Na zatłoczonym targu kobieta. Jakby nieobecna. Potem na przystanku czeka na autobus. Podchodzi do niej mężczyzna z kwiatami. Dyrektor szkoły. „To dla Lauriego – mówi. – Mam nadzieję, że do nas wróci". Laurie był nauczycielem. Został postrzelony, przeszedł operację. Teraz leży w domu. Nieruchomo, z rurką w ustach, z półotwartymi oczami. W śpiączce.
Kobieta z targu jest jego matką. Z ogromnym wysiłkiem przewraca go na boki, myje. Dba, by wokół było czysto. Jest wyraźnie udręczona. „Pani świetnie daje sobie radę" – mówi lekarka. Przy łóżku Lauriego zmieniają się ludzie. Dyrektor szkoły, który – jak się szybko okazuje – ma z matką Lauriego romans. Narzeczona, która nie wytrzymuje napięcia i odchodzi. Ojciec, który nigdy przedtem nie potrafił z synem rozmawiać. A wreszcie miejscowy policjant prowadzący śledztwo, usiłujący ustalić, kto do Lauriego strzelał i dlaczego.
Niemal wszystkich, poza ojcem, intryguje fakt, że tuż przed wypadkiem Laurie opróżnił swoje konto: wyjął z niego 80 tysięcy euro – oszczędności, za które chciał kupić mieszkanie. Zaczynają szukać schowanych banknotów, grzebią w szafach i pod łóżkiem. Laurie czasem tylko mruga oczami. Czego dowiedział się o ludziach, którzy go otaczali?
Ten film jest o tym, jak mało o sobie wiemy, jak płytkie są nasze relacje i ile jest w nich fałszu. Dopiero ekstremalna sytuacja uwalnia prawdę.
Reżyserka Kadri Kousaar kreśli wschodnioeuropejski krajobraz, wprowadza na ekran trochę czarnego humoru i dużo mroku. Przede wszystkim jednak zaskakuje widzów. W tym filmie nic nie jest takie, jak się wydaje. W skromnym miasteczku, w niewielkim domu, wśród codziennej szarości, rozgrywa się dramat namiętności.