To film o aktorze, o czterdziestokilkuletnim mężczyźnie, który całe życie gna. Od dziewczyny do dziewczyny. Od roli do roli. Od chałtury do chałtury. A po drodze – między Hamletem a prowadzeniem telewizyjnego show „Tańczę z gwiazdą" – wszystko podlewał wódką. Taki styl. Pełny luz.
Potem przypadek: badania kontrolne. I plama na płucu. Rozmowa z lekarzem: – Ile mi zostało? – Trzy, cztery... – Lata? – Miesiące.
Jak ma zachować się człowiek, który ma przed sobą tak niewiele? Bohater robi więc porządek we własnym życiu. Odwiedza dziewczyny, które przed laty porzucił.
Trawiony wyrzutami chce się pożegnać. Ale one wykreśliły go ze swojego świata. Jak głęboką ranę musi nosić kobieta, która rzuca dawnemu facetowi: „Spierdalaj!".
Jest jednak jedna osoba, o którą on chce jeszcze walczyć. Na ścianie jego pokoju wisi laurka narysowana przez dziecko, ale dorosła już córka nie chce znać ojca. Skończyła dwa fakultety, mieszka na Węgrzech. Kiedyś opuszczona, nosi w sobie zadrę.
Maciej Migas zadebiutował w 2005 r. w składankowej „Odzie do młodości".
Samodzielny debiut fabularny pokazuje po dziesięciu latach. I ze scenarzystą Cezarym Harasimowiczem zadaje już inne niż wtedy pytania. Ich bohater musi się rozliczyć z wyborami, których kiedyś dokonał.