Jest 1873 rok. Gdzieś na pustkowiu budzi się samotny kowboj Jake Lonergan (słynny Bond Daniel Craig). Nic nie pamięta z przeszłości, a na jednym z nadgarstków ma tajemniczą bransoletę. Wkrótce dociera do miasteczka o nazwie Absolution (czyli Rozgrzeszenie), którym rządzi twardą ręką pułkownik Woodrow Dolarhyde (dawny Indiana Jones, czyli Harrison Ford). Jake nie jest mile widzianym gościem. Mieszkańcy najchętniej skróciliby go o głowę.
Tak zaczyna się film Jona Favreau. Na ekrany wejdzie w lipcu 2011 roku. W Internecie można już obejrzeć jego trailer, który premierowo był wyświetlany w amerykańskich kinach przed seansami najnowszej części przygód Harry'ego Pottera. „Sala eksplodowała śmiechem, gdy pojawił się ten zwiastun” — wspomina jeden z widzów na stronie imdb.com — internetowej bazy filmów.
Co tak rozśmieszyło uczestników pokazu? Zgodnie z tytułem okazuje się, że Jake i pułkownik Dolarhyde będą musieli współpracować, by stawić czoła inwazji bezlitosnych kosmitów zamierzających podbić Ziemię. Ufo na Dzikim Zachodzie? Zapowiada się kuriozalna opowieść.
Ta mieszanka gatunków śmieszy również internautów, którzy widzieli zwiastun superprodukcji w sieci. Kpią, że twórcy z Hollywood nie mają już pomysłów na fabuły i w akcie desperacji próbują skrzyżować „Bez przebaczenia” Clinta Eastwooda z „Obcym. Ósmym pasażerem Nostromo” Ridleya Scotta.
Wygląda na to, że między widzami a producentami zaszło gigantyczne nieporozumienie. Pierwsi, sądząc po reakcjach, spodziewali się raczej szalonej parodii. Zwłaszcza, że na fotelu reżyserskim usiadł Jon Favreau, który wcześniej wyreżyserował z przymrużeniem oka dwie części „Iron Mana”. Tymczasem producenci świadomie wybrali inną strategię. Chcą opowiedzieć idiotyczną historię na serio, w konwencji thrillera. Tak jak w komiksie z 2006 roku, który stał się podstawą scenariusza.