Barbara Hollender z Wenecji
Zastrzelony podzcas wiecu w Tel Avivie 4 listopada przez Jigala Amira, zwolennika prawicy uznającej Rabina za zdrajcę.
W pierwszej scenie filmu dziennikarka pyta Szimona Peresa czy gdyby Rabin żył byłaby większa szansa na pokój, lub przynajmniej stabiliację na Bliskim Wschodzie. „Tak” - odpowiada bez wahania Peres.
Amos Gitai zrobił niezwykle ciekawy dwuipółgodzinny inscenizowany dokument, który zaczyna się od sceny zabójstwa Rabina. Słyszymy strzał, widzimy zamieszanie, zakrwawioną koszulę premiera w samochodzie jadącym do szpitala. Próby reanimacji i wreszcie komunikat, który powtarzają wszystkie stacje telewizyjne: „Icchak Rabin nie żyje”. Gitai skupia się na pracy komisji śledczej (Szamgar Commission), która działała między 19 listopada 1995 a 28 marca 1996 roku. Na podstawie stenogramów odtworzył na ekranie zeznania świadków: policjantów, członków rządowej ochrony, przypadkowych świadków. Chwilami jest to bardzo dramatyczny materiał, obnażający ogromne zaniedbania. W newralgicznym czasie nie przestrzegano bowiem podstawowych przepisów i środków bezpieczeństwa.
Ale przewodniczący Szamgar Commission wie, że ustalenia komisji nie są w tym przypadku najważniejsze. I Gitai też nie zrobił swojego filmu po to, by kogokolwiek oskarżać o zaniedbania. „Rabin, ostatni dzień” to mocny dokument o podzielonym kraju, o podsycaniu nienawiści przez polityków i duchownych, o agresji, która schodzi w dół, ogarnia społeczeństwo.