Zaczęło się już ponad rok temu. Reformy Shinzo Abe nazywa się trzema strzałami, zgodnie ze starą japońską legendą. Pojedynczo byłyby narażone na porażki, razem mają być nie do złamania, podobnie jak te strzały. Być może tak się stanie, ale w ekonomii lepiej mieć możliwość oceniania po skutkach.

Pesymizm przeważa

Jak na razie w ocenach analityków przeważa pesymizm. Pakiet stymulacyjny i dodatkowe miliardy dolarów wykładane przez centralny bank Japonii nie przekładają się na wzrost wydatków ze strony konsumentów i przedsiębiorstw. Polityka monetarna i fiskalna sprawdzają się, ale wciąż brakuje stabilnego wzrostu wynikającego z trzeciej strzały – reform rewitalizacyjnych gospodarkę. Według premiera ma być więcej kobiet zatrudnianych w społeczeństwie, które faworyzuje mężczyzn. Japońskie firmy mają otwierać się na międzynarodowy rynek ucząc się angielskiego. Zmiany mają także dotknąć pozwoleń na pracę, ponieważ starzejące się społeczeństwo będzie wymagać stabilnego przypływu obcokrajowców do opieki. Jak na razie jedyną ustawą, którą rząd przegłosował błyskawicznie i która czeka na wejście w życie, jest ustawa o  tzw. specjalnych sekretach, czyli coś na kształt nowoczesnej cenzury. Opieszałość prawodawców i nastroje nacjonalistyczne podsycane przez nie do końca sensowne posunięcia premiera nie dają inwestorom otuchy.

Zagraniczny kapitał się wycofuje

Prowadzi to do sytuacji, której Japonia się nie spodziewała. Zagraniczni inwestorzy wycofują się z akcji Kraju Kwitnącej Wiśni. Pozbywanie się tych aktywów następuje w tempie niewidzianym od dekady. Indeks Nikkei stracił przez to 13 proc. w 2014 roku, podczas gdy w poprzednim zyskał 57 proc. Fundusze hedgingowe zmniejszają udział japońskich papierów w swoich portfelach. Według zarządzających przyszłość nie wygląda optymistycznie, ponieważ na ostatnie wezwanie premiera do podniesienia płac, firmy nie zareagowały w dostateczny sposób. Shinzo Abe wprowadza teraz w życie program „płacowej niespodzianki", który ma na celu wzajemne nakręcenie przedsiębiorsczości i konsumenckich wydatków. Jednak dla zagranicznych inwestorów to kolejna PRowa historia bez poparcia w rzeczywistości. Według danych japońskiego Ministerstwa Finansów w ciągu ostatniego tygodnia pozbyto się japońskich akcji o wartości ponad 11 mld dolarów. Było to największe wycofanie się z tego rynku od 2005 roku. Zwiększyła się także wartość transakcji krótkiej sprzedaży, zakładającej spadki cen akcji. W ostatni poniedziałek wynosiła 36 proc. wszystkich transakcji sprzedażowych i nie zdarzyła się na tak dużą skalę w ciągu minionych 5 lat.

Na horyzoncie podwyżka VAT

Według niektórych analityków to wycofywanie się z japońskiego kapitału jest naturalnym następstwem zeszłorocznego runu na akcje. Koniec kwietnia przyniesie wiele nowych danych z kolejnego kwartału i wtedy dowiemy się, który trend przeważy. Poza tym najbliższy kwiecień poza tymi raportami i kwitnącymi kwiatami wiśni oznacza także pierwszą od lat podwyżkę stawki podatku VAT z 5 na 8 proc. Konsumenci zostaną poddani próbie wytrzymałości, której według analityków, mogą nie znieść z przyjemnością.

Oraz inwestycje w Wielkiej Brytanii

Zagraniczni inwestorzy wycofują kapitał z Japonii, a japoński Hitachi przenosi centralę jednej ze swoich gałęzi właśnie poza kraj. Chodzi o dywizję kolejową, która zostanie z Tokio przeniesiona do Londynu. Zmiany wejdą w życie także od 1 kwietnia. Hitachi gra o konkretną stawkę – kontrakty na brytyjską szybką kolej High Speed 2 o wartości 82,5 mld dolarów. Nowa linia ma zostać wybudowana do 2033 roku. Szef brytyjskich finansów, George Osborne z optymizmem patrzy na współpracę z Japonią. Według niego to wspaniała okazja dla światowej gospodarki.