Trwa batalia o powrót rodzimych wieczorynek na mały ekran. Środowisko producentów animacji wraz ze Stowarzyszeniem Filmowców Polskich w lutym wystosowało apel do prezesa Juliusza Brauna i ciągle zabiega o spotkanie z nim.
– Prezes miesiąc później w odpowiedzi na nasz list napisał, że TVP nadal tworzy produkcje dla dzieci – opowiada Włodzimierz Matuszewski, dyrektor Studia Miniatur Filmowych, jeden z inicjatorów apelu. – To prawda, ale są to audycje i programy cykliczne, a nie seriale. W Polsce mamy wspaniałą tradycję animacji dla najmłodszych.
W latach świetności najwyżej notowani, zarówno na krajowym, jak i światowym rynku telewizyjnym byli „Bolek i Lolek" (wystąpili w ponad dwustu produkcjach) oraz „Reksio " i „Miś Uszatek".
– Teraz wystarczy, aby telewizja przeznaczała na produkcje dla dzieci niewielki procent kwoty wydawanej na filmy i seriale.
– dodaje Matuszewski. – Brak środków związany m.in. z niską ściągalnością abonamentu tylko częściowo tłumaczy telewizję publiczną. Stacja czerpie przecież dochody z reklam. Dzięki nim polskie seriale dla dzieci zarobiłyby na siebie. Problem jest jednak inny: władze TVP nie mają koncepcji działania. Na całym świecie publiczne, a nawet prywatne kanały wspierają produkcje rodzimych rozrywkowo-edukacyjnych kreskówek.