Aż 68 proc. Polaków nie ma pojęcia, że 1 lipca czekają ich zmiany w zasadach odbioru śmieci – wynika z badania firmy TNS Polska, zaprezentowanego wczoraj podczas drugiego dnia I Ogólnopolskiego Kongresu Recyklingu. Organizowało go pięć organizacji odzysku i stowarzyszenie EKO-PAK.
Gdyby autorzy badania pokusili się o sprawdzenie naszej wiedzy na temat tego, po co nowy system w ogóle wchodzi w życie, prawdopodobnie wyniki byłyby jeszcze gorsze. Tymczasem w 2020 r. co najmniej połowa z produkowanych przez nas odpadów powinna podlegać odzyskowi. Dziś ponad 71 proc. ląduje na wysypiskach, a Komisja Europejska już wspomina o weryfikacji założeń i to bynajmniej nie w kierunku ich złagodzenia, tylko wprowadzenia jeszcze bardziej zaostrzonych wymogów dotyczących poziomu odzysku i recyklingu.
Podczas wczorajszych obrad Kongresu sporo miejsca poświęcono właśnie problemom braku edukacji społeczeństwa na temat systemu odpadów i zasad selektywnej zbiórki śmieci.
Drugie życie produktu
Dr Emilia den Boer z Politechniki Wrocławskiej uważa, że duże znaczenie w procesie edukacji należy przywiązywać do konieczności ponownego użycia materiałów i sprzętów, czyli zapobiegania powstawaniu odpadów. Chodziłoby o to, by sprzęty, które nadają się nadal do użytku, lub wymagają tylko naprawy, zamiast lądować na śmietniku, służyły innym. – Skoro w nowym systemie gospodarki odpadami powstają punkty selektywnego zbierania odpadów, warto byłoby rozszerzyć ich funkcję o miejsce do gromadzenia sprzętów, które można ponownie wykorzystać – mówiła den Boer. Jej zdaniem pozowliłoby to nie tylko zmniejszyć strumień odpadów, ale jednocześnie umożliwiłoby tańsze zakupy produktów z drugiej ręki.
Roman Smogorzewski, prezydent Legionowa, które już w 2009 r. wprowadziło system, w którym to gmina odpowiada za odbiór śmieci od mieszkańców (w całym kraju zacznie obowiązywać 1 lipca br.), uważa, że problem braku wiedzy na temat konieczności prowadzenia selektywnej zbiórki szybko uda się rozwiązać. – Mieszkańcy Legionowa nauczyli się segregować śmieci w jeden dzień, gdy przyszło im zapłacić znacznie wyższą stawkę za odbiór nieposegregowanych odpadów niż za te posegregowane – powiedział Smogorzewski. Zauważył jednocześnie, że sporo samorządów już dziś deklaruje chęć współfinansowania systemu tak, by stawka za odbiór śmieci dla mieszkańców była możliwie jak najniższa.