Czytaj też - Kamera podgląda nastolatków
W kuchni krząta się niewiele od nich starsza sąsiadka Rita, która chce sobie upiec urodzinowe ciasto. Chłopcy zamawiają pizzę, ich grono powiększa się o jedynego dorosłego – Ulisesa, kuriera z Pizza Hut. Wkurzony mężczyzna zostaje w mieszkaniu, bo nie dostaje pieniędzy za dostarczone jedzenie.
Akcja, ograniczona do jednego pomieszczenia w bloku na przedmieściach stolicy Meksyku, niosła ryzyko zanudzenia widza opowieścią o nastolatkach – tyleż interesujących co irytująco bezmyślnych – i sfrustrowanym pracowniku pizzerii. Tak się jednak nie stało, choć było blisko. Fernando Eimbcke – znany nam ze znakomitego „Nad jeziorem Tahoe" – celowo kontempluje niedzielną nudę jednostek niemających nic do roboty i niewielkie zainteresowania. Ale przy okazji kolejnych nieudanych wypieków (udało się w końcu tylko ciasto z marihuaną), kłótni, nieśmiałych pocałunków i gry na konsoli objawia się nam prawda o życiu tych ludzi – znośnym, acz nieciekawym.
Styl filmu – zarówno sama wizualność, jak i poczucie humoru – nosi znamiona inspiracji wczesnym kinem Jima Jarmuscha. Ogląda się go zatem z sentymentem i zadowoleniem, że nowe pokolenie filmowców odkrywa dla siebie – w końcu nie tak jeszcze starego – mistrza.