Obydwoje opowiadali się przeciwko komunistycznym władzom, za narodową klęskę uważając wprowadzenie stanu wojennego. Dlatego Bielawski otwarcie pokazu wyznaczył na 13 grudnia.
Jednak nie chodzi tu o politykę, lecz o osobowość Krystiany. Pisała wiersze, rysowała-malowała, kreowała otoczenie i dopasowywała do swej wyobraźni otaczające ją przedmioty. Efekt? Mieszkanie jak jedna wielka instalacja – co widać na fotosach Bielawskiego.
[wyimek] [link=http://blog.rp.pl/zkulturanaty/2010/09/03/z-kultura-na-ty/]Z Kulturą na Ty! - poleć swoje wydarzenie kulturalne[/link][/wyimek]
17 czarno-białych zdjęć przedstawia wnętrza mieszkalne kogoś, kto źle się czuł w przestrzennym luzie. Dla Krystiany Robb-Narbutt każdy skrawek gołej ściany stanowił wyzwanie. Instynktownie nie znosiła pustki. Przestrzeń wokół niej miała charakter kreacji i odzwierciedlała jej wnętrze. Kiedy zmarła, mieszkanie także straciło siły witalne.
Śmierć zastała ją przy pracy nad tryptykiem, którego dwa zrealizowane w całości „skrzydła” zobaczymy w Atelier – bez środkowej, niedokończonej części. Nowotwór zaatakował autorkę w tempie niepozwalającym na planowanie działań.