Wysoki PKB nie jest kluczem do szczęścia

Ekonomiści poszukują lepszych wskaźników dobrobytu społeczeństw niż ich zamożność

Publikacja: 06.04.2012 03:56

Wysoki PKB nie jest kluczem do szczęścia

Foto: Bloomberg

Ba­da­cze z Uni­we­r­sy­te­tu Co­lum­bia, któ­rzy opu­bli­ko­wa­li kil­ka dni te­mu przy­go­to­wa­ny na zle­ce­nie ONZ „Ra­port o szczę­ściu na świe­cie", chwa­li­li się, że to pio­nier­skie przed­się­wzię­cie. Fak­tycz­nie jed­nak wpi­su­je się on w kry­ty­kę Pro­duk­tu Kra­jo­we­go Brut­to (PKB) ja­ko naj­powsz­ech­niej­szej mia­ry roz­wo­ju eko­no­micz­ne­go, któ­rą eksperci upra­wia­ją nie od dziś. W koń­cu po­pu­lar­ny al­ter­na­tyw­ny wo­bec PKB wskaź­nik – In­deks Roz­wo­ju Spo­łecz­ne­go (Hu­man De­ve­lop­ment In­dex – HDI), któ­ry oprócz do­cho­du na jed­ne­go miesz­kań­ca uwzględ­nia kil­ka miar upo­wszech­nie­nia edu­ka­cji oraz ocze­ki­wa­ną dłu­gość ży­cia – oen­ze­tow­ska agen­da ds. roz­wo­ju UNDP wy­li­cza ­już od nie­mal 20 lat.

Nie tylko rynek

Pro­blem „ob­se­sji" na punk­cie PKB rze­czy­wi­ście jed­nak jest trak­to­wa­ny co­raz po­waż­niej. Świad­czy o tym choć­by to, że w Ko­mi­sji ds. Po­mia­ru Kon­dy­cji Go­spo­dar­ki oraz Po­stę­pu Spo­łecz­ne­go (CMEPSP), któ­rą w 2008 r. po­wo­łał za­nie­po­ko­jo­ny spa­da­ją­cym za­ufa­niem spo­łe­czeń­stwa do ofi­cjal­nych da­nych sta­ty­stycz­nych pre­zy­dent Fran­cji Ni­co­las Sar­ko­zy, za­sia­da­ło aż pię­ciu lau­re­atów eko­no­micz­ne­go No­bla. – To, co de­cy­du­je­my się mie­rzyć, wpły­wa na to, co ro­bi­my. Je­śli na­sze po­mia­ry są fe­ler­ne, na­sze de­cy­zje tak­że bę­dą za­bu­rzo­ne – pi­sa­li w ra­por­cie pod­su­mo­wu­ją­cym ich pra­ce.

Za­rzu­ty wobec PKB ja­ko pod­sta­wo­we­go wskaź­ni­ka go­spo­dar­cze­go moż­na po­dzie­lić na dwie ka­te­go­rie. Do pierw­szej na­le­żą ar­gu­men­ty, że jest on po pro­stu nie­pre­cy­zyj­ny. Czę­sto wy­ni­ka to bez­po­śred­nio z je­go de­fi­ni­cji ja­ko su­my war­to­ści dóbr i usług fi­nal­nych wy­two­rzo­nych na te­re­nie da­ne­go kra­ju w da­nym okre­sie. Po­mi­nąw­szy to, że podział na do­bra fi­nal­ne i po­śred­nie nie za­wsze jest ostry, si­łą rze­czy PKB nie obej­mu­je pro­duk­cji, któ­ra nie prze­cho­dzi przez ry­nek. Do­ty­czy to nie tyl­ko sza­rej stre­fy, lecz tak­że wie­lu ob­sza­rów le­gal­nej dzia­łal­no­ści. Przy­kła­do­wo, im więk­sza część spo­łe­czeń­stwa re­zy­gnu­je z prac do­mo­wych na rzecz re­stau­ra­cji, sprzą­ta­czek i nia­niek, tym wyż­sze PKB. W efek­cie wskaź­nik ten za­wy­ża stan­dard ży­cia ma­te­rial­ne­go w pań­stwach wy­so­ko roz­wi­nię­tych w po­rów­na­niu z mniej sko­mer­cja­li­zo­wa­ny­mi kra­ja­mi roz­wi­ja­ją­cy­mi się.

Trudne rachunki

Ist­nie­je też ca­ła ga­ma dóbr, któ­re prze­cho­dzą przez ry­nek i ma­ją ce­ny, ale nie­ade­kwat­ne. Przy­kła­do­wo, bań­ki na ryn­ku nie­ru­cho­mo­ści pod­bi­ja­ją PKB, ale jest to ilu­zo­rycz­ny i przej­ścio­wy wzrost. Naj­czę­ściej jed­nak po­da­je się w tym kon­tek­ście przy­kład dóbr, w któ­rych ce­nie nie są uwzględ­nio­ne ne­ga­tyw­ne efek­ty (np. szko­dy śro­do­wi­sko­we, ha­łas) po­wsta­ją­ce przy pro­duk­cji lub kon­sump­cji. Ist­nie­ją też tzw. an­ty­do­bra, któ­re pod­wyż­sza­ją PKB, choć nie są przez spo­łe­czeń­stwo po­żą­da­ne. To np. kor­ki dro­go­we, któ­re zwięk­sza­ją po­pyt na pa­li­wo, czy wy­so­ka prze­stęp­czość, któ­ra pod­no­si wy­dat­ki na po­li­cję i wię­zien­nic­two.

Wie­le dóbr i usług w ogó­le nie ma jed­nak ryn­ko­wej ce­ny. Jest tak np. w przy­pad­ku usług świad­czo­nych przez pań­stwo, ta­kich jak edu­ka­cja i służ­ba zdro­wia. Przy­ję­ta prak­ty­ka wy­ce­nia­nia te­go ty­pu „pro­duk­cji" na pod­sta­wie wło­żo­nych w nią na­kła­dów ma tę wa­dę, że trud­ny do uchwy­ce­nia jest wzrost ja­ko­ści tych usług. W cza­sie gdy PKB upo­wszech­niał się ja­ko mia­ra za­moż­no­ści spo­łe­czeń­stwa (opra­co­wa­no ją w latach 30. XX w.), kom­pli­ka­cja ta nie by­ła za­nad­to uciąż­li­wa. Od te­go cza­su zna­czą­co jed­nak wzrósł udział pań­stwa w go­spo­dar­ce: o ile 60 lat te­mu rząd Fran­cji od­po­wia­dał za 27,6 proc. PKB, o tyle dziś jest to nie­mal dwu­krot­nie wię­cej.

Zmia­ny ja­ko­ści dóbr i usług zwią­za­ne z po­stę­pem tech­no­lo­gicz­nym są bo­lącz­ką mie­rzą­cych PKB sta­ty­sty­ków nie tyl­ko w od­nie­sie­niu do sek­to­ra pu­blicz­ne­go. W kra­jach roz­wi­nię­tych po­pra­wa stan­dar­du ży­cia w więk­szo­ści do­ko­nu­je się dziś za spra­wą wzro­stu ja­ko­ści kon­su­mo­wa­nych pro­duk­tów, a nie ich ilo­ści. To utrud­nia po­miar in­fla­cji, czy­li wzro­stu cen dóbr i usług niespo­wo­do­wa­ny po­pra­wą ich ja­ko­ści. A zmia­ny PKB po­da­je się za­zwy­czaj w uję­ciu re­al­nym, czy­li sko­ry­go­wa­nym o in­fla­cję.

Nieuchwytna jakość

Ta­kich man­ka­men­tów PKB ja­ko mia­ry za­moż­no­ści spo­łe­czeństw jest wię­cej. Ich wspól­ną ce­chą jest jed­nak to, że mniej lub bar­dziej pre­cy­zyj­nie da­je się je omi­nąć dzię­ki po­stę­pom w dzie­dzi­nie sta­ty­sty­ki.

Ina­czej spra­wa ma się z dru­gą ka­te­go­rią za­rzu­tów pod ad­re­sem wskaźnika: że nie mie­rzy on te­go, co dla lu­dzi na­praw­dę waż­ne. W tym du­chu utrzy­ma­ny był wła­śnie ra­port CMEPSP. Prze­wod­ni­czą­cy ko­mi­sji Jo­seph Sti­glitz tłu­ma­czył, że po­li­ty­cy czę­sto my­lą wą­skie mia­ry ak­tyw­no­ści ryn­ko­wej, ta­kiej jak PKB, z po­ję­ciem do­bro­by­tu. Kon­cen­tru­jąc się na po­więk­sza­niu PKB, tra­cą z oczu rze­czy­wi­ste po­trze­by spo­łe­czeń­stwa.

Ta­kie wąt­pli­wo­ści eko­no­mi­ści ma­ją co naj­mniej od 1974 r., gdy Ri­chard Easter­lin za­uwa­żył, że po­wy­żej gra­ni­cy ubó­stwa za­moż­ność spo­łe­czeń­stwa nie prze­kła­da się już w bez­po­śred­ni spo­sób na po­ziom je­go sa­tys­fak­cji z ży­cia. Dzie­je się tak m.in. dla­te­go, że więk­szość lu­dzi przy­wią­zu­je du­żą wa­gę do cza­su wol­ne­go, a je­go ilość nie jest uwzględ­nia­na w stan­dar­do­wych mia­rach do­bro­by­tu. Na przy­kład w Ko­rei Płd. i Cze­chach po­ziom PKB per ca­pi­ta jest zbli­żo­ny, ale aby go wy­pra­co­wać, sta­ty­stycz­ny Ko­re­ań­czyk pra­cu­je rocz­nie (we­dług OECD) po­nad 2300 go­dzin, a Czech nie­speł­na 2000.

Oprócz wol­ne­go cza­su nie­ba­ga­tel­ne zna­cze­nie dla sa­tys­fak­cji lu­dzi ma ich stan zdro­wia czy po­ziom wy­kształ­ce­nia, uwzględ­nio­ne we wspo­mnia­nym już wskaź­ni­ku HDI. Już te dwa czyn­ni­ki wy­star­czą, aby dra­ma­tycz­nie zmie­nić usze­re­go­wa­nie kra­jów na dra­bi­nie do­bro­by­tu. Pro­blem w tym, że ta­kich nie­ma­te­rial­nych aspek­tów wpływających na ja­ko­ści ży­cia jest znacz­nie wię­cej i nie spo­sób ująć ich w jed­nym wskaź­ni­ku. Wy­glą­da więc na to, że jesz­cze dłu­go do­bro­byt bę­dzie się wy­ra­ża­ło jednak w PKB.

Ba­da­cze z Uni­we­r­sy­te­tu Co­lum­bia, któ­rzy opu­bli­ko­wa­li kil­ka dni te­mu przy­go­to­wa­ny na zle­ce­nie ONZ „Ra­port o szczę­ściu na świe­cie", chwa­li­li się, że to pio­nier­skie przed­się­wzię­cie. Fak­tycz­nie jed­nak wpi­su­je się on w kry­ty­kę Pro­duk­tu Kra­jo­we­go Brut­to (PKB) ja­ko naj­powsz­ech­niej­szej mia­ry roz­wo­ju eko­no­micz­ne­go, któ­rą eksperci upra­wia­ją nie od dziś. W koń­cu po­pu­lar­ny al­ter­na­tyw­ny wo­bec PKB wskaź­nik – In­deks Roz­wo­ju Spo­łecz­ne­go (Hu­man De­ve­lop­ment In­dex – HDI), któ­ry oprócz do­cho­du na jed­ne­go miesz­kań­ca uwzględ­nia kil­ka miar upo­wszech­nie­nia edu­ka­cji oraz ocze­ki­wa­ną dłu­gość ży­cia – oen­ze­tow­ska agen­da ds. roz­wo­ju UNDP wy­li­cza ­już od nie­mal 20 lat.

Pozostało jeszcze 88% artykułu
Finanse
Warren Buffett przejdzie na emeryturę. Ma go zastąpić Greg Abel
Finanse
Berkshire ze spadkiem zysków, rośnie za to góra gotówki
Finanse
Polacy niespecjalnie zadowoleni ze swojej sytuacji finansowej
Finanse
Norweski fundusz emerytalny z miliardową stratą
Finanse
TFI na zakupach, OFE wyprzedają polskie akcje