Thanksgiving Day to tradycyjnie w USA czas największego w całym roku nasilenia podróży, a w poprzedzającą go środę z miejsca na miejsce przemieszcza się najwięcej ludzi. Święto spełnia społeczną rolę podobną do polskiej Wigilii – to tradycyjny czas spotkań i zjazdów rodzinnych.
Zachowania Amerykanów związane ze Świętem Dziękczynienia i następującym po nich tzw. czarnym piątkiem – początkiem wielkich świątecznych wyprzedaży – są uważnie śledzone przez analityków i ekonomistów. Od popytu wewnętrznego uzależnione jest ok. 70 proc. amerykańskiego PKB.
Z corocznego sondażu Automobilklubu Amerykańskiego (AAA) wynika, że w tym tygodniu w podróż na odległość ponad 50 mil (80 km) od miejsca zamieszkania wybierze się 43,4 mln mieszkańców USA. To 1,5 proc. mniej niż w ub.r., kiedy na drogi, dworce lotnicze i kolejowe udało się 44 mln osób. Aż 90 proc. podróżujących wsiądzie we własne auto, a pozostałych 10 proc. – do pociągów lub samolotów. Oznacza to, że w porównaniu z ubiegłym rokiem na drogi wyjedzie ponad pół miliona kierowców mniej.
Autorzy badań nie mają wątpliwości, co jest powodem. – Co prawda sytuacja gospodarcza się poprawia, ale ślamazarne tempo ożywienia zwiększa nastroje niepewności wśród konsumentów – uważa szef operacji bieżących AAA, Marshall L. Doney. – Ci, którzy wybierają się jednak w podróż, będą mogli liczyć na premię w postaci tańszej benzyny, której cena znalazła się na najniższym poziomie od świątecznego okresu 2010 r.
Tegoroczni podróżni przemierzą za to średnio większy dystans – 967 km w porównaniu z 946 km w 2012 r.