Opuścił rodzinę i wyprowadził się do sowy

Rozmowa z Cezarym Korkoszem, fotografem przyrody specjalizującym się w zdjęciach ptaków, o demonicznych sowach, skrzeczeniu płomykówek i odwadze myszołowów

Publikacja: 03.10.2008 00:51

Zauważyła mnie od razu po powrocie. Była spokojna. Upolowaną mysz położyła na moim kolanie, na który

Zauważyła mnie od razu po powrocie. Była spokojna. Upolowaną mysz położyła na moim kolanie, na którym usiadła, przyglądając mi się

Foto: Archiwum

[b]Rz: Zwierzęta żyjące w naturalnym środowisku znamy raczej ze zdjęć. Spotyka się pan z tym, że reakcją ludzi na pana fotografie jest chęć ruszenia do lasu?[/b]

Cezary Korkosz: Większość zadowala się tylko fotografią. Ale to nic nagannego. Często, by niektóre zwierzęta spotkać, trzeba przemierzyć setki kilometrów, siedzieć dwa dni wśród pijawek w bagnie, lub wiele godzin bez ruchu w szałasie na drzewie. Nie każdy ma na to czas i ochotę. A zdjęcie piękna, które trwało ułamek sekundy, można smakować długo, siedząc wygodnie.

[b]Dlaczego ptaki dominują w pana galerii?[/b]

Dużych ssaków mamy w Polsce tylko około 30 gatunków, ptaków ponad 200. Poza tym lubię ptaki, bo ich zachowanie zmienia się w zależności od pory roku. Są gatunki, np. sowa błotna, które wiosną, w okresie lęgowym, żyją samotnie i nie znoszą towarzystwa, a jesienią, by przetrwać zimę, gromadzą się w wielkie stada.

[b]Skąd pomysł na zawodowe fotografowanie przyrody? Można się z tego utrzymać?[/b]

Współpracuję z wydawnictwami, różnymi agencjami fotograficznymi. Przez ostatni rok fotografuję żubra w Białowieży – do reklamy Kampanii Piwowarskiej. Można tak zarabiać po wielu latach pracy. Przy fotografowaniu zwierząt bowiem naciśnięcie spustu migawki to efekt finalny. Najpierw trzeba nauczyć się zwierzęta widzieć. Mam to szczęście, że zdobyłem tę umiejętność w dzieciństwie. Moi rodzice byli ekologami, spędzałem z nimi wiele czasu w puszczach. Dziś, tak jak oni, długo obserwuję zwierzęta, ich zwyczaje. Dopiero, gdy stają się dla mnie jakoś przewidywalne, zabieram sprzęt ważący 10 kilogramów i zaczynam pracę. Czekam wiele godzin na moment, kiedy matka natura uchyli rąbka tajemnicy.

[b]Są ptaki, które fotografuje się trudniej od innych?[/b]

Najłatwiejsze do uchwycenia są ptaki wodno-błotne. Wystarczy im pół godziny, by zaakceptować intruza na swoim terenie. Odważne są ptaki drapieżne, zwłaszcza padlinożerne – jastrzębie, myszołowy, bieliki. Niezwykle płoche zaś ptaki leśne – głuszec, cietrzew, jarząbek. To trudne tematy. Jedynym momentem pozwalającym na zrobienie im dobrych ujęć jest okres godowy. Instynkt nakazujący zdobywanie partnerki jest silniejszy niż strach i wychodzą z ukrycia.

Fotografuję przyrodę od ponad 20 lat, ale dopiero fotografia cyfrowa pozwoliła mi na dobre utrwalanie zwierząt w ruchu, w akcji. Piętnaście lat temu próbowałem podejść sowy z aparatem analogowym i nie udało się. A robienie im zdjęć zawsze było moim marzeniem. Teraz podpisałem umowę na wydanie albumu „Sowy Polski”.

[b]Dlaczego właśnie sowy chciał pan fotografować?[/b]

Fascynowała mnie zawsze ich tajemniczość. Są demoniczne. Żyją nocą, ludzie się ich boją i stworzyli na ich temat sporo legend. Chciałem przekonać się, jakie będą zatrzymane w kadrze, oswojone w moim oku.

[b]I jakie są?[/b]

Jeszcze bardziej fascynujące. Rok poświęciłem królowej polskich sów – płomykówce. To jedyna sowa, która poluje w całkowitych ciemnościach. Zwana jest sową sakralną, bo gniazduje chętnie w kościołach. Nie wiadomo dlaczego. Nocą zaś obsiaduje groby, cmentarze. Proszę sobie wyobrazić atmosferę tych zdjęć – na grobach palą się znicze, nad ranem ptak zanurza się w oparach mgły. Wydaje przy tym niezwykłe, mrożące krew w żyłach dźwięki. Płomykówki nie pohukują jak puszczyk, lecz okropnie skrzeczą lub wydobywają z siebie, zwłaszcza młode, jęki. Teraz nie dziwi mnie już, że ludzie na wsi ostrzegali mnie przed miejscami, w których chciałem fotografować, zapewniając, że tam straszy. Ciekaw jestem, czego dowiem się o innych polskich sowach. Występuje u nas aż 13 gatunków, w tym dziewięć lęgowych. Pracę nad „sowim” projektem zaplanowaną mam na siedem lat.

[b]Siedem lat? Dlaczego tak długo ?[/b]

Tyle, a nawet i dłużej trwają przygotowywania tematycznych albumów przyrody. By sfotografować jedną płomykówkę, poświęciłem ponad pół roku na jej obserwację i oswajanie z moją osobą. Musiałem zasłużyć na zaufanie. Sowy to płoche stworzenia. Nie można się przed nimi ukryć. Zawsze wiedzą, że są obserwowane. Wybrana przeze mnie gniazdowała w dzwonnicy kościoła w Smogolicach na skraju Puszczy Goleniowskiej. Miała ośmioro młodych. Odwiedzałem ją regularnie. Pokazywałem, że nic jej nie grozi. Przynosiłem prezenty, na przykład potrąconego przez samochód ptaszka. Płomykówka jest drapieżnikiem, do tego miała młode, dobierała się do prezentów z apetytem.

W pewnym momencie pożegnałem się z rodziną na tydzień. Przygotowałem kawę w termosie, kanapki, wziąłem klucz od księdza i wprowadziłem się do sowy. Było u niej ciasno – cztery na cztery metry. Mimo to zbudowałem czatownię i siedziałem w niej dwie doby. Trzeciej nocy nie wytrzymałem i wyszedłem z ukrycia. Zauważyła mnie od razu po powrocie z polowania. Ale była spokojna. Dała młodym jakiegoś gryzonia i poleciała. Następną mysz, którą upolowała, położyła na moim kolanie, na którym usiadła, przyglądając mi się. Miałem już pewność, że mogę zacząć robić zdjęcia.

[i]rozmawiała Monika Janusz-Lorkowska[/i]

Film
Kryzys w polskiej kinematografii. Filmowcy spotkają się z ministrą kultury
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Film
Najbardziej oczekiwany serial „Sto lat samotności” doczekał się premiery
Film
„Emilia Perez” z największą liczbą nominacji do Złotego Globu
Film
Europejskie Nagrody Filmowe: „Emilia Perez” bierze wszystko
Materiał Promocyjny
Do 300 zł na święta dla rodziców i dzieci od Banku Pekao
Film
Harry Potter: The Exhibition – wystawa dla miłośników kultowej serii filmów