Western w śniegu za 135 mln dolarów i science-fiction na Marsie za 100 mln. W „Zjawie” w 1823 roku poharatany przez niedźwiedzia i pozostawiony przez kompanów na pastwę losu traper, walczy o przetrwanie w Południowej Dakocie. Został zdradzony, czuje się martwy psychicznie, ale chce przeżyć, żeby zemścić się na człowieku, który zabił jego syna.  W „Marsjaninie” astronauta w czasie  burzy piaskowej na Marsie zostaje uderzony przez antenę, która uszkadza komputer rejestrujący jego funkcje biologiczne. Załoga odlatuje na Ziemię uznając, że zginął. On tymczasem odzyskuje przytomność i mając zapas jedzenia na 300 dni podejmuje próbę przetrwania na pustej planecie 4 lata, do czasu następnej ekspedycji, która mogłaby go zabrać do domu.

Złote Globy w kategorii najlepszych filmów dramatycznych i komediowych (prawdę powiedziawszy co to za komedia?) dostały więc opowieści o przetrwaniu. Taki czas. Widać musimy upewniać się dzisiaj, że człowiek potrafi. Że przeżyje w każdych warunkach. Silny stawi czoła wszystkiemu – złej przyrodzie, złym okolicznościom i złym ludziom.

No, oczywiście fajnie. Zwłaszcza, że za tym idzie nieprawdopodobna technika. Rozmach produkcyjny, perfekcyjna realizacja. Hollywood przypomniał sobie, że jest „fabryką snów”. Tyle, że wygrywa przemysł. Przegrywa poważna rozmowa z widzem. Taka, jaką Hollywood potrafiło docenić jeszcze kilka lat temu dając swoje laury filmom takim jak „To nie jest kraj dla starych”, „The Hurt Locker. W pułapce wojny”, „Jak zostać królem”, „Operacja Argo”, „Zniewolony. 12 Years a Slave” czy nawet ubiegłoroczny „Birdman”. Przegrywa kino, które odbija problemy współczesnego świata, testuje kondycję człowieka – nie tylko jego siłę, także jego słabości.

„Steve Jobs” nie dostaje nawet nominacji, „Spotlight” - rewelacyjny film o dziennikarzach, którzy ujawnili proceder molestowania dzieci przez księży przegrywa ze „Zjawą”, a „The Big Short” - błyskotliwy, inteligentny obraz o manipulacjach bankowych poprzedzających kryzys finansowy 2008 roku – z „Marsjaninem”. Cóż, widocznie musimy znów się przekonywać, że jesteśmy fantastyczni i niezwyciężeni. A w dzisiejszych czasach łatwiej tego dowieść w zaśnieżonej Dakocie albo na Marsie.