W drugiej odsłonie jego przygód twórcy poprawili jakość animacji, zdynamizowali akcję, ale mimo to „Wyspa dinozaura” nadal jest tylko bladym odbiciem amerykańskich bajek z komputera.
Najpierw Dyzio narodził się jako bohater literatury dla dzieci. Wymyślił go jeszcze w latach 60. ubiegłego wieku Max Kruse. Niemiecki pisarz stworzył 11 tomów przygód małego dinozaura. Nic więc dziwnego, że Dyzio trafił w końcu także na duży ekran.
W pierwszej części poznaliśmy małą wulkaniczną wysepkę, leżącą pośrodku oceanu, zamieszkaną przez zwariowanego Profesorka wraz z zaadoptowanym synem Bartkiem i rozgadaną zwierzęcą menażerią: pingwinem Fraczkiem, świnką Franią, jaszczurem Mundkiem, ptakiem Dziubasem i Cienkim, melancholijnym lwem morskim.
Pewnego dnia bohaterowie znaleźli prehistoryczne jajo, z którego wykluł się Dyzio. Wszyscy zaopiekowali się maleństwem, chroniąc je przed niebezpieczeństwami.
Tym razem Dyzio (Lewandowski) dostaje od przyjaciół prezent urodzinowy – pandę Babu (Sell). Wszyscy są oczarowani rozkosznym miśkiem. Jednak Dyzio nie potrafi zaakceptować faktu, że przestał być w centrum zainteresowania. I wtedy na wyspie pojawia się intruz, biznesmen i impresario Barnaba, który roztacza przed małym dinozaurem widoki na świetlaną przyszłość. Obiecuje mu karierę w parku rozrywki, więc Dyzio wymyka się po kryjomu z wyspy na jachcie Barnaby.