W sierpniu 2000 roku, podczas letnich manewrów Floty Północnej, po wybuchu, olbrzymi rosyjski okręt podwodny „Kursk” osiadł na dnie Morza Barentsa. Ze 118-osobowej załogi prawdopodobnie katastrofę przeżyło 23 marynarzy. Jeden z oficerów zostawił list z ich nazwiskami. Zamknięci w ocalałym przedziale okrętu czekali na pomoc. Bezskutecznie. Urządzenia na statku ratowniczym „Michaił Rudnicki” uległy awarii, a gdy Brytyjczycy, Norwegowie i Amerykanie oferowali pomoc - Rosjanie odmawiali. Nie chcieli przyznać się do własnej słabości? Bali się, że obce armie odkryją we wraku testowane torpedy? Gdy po kilku dniach zgodzili się, było już za późno, by ktokolwiek z załogi okrętu przeżył.