– To były bardzo miłe chwile – mówi „Rzeczpospolitej” Jerzy Skolimowski. – Film był wyświetlany w najlepszym czasie, podczas wieczornej gali o godzinie 20. Po projekcji nagrodzono go owacjami na stojąco. Potem odbyło się spotkanie, na którym zostali niemal wszyscy widzowie. Rozmowa, zaplanowana na 20 minut, przeciągnęła się do trzech kwadransów. Później jeszcze przez pół godziny rozdawałem autografy, a kolejka ciągnęła się przez całe kinowe lobby. Przyznaję, że byłem zaskoczony i bardzo wzruszony. Organizatorzy też mi powiedzieli, że podobny aplauz zdarza się w Tokio bardzo rzadko.
Podczas 21. Międzynarodowego Festiwalu Filmowego w Tokio uczestnicy mają okazję obejrzeć ok. 350 tytułów z całego świata. 15 z nich, w tym „Cztery noce z Anną”, walczy o Wiśniowe Grand Prix. Werdykt jury znany będzie w niedzielę 26 października.