Leba (w tej roli aktor i scenarzysta Georges Khabbaz) mieszka w małym libańskim miasteczku, gwarnym, pełnym plotek, grzeszków i niespełnionych marzeń. Wśród swoich uczniów, których uczy muzyki, uchodzi za dobrego i wyrozumiałego człowieka. Pewnego dnia jego żona Lara (Lara Rain) rodzi syna chorego na zespół Downa. Ghadi (Emmanuel Khairallah), jego odmienność i zamiłowanie do zdzierania gardła o każdej porze ujawniają skrywane przez mieszkańców wady.
Z wściekłych sąsiadów wychodzą małostkowość, hipokryzja, egoizm i zawiść. Żądają od Leby, by odesłał syna do specjalnego ośrodka, pozbywając się problemu. Kochający ojciec wymyśla jednak iście szatański plan na zatrzymanie dziecka przy sobie. Zaczyna rozgłaszać, że Ghadi jest aniołem i przybył do miasteczka zbawić jego mieszkańców. Jednocześnie rodzina chłopca, razem ze złożoną z różnych outsiderów (w tym ciemnoskórego Abdullaha) grupą przyjaciół, zaczyna czynić „cuda". Sukces pomysłu zadziwia Lebę i coraz trudniej mu podtrzymać tę mistyfikację...
Film sprytnie balansuje między wiarą a rozumem, a jednocześnie nie ucieka w niedopowiedzenia. Od początku wiadomo, że kult Ghadiego jest kłamstwem, a Leba jego fałszywym prorokiem, a mimo to wiernym przytrafiają się prawdziwe cuda. Przyjaciele głównego bohatera łączą w sobie przebiegłość Asteriksa z poczciwością Amelii z filmu Jeuneta. Ostatnie ze skojarzeń nie jest przypadkowe, ponieważ nawet narracja jest prowadzona w podobny sposób – głos Leby przedstawia kolejnych sąsiadów, krótko opowiadając o ich grzeszkach i pragnieniach. Francuskie tropy prowadzą zresztą dalej – do „Pana od muzyki" Barratiera. „Anioł", swym optymizmem i głęboko humanistycznym przesłaniem, przypomina te utwory, wprowadzając jednocześnie wartość dodaną – niebanalną refleksję na temat religii.
Najmocniejszymi stronami filmu jest pełen niespodzianek scenariusz Khabbaza oraz ujmująca gra aktorska. Mieszkańcy jako zbiorowość bawią i wzruszają swoją zwyczajnością, a w obiektywie Karima Ghorayeba każdy grymas złości i nerwowy uśmieszek na ich twarzach zostaje rozgrzeszony.
„Anioł" opowiada prostą, budującą historię, jednocześnie nie dając się posądzić o infantylność. Pięknie i mądre kino – nic dziwnego, że to właśnie ten film reprezentował Liban w tegorocznym boju o Oscary.