełdzie. Rozporządzenie zakaże też rozpuszczania fałszywych pogłosek wpływających na ceny.
Rozporządzenie wejdzie w życie prawdopodobnie w połowie grudnia. Od tego momentu zakazane będą manipulacje cenowe. Jednak wszystkie elementy nowego prawa, ułatwiające wykrycie przestępstwa i jego ukaranie – obowiązek raportowania transakcji, uprawnienia do karania – będą obowiązywały od połowy 2013 r.