Kino rozlicza się z historią

Gdynia 2009: Nareszcie pojawiły się filmy, na jakie czekaliśmy: mocne, niejednoznaczne, unikające zbyt łatwych osądów

Publikacja: 17.09.2009 00:49

Kino rozlicza się z historią

Foto: ROL

Filmowcy rozliczają PRL. Coraz ciekawiej. Doświadczenia lustracyjnych pomówień i krzywd, przez które przeszliśmy w ostatnich latach, pozostawiły ślad w naszym myśleniu o przeszłości. Ośmieszyły czarno-białe podziały. Twórcy nie rezygnują z ostrych ocen, ale dostrzegają złożoność tamtego czasu. Szukają nowego spojrzenia na historię.

Film Borysa Lankosza „Rewers” jest w Gdyni na ustach wszystkich. 36-letni debiutant, który wcześniej zrealizował kilka interesujących dokumentów (m. in. obsypany nagrodami „Rozwój” i „Obcego VI”) zrobił film, który nowocześnie żongluje między dramatem psychologicznym, thrillerem a czarną komedią. Jego bohaterką jest spragniona miłości stara panna z inteligenckiej rodziny, którą zaczyna się interesować przystojny mężczyzna.

Dziewczyna jest w siódmym niebie, ale amant okazuje się funkcjonariuszem UB i szantażem próbuje zmusić ukochaną do donoszenia na kolegów z pracy. Jednak są granice, których Sabina nie przekroczy. Zdesperowana zdecyduje się raczej na zbrodnię niż na niegodziwość i sprzeniewierzenie własnym zasadom. Niestety, życie dopisuje sprawie własny epilog. Sabina spodziewa się dziecka, którego ojcem jest ubek. Całą tę historię będzie wspominać stara kobieta, która na lotnisku czeka na syna.

[srodtytul]W moralnym bagnie [/srodtytul]

Film Lankosza, na pierwszy rzut oka przerysowany i chwilami niemal groteskowy, ma w sobie prawdę o latach 50. Niesie zaskoczenia, stroni od łatwych ocen. Jest znakomicie zagrany przez Agatę Buzek i Marcina Dorocińskiego, obok których świetne kreacje tworzą też Krystyna Janda i Anna Polony w rolach matki i babki Sabiny. Czarno-białe zdjęcia Marcina Koszałki potęgują wrażenie realizmu i zwyczajności.

Do roku 1978 cofa się Wojciech Smarzowski w filmie „Dom zły”. W małej wiosce w Bieszczadach, tuż obok PGR, zostaje popełniona koszmarna zbrodnia. Giną trzy osoby: dwóch mężczyzn i kobieta. Cztery lata później porucznik milicji Mróz przeprowadza w starym domu wizję lokalną z podejrzanym o morderstwo mężczyzną, który w tamten wieczór przyjechał w Krośnieńskie, by zacząć nowe życie po rodzinnej tragedii. I znów, jak w „Rewersie”, obok sensacyjnej zagadki jest tu drugie dno. Polityczne.

Mamy rok 1982, stan wojenny. Porucznik dokopuje się w śledztwie do afer korupcyjnych, jakie miały miejsce w PGR. Wszystko toczy się w moralnym bagnie, w czasie wizji wódka leje się strumieniami. – Przyszła dyrektywa, żeby bandytów wyrzucać z kraju, mieszać razem z emigracją polityczną – mówi przełożony porucznika. – Po pierwsze upaprzemy na Zachodzie obraz „Solidarności”. Po drugie pozbędziemy się elementu. On sam ma niejedno do ukrycia. A to szantażuje podwładnego, a to kusi go mirażami służbowego poloneza i awansu do stolicy. Wszyscy donoszą na wszystkich. – Wy macie coś na mnie, ja mam coś na was. Jest remis – mówi jeden z policjantów.

I z „Rewersu”, i z „Domu złego” człowiek wychodzi porażony. Na czym polega siła tych filmów? Otóż pokazują one zwyczajne życie i ludzi, którym na co dzień przyszło żyć w tamtym świecie. Wśród afer, poczucia siły miejscowych notabli, korupcji, donosicielstwa, rozmaitych układów. Czasem umiejąc się temu wszystkiemu oprzeć, czasem nie. Kiedyś podobnie robił filmy Krzysztof Kieślowski. W „Personelu” młody chłopak w ostatniej scenie siedzi nad kartką papieru, trzyma w ręku pióro. Podpisze donos czy nie? Kieślowski zostawił odpowiedź widzowi. Lankosz i Smarzowski stawiają kropkę na „i”. Ale i oni zadają dużo więcej pytań, niż dają odpowiedzi.

[srodtytul]Opozycja odarta z legendy[/srodtytul]

W ten nurt trudnych polskich rozliczeń wpisuje się też nowy film Janusza Morgensterna „Mniejsze zło”, zrealizowany na motywach prozy Janusza Andermana. To z kolei próba rozliczenia pokolenia „Solidarności”. Znów trudna. Bohater filmu, młody poeta, który trochę przez przypadek włączył się w działalność opozycji, jest postacią nikczemną. Oszustem, który kradnie innym teksty, i łobuzem bez charakteru wykorzystującym materialnie kobiety.

Anderman w swojej powieści obszedł się z nim bardziej bezwzględnie, Morgenstern dał mu szansę powrotu na prostą drogę. Ale ten obraz, pokazujący tak ponurą wizję naszego społeczeństwa, że wyszłam z niego chora, może okazać się bardzo ważny. Jest bowiem próbą odbrązowienia historii, odarcia jej z bohaterszczyzny, oddzielenia ziarna od plew.

Feliks Falk w „Enenie” pokazał jak mylne mogą być kategoryczne, schematyczne sądy. Jeden z najważniejszych twórców kina moralnego niepokoju po latach zrealizował obraz, w którym udowodnił, że nawet „onych” – byłych kierowników partyjnych – nie zawsze daje się oceniać jednoznacznie źle. Morgenstern dokonał rzeczy jeszcze trudniejszej: odarł z romantycznej legendy ruch opozycyjny.

Jak zareagują widzowie? Nie wiem. Ale przecież tak właśnie mówi się dzisiaj o świecie. Od lat pisaliśmy, że artyści z różnych krajów odchodzą od schematów, że Ken Loach, Ang Lee czy nagrodzony Oscarem za „Życie na podsłuchu” Florian Henckel von Donnersmack pokazują złożoność historii i ludzkich postaw.

Tęskniliśmy za dziełami, których twórcy w ten sposób spojrzeliby na dzieje Polski. Niestety, rodzimi filmowcy specjalizowali się raczej w opowieściach o bohaterach niezłomnych i heroicznych. Te obrazy o księdzu Popiełuszce czy generale „Nilu” powstają do dzisiaj i mają swoją wartość. Ale prawdziwie przejmujący obraz czasów PRL rysują na ekranie Lankosz, Smarzowski, Morgenstern. „Nil” był jeden, na miejscu bohaterów „Rewersu” czy „Domu złego” mógł znaleźć się każdy.

[ramka][srodtytul]ranking krytyków[/srodtytul]

[b]Recenzenci filmowi „Tygodnika Powszechnego”, „Polityki”, „Filmu” i „Rzeczpospolitej” oceniają festiwalowe pokazy [/b]

w skali od 1 do 6

[b]Oto trzy najlepsze filmy[/b] (w nawiasie średnia ocena):

„Rewers”, reż. Borys Lankosz (5)

„Magiczne drzewo”, reż. Andrzej Maleszka (4)

„Generał Nil”, reż. Ryszard Bugajski (4)

[b][link=http://rp.pl/temat/361952.html]Jak głosowali krytycy – oceny online[/link][/b][/ramka]

Filmowcy rozliczają PRL. Coraz ciekawiej. Doświadczenia lustracyjnych pomówień i krzywd, przez które przeszliśmy w ostatnich latach, pozostawiły ślad w naszym myśleniu o przeszłości. Ośmieszyły czarno-białe podziały. Twórcy nie rezygnują z ostrych ocen, ale dostrzegają złożoność tamtego czasu. Szukają nowego spojrzenia na historię.

Film Borysa Lankosza „Rewers” jest w Gdyni na ustach wszystkich. 36-letni debiutant, który wcześniej zrealizował kilka interesujących dokumentów (m. in. obsypany nagrodami „Rozwój” i „Obcego VI”) zrobił film, który nowocześnie żongluje między dramatem psychologicznym, thrillerem a czarną komedią. Jego bohaterką jest spragniona miłości stara panna z inteligenckiej rodziny, którą zaczyna się interesować przystojny mężczyzna.

Pozostało jeszcze 88% artykułu
Film
Poznańska Malta z Tildą Swinton i „Za miłość!"
Film
Nieoficjalnie: Kamila Dorbach rekomendowana na dyrektorkę PISF
Film
Historia o odwadze wygrywa IV edycję Konkursu „Wyobraź Sobie”
Film
Kożuchowska: ona ma siłę, kreacja trafiona w dziesiątkę.
Materiał Promocyjny
Firmy, które zmieniły polską branżę budowlaną. 35 lat VELUX Polska
Film
Ministerstwo Kultury nie chce Agnieszki Holland w jury konkursu na szefa PISF