Mocny juan i słabe euro powodują, że znacznie więcej Chińczyków stać na studia bądź wakacje w Europie. Dodatkowa zachęta to lepsza jakość nauki oraz możliwość zrobienia dużych zakupów.
Przy tym nie przeraża ich na przykład kryzys w Grecji czy Hiszpanii, bo najczęściej nie rozumieją, na czym polega. Wiedzą, że zrobiło się taniej, bo zwolniło się np. miejsce po Niemcach. Dla Greków to czysty zysk. Chińczycy jeszcze są niezbyt wymagający, wszystko im smakuje, lubią zwiedzać, uważnie słuchają przewodników, bo za wydane pieniądze chcą mieć jak najwięcej.
I kochają kupować. Podczas wakacyjnych wyjazdów dosłownie rzucają się na towary luksusowe, które u nich w kraju mają ceny tak zaporowe, że sklepy Diora czy Gucciego pełnią rolę raczej wystaw z ofertą, a nie normalnych placówek handlowych. Niektóre z luksusowych europejskich salonów wręcz ograniczają liczbę torebek czy butów, jakie sprzedają Chińczykom, ale i tak po przejściu wycieczki z Chin przez sklep Burberry albo Versace zostają puste półki. Potem te torby będą upychać na półkach samolotów, bo na ulicach Pekinu czy Szanghaju liczy się nie tylko markowa odzież (coraz rzadziej jej podróbki), ale i opakowanie, z którym można paradować.
Nie tylko konsumpcja
Ale coraz częściej się zdarza, że nastawienie Chińczyków do korzystania z siły ich gospodarki i słabości eurolandu nie jest już czysto konsumpcyjne.
Zhang Yuqing, studentka szkoły komputerowej, zdecydowała się na studia w Paryżu, bo w ten sposób zaoszczędzi dobrze ponad półtora tysiąca dolarów rocznie. Na prestiżowej Ecole Politechnique rok nauki kosztuje 15 tysięcy dolarów, drugie tyle wyda na utrzymanie. Nauka trwa sześć lat i Zhang chętnie spędzi ten czas w stolicy Francji. Teraz się tylko modli, żeby euro jeszcze się osłabiło, bo będzie jeszcze taniej. Ale i tak podobny wydatek na naukę nie jest dla jej rodziny nadludzkim wysiłkiem. Zhang jest jedynaczką. Wang Yue, która wykłada w pekińskiej New-oriental Corporation, z jednej strony ubolewa nad odpływem najlepszych studentów. Ale z drugiej – nie dziwi się, bo na Zachodzie nie tylko robi się coraz taniej. Jakość nauki będzie tam wyraźnie wyższa, studentom łatwo będzie znaleźć pracę po powrocie do Chin, a dodatkowo nauczą się perfekcyjnie języka obcego, co dla Chińczyków nadal jest problemem. – Przy tym wszystkim nauka za granicą staniała w ciągu roku aż o 20 procent. Dzisiaj tylko w Niemczech jest już 28 tys. chińskich studentów. Chińczycy najchętniej wybierają nauki ścisłe, politechnikę i chcą zdobyć dyplom inżyniera. Zhang podoba się też dyscyplina w europejskich szkołach, gdzie studenci nie spędzają większości czasu na przeglądaniu wiadomości z portali społecznościowych. Liczba studentów z Państwa Środka będzie w Europie nieustannie rosła. W tym roku ma być to przynajmniej 1,1 mln – szacuje profesor Xiong Binqi z szanghajskiego uniwersytetu Jiao Tong.