Nagrody Cybulskiego dla Kościukiewicza i Zielińskiego

Mateusz Kościukiewicz zdobył w tym roku Nagrodę im. Cybulskiego, Wojciech Zieliński wyróżniony przez widzów

Aktualizacja: 11.11.2010 09:08 Publikacja: 09.11.2010 09:39

Mateusz Kościukiewicz odbiera Nagrodę im. Zbyszka Cybulskiego

Mateusz Kościukiewicz odbiera Nagrodę im. Zbyszka Cybulskiego

Foto: Fotorzepa, Rob Robert Gardziński

Mateusz Kościukiewicz w "Matce Teresie od kotów" Pawła Sali zagrał chłopaka, który nie potrafi znaleźć dla siebie miejsca w życiu. Nie są dla niego autorytetem rodzice: zapracowana matka i ojciec zagubiony po powrocie z wojny irackiej. Artur, razem z młodszym bratem, zabija matkę. Dlaczego? Ani Sala, ani jego aktor nie ułatwiają widzowi odpowiedzi. Rysują postać niejednoznaczną, skomplikowaną.

[wyimek][link=http://www.rp.pl/temat/362784_Mlode-Kino.html] Czytaj więcej Młode Kino[/link][/wyimek]

[srodtytul]Cena jednej roli [/srodtytul]

– Na początku uważałem swojego bohatera za złego człowieka – mówił Kościukiewicz na festiwalu w Karlowych Warach, gdzie dostał za tę rolę nagrodę. – Konwencja cofania się w czasie, którą zaproponował w filmie Paweł Sala, kazała mi jednak zrewidować swoją opinię. Zacząłem Artura bronić. Zrozumiałem, że nie był wcieleniem zła, raczej nie miał szczęścia, uległ presji świata.

Ta rola kosztowała go tak dużo, że – jak mówi – nie chce o niej pamiętać.

Kościukiewicz, rocznik 1986, wychował się w Nowym Tomyślu. Studiuje na Wydziale Aktorskim w PWST w Krakowie. Ma już dorobek – w teatrze spotkał się z Warlikowskim i Lupą, przed kamerą zagrał niewielkie role w serialach "Kryminalni" i "Fala zbrodni", epizod w "Night-watching" Petera Greenawaya. Filmowa publiczność odkryła go naprawdę przed rokiem. We "Wszystko, co kocham" Jacka Borcucha pokazał zderzenie marzeń 18-latka z polską, pełną politycznych i społecznych podziałów rzeczywistością początku lat 80. Rola w "Matce Teresie od kotów" potwierdziła jego talent. I aktorską dojrzałość. W obrazie Borcucha po prostu był świeży i spontaniczny. U Sali stworzył dojrzałą, konsekwentnie budowaną postać.

[srodtytul]Faworyt publiczności[/srodtytul]

Wojciecha Zielińskiego widzowie mogli zobaczyć w ostatnim roku w dwóch filmach: "Huśtawce" Zbigniewa Lewkowicza i "Chrzcie" Marcina Wrony, gdzie wcielił się w chłopaka, który kiedyś zaczął pracować dla gangsterów, a aresztowany sypnął. Po latach ma własny biznes, mieszkanie w apartamentowcu, żonę i synka, którego właśnie chce ochrzcić. Ale wie, że wisi nad nim wyrok mafii i zostało mu niewiele czasu. Przygotowuje swoje odejście.

– Włożyłem w tę rolę bardzo dużo własnych emocji – twierdzi. – Ale to był mój drugi, po "Mojej krwi", film realizowany z Marcinem Wroną i grając tego tragicznego bohatera, czułem się bezpieczny.

Bardzo oszczędnymi środkami stworzył przejmujący portret człowieka, który dojrzewa do odpowiedzialności za swoich bliskich, ale też musi się zmierzyć z własną przeszłością. Potrafił zagrać bunt, rozpacz, żal za życiem, które mu ulatuje w momencie szczęścia, a wreszcie męskiego pogodzenia z losem. Zieliński, rocznik 1979, łodzianin, skończył technikum geodezyjne, studiował informatykę, a w końcu aktorstwo w łódzkiej Filmówce. Za udział w dyplomowym "Gezie-Dzieciaku" zdobył wiele nagród, a reżyser spektaklu Zbigniew Brzoza zaproponował mu angaż w warszawskim Teatrze Studio. Na ekranie zadebiutował w "Dotknij mnie" w 2003 roku, grał w "Odwróconych" i "Londyńczykach", ale naprawdę zaistniał w filmach Marcina Wrony.

[srodtytul]Wielka szansa[/srodtytul]

Kapituła przyznawanej przez redakcję miesięcznika "Kino" Nagrody im. Cybulskiego wyławia utalentowanych artystów, którzy nie idą łatwą drogą, unikają seriali, nie należą do grupy celebrytów-bankietowiczów. Czekają na trudne role.

Takich ról ostatnio w polskim kinie nie brakuje. Do głosu doszło nowe pokolenie reżyserów, kilku przedstawicieli starszego pokolenia złapało drugi oddech. W ich filmach rozkwitli młodzi aktorzy. Od dawna kandydatów do Nagrody Cybulskiego nie było tak wielu, a stawka nie była tak wyrównana.

W tym roku wygrać mógł każdy z nominowanych. W "Joannie" Feliksa Falka Urszula Grabowska stworzyła przejmują- cy portret kobiety ukrywającej w czasie okupacji żydowskie dziecko. W "Różyczce" Magdalena Boczarska oddała dramat prostej dziewczyny, która na prośbę narzeczonego-ubeka miała donosić na znanego pisarza. W "Nie opuszczaj mnie" Agnieszka Grochowska brawurowo zagrała córkę, która usiłuje ratować umierającą na białaczkę matkę, a potem próbuje ułożyć sobie życie bez niej.

Poprzednie pokolenia aktorów nie miały szczęścia: trafiły na stan wojenny, potem na kryzys finansowy polskiej kinematografii po 1989 roku. Dzisiejsi młodzi artyści dostali od losu wielką szansę: niosącą wiele możliwości normalność. Wielu z nich potrafi to wykorzystać.

Komentarz Barbary Hollender:

Mateusz Kościukiewicz w "Matce Teresie od kotów" Pawła Sali zagrał chłopaka, który nie potrafi znaleźć dla siebie miejsca w życiu. Nie są dla niego autorytetem rodzice: zapracowana matka i ojciec zagubiony po powrocie z wojny irackiej. Artur, razem z młodszym bratem, zabija matkę. Dlaczego? Ani Sala, ani jego aktor nie ułatwiają widzowi odpowiedzi. Rysują postać niejednoznaczną, skomplikowaną.

[wyimek][link=http://www.rp.pl/temat/362784_Mlode-Kino.html] Czytaj więcej Młode Kino[/link][/wyimek]

Pozostało jeszcze 89% artykułu
Film
„Fenicki układ” Wesa Andersona: Multimilioner walczy o przyszłość
Materiał Promocyjny
Mieszkania na wynajem. Inwestowanie w nieruchomości dla wytrawnych
Film
Hermanis piętnuje źródło rosyjskiego faszyzmu u Dostojewskiego. Pisarz jako kibol
Film
Polskie dokumentalistki triumfują na Krakowskim Festiwalu Filmowym
Film
Nie żyje Loretta Swit, major "Gorące Wargi" z serialu "M*A*S*H"
Film
Cannes 2025: Złota Palma dla irańskiego dysydenta