Obrotowe drzwi historii

Nie bez przyczyny właśnie w Zaduszki – i nie gdzie indziej tylko w PKiN – premierę miał najlepszy polski film roku – „Rewers”. Jego scenografka prowadzi nas po bardzo ważnych dla fabuły warszawskich miejscach.

Publikacja: 02.11.2009 15:46

Magdalena Dipont, scenografka „Rewersu”, osobiście nie lubi PKiN, ale wie, że jest bardzo fotogenicz

Magdalena Dipont, scenografka „Rewersu”, osobiście nie lubi PKiN, ale wie, że jest bardzo fotogeniczny i świetnie wkomponowuje się w kadr

Foto: Fotorzepa, Danuta Matloch Danuta Matloch

Lubię myśleć, że „Rewers” jest historią o duchowym zwycięstwie – mówi reżyser Borys Lankosz.

Oto starsza pani – Sabina – czeka na lotnisku. Z Nowego Jorku ma przylecieć jej jedyny syn. Marek, ciepły i sympatyczny człowiek, z którego matka może być dumna. Jedno nie daje mu spokoju – brak informacji o ojcu, jak sądzi, bohaterze podziemia, zamordowanym przez stalinowskich oprawców. Nigdy go nie poznał, nigdy też nie dowie się, co się z nim stało. Prawdę poznają tylko widzowie.

Istotnymi elementami układanki, jakie rozkładają przed nimi twórcy filmu, staną się warszawskie miejsca. Symbole czasu i historii, o których opowiedziała nam współautorka scenografii Magdalena Dipont.

 

 

„Rewers” rozgrywa się w dwóch płaszczyznach czasowych – na początku lat 50. i współcześnie. Nie było łatwo, przez ten czas miasto się odradzało, zaszły wielkie zmiany.

– Jest w „Rewersie” mnóstwo rzeczy ukrytych. Wśród nich współczesność. Zrobienie filmu historycznego w realiach, w jakich żyjemy, jest prawdziwą sztuką oszustwa – mówi Magdalena Dipont.

Przykład? Obrotowe drzwi do pojawiającego się w filmie wydawnictwa Nowina. Na początku lat 50. pracuje w nim Sabina. Front budynku filmowany był w Alejach Ujazdowskich, hol – w jednym z bocznych wejść do Ministerstwa Gospodarki przy placu Trzech Krzyży.

Trudno uwierzyć, że takie drewniane, obrotowe drzwi, tak charakterystyczne dla lat 50. i 60., prawie nigdzie nie przetrwały. Prawie, bo wyjątek można znaleźć w budynku biblioteki Szkoły Głównej Handlowej.

– Dla naszego filmu były jednak nieprzydatne, bo wewnętrzne – zdradza scenografka. Drzwi więc odtworzono. Jedne. Po ujęciach skończonych na pierwszym planie transportowano je na kolejny. Ponieważ jednak otwory wejściowe w alejach i gmachu ministerstwa były różnej wielkości, trzeba było wymyślić taką konstrukcję i osadzenie, by ruchome skrzydła pasowały do obu miejsc.

Ciekawe – do obrotowych drzwi wraca się dziś w nowoczesnych apartamentowcach, biurowcach i galeriach handlowych. A o tych klasycznych, ciężkich, drewnianych niemal nikt już nie pamięta.

 

 

Fragment budynku można zaaranżować, trudniej zmienić całą ulicę. W nawiązującej do filmów z Humphreyem Bogartem scenie, gdzie Marcin Dorociński przychodzi na ratunek Sabinie zaczepianej przez rzezimieszków, wykorzystany został mur okalający Cmentarz Żydowski.

– To jedyny zachowany kawałem muru getta. Wybraliśmy go z powodu otoczenia. W Warszawie niełatwo znaleźć kawałek ulicy bez asfaltu, współczesnych latarni i elementów architektury. Miejsce, w którym można pokazać głębię obrazu, nie tylko bliski plan – tłumaczy Dipont.

O wiele łatwiej, wbrew pozorom, udało się pokazać wykopy pod przyszły Pałac Kultury, czyli ogromną dziurę w piachu.Scenografowie „Rewersu” znaleźli ją w... piaskarni. Komputerowo doklejono zdjęcia zrujnowanych kamienic. – Nie jesteśmy na tyle bogatą kinematografią, by podobną dekorację zrobić na hali – stwierdza Dipont.

 

 

Do wielkiego dołu pod przyszłe fundamenty znienawidzonego pałacu Sabina wrzuca futerał na skrzypce. Musi uważać na pilnujących budowę żołnierzy. Potem przez lata, raz w roku, pod jednym z posągów wyrastających u podnóża PKiN zapala świeczkę. Kamienny mężczyzna ma rysy jej ukochanego syna...

– Przez chwilę miałem pomysł, by futerał odnaleźli robotnicy burzący pomnik Dzierżyńskiego, ale ostatecznie pozostałem przy PKiN – zdradza scenarzysta Andrzej Bart.

– Dobrze się stało. Pałac Kultury jest brzydki i dziwaczny, ale też fotogeniczny. Można go pokazać na wiele różnych sposobów. Jego bryła zawsze się wybroni – stwierdza Dipont.

Szukając fragmentów naturalnej dekoracji do „Rewersu”, scenarzyści dotarli też na plac Konstytucji. Na tle socrealistycznego wystroju dawnej kawiarni Horteksu sfilmowali spotkanie głównych bohaterów.

Przydatna okazała się nienaruszona przez ząb czasu ulica Brzeska. – W Warszawie w 1952 roku charakterystyczny był widok odgruzowanej ulicy z dwiema, trzema niezrujnowanymi kamienicami i całym pasem fragmentów budynków, które odbudowano do wysokości parteru. Najczęściej znajdowały się tam sklepy – opowiada Dipont.

Taki krajobraz można znaleźć właśnie na Brzeskiej, przy bramie bazaru Różyckiego.

Symbolicznym momentem w „Rewersie” jest dzień śmierci Stalina i zarazem dzień narodzin syna Sabiny. – Jak pokazać tak istotny moment naszej historii? Na wielkie sceny zbiorowe nie było pieniędzy, musieliśmy ograć to pomysłem – mówi Dipont.

Ściągnęli na plan samochód, jakim jeździły ekipy „Kroniki Filmowej”. Z głośników nadawany był komunikat: „O 21.50 czasu moskiewskiego przestało bić serce Józefa Wisarionowicza Stalina”. A na dachu umieszczono portret wodza. W czasie montażu do scen tych dodano fragmenty autentycznych kronik. Dobrze skomponowały się z czarno-białymi kadrami filmu.

Historia opowiedziana w „Rewersie” – zarówno ta prywatna: Sabiny i jej bliskich, jak i historyczna, z którą wciąż się rozliczamy – znajduje finał na Powązkach. Rok temu w Dzień Zaduszny, kiedy zgodnie z tradycją modlitwą wspomaga się dusze cierpiące w czyśćcu, ekipa kręciła na Powązkach tzw. uciekające zdjęcia, wykorzystane w filmie jako tło.

– Trzeba było wybrać takie miejsce, by za murem ustawić wysoki podnośnik, z którego można zrobić ujęcie cmentarza rozświetlonego morzem płomyków. Kręciliśmy też bliskie plany z aktorami – wspomina scenografka.

W filmie, w drodze na cmentarz, Sabina zatrzymuje się na chwilę pod Pałacem Kultury, by i tu zapalić znicz.

 

 

„Rewers” to polski kandydat do oscarowych nominacji. Triumfator festiwalu w Gdyni, gdzie zdobył Złote Lwy i inne nagrody m.in. za zdjęcia (Marcin Koszałka), muzykę (Włodek Pawlik), role aktorskie (Agata Buzek i Marcin Dorociński). Na 25. WFF otrzymał nagrodę międzynarodowej krytyki FIPRESCI.

Lubię myśleć, że „Rewers” jest historią o duchowym zwycięstwie – mówi reżyser Borys Lankosz.

Oto starsza pani – Sabina – czeka na lotnisku. Z Nowego Jorku ma przylecieć jej jedyny syn. Marek, ciepły i sympatyczny człowiek, z którego matka może być dumna. Jedno nie daje mu spokoju – brak informacji o ojcu, jak sądzi, bohaterze podziemia, zamordowanym przez stalinowskich oprawców. Nigdy go nie poznał, nigdy też nie dowie się, co się z nim stało. Prawdę poznają tylko widzowie.

Pozostało jeszcze 91% artykułu
Film
„Fenicki układ” Wesa Andersona: Multimilioner walczy o przyszłość
Materiał Promocyjny
Mieszkania na wynajem. Inwestowanie w nieruchomości dla wytrawnych
Film
Hermanis piętnuje źródło rosyjskiego faszyzmu u Dostojewskiego. Pisarz jako kibol
Film
Polskie dokumentalistki triumfują na Krakowskim Festiwalu Filmowym
Film
Nie żyje Loretta Swit, major "Gorące Wargi" z serialu "M*A*S*H"
Film
Cannes 2025: Złota Palma dla irańskiego dysydenta