Midas znad Gangesu

Reżyser Karan Johar nazywany jest cudownym dzieckiem Bollywood. Sprawił, że kino indyjskie stało się modne na Zachodzie

Publikacja: 22.04.2010 21:36

Karan Johar to specjalista od pełnych rozmachu rodzinnych sag. Teraz wprowadza na ekrany nowe zagadn

Karan Johar to specjalista od pełnych rozmachu rodzinnych sag. Teraz wprowadza na ekrany nowe zagadnienia – religię i politykę

Foto: Fotorzepa

W Indiach zwykle czci się aktorów. Inni pozostają w cieniu. Ale nie Karan Johar. 37-letni reżyser dorównuje popularnością największym gwiazdom kina nad Gangesem. Mówi się o nim, że ma dotyk Midasa. Każdy film, przy którym pracuje, zamienia w kasowy hit.

[srodtytul]Zachodni styl[/srodtytul]

W 1995 roku Aditya Chopra zaproponował mu współpracę przy „Żonie dla zuchwałych”. Karan jako znawca mody miał się zająć doborem kostiumów. Jednak ostatecznie pomagał również w próbach tekstowych i zagrał epizodyczną rolę kolegi Raja Malhorty, którym był Shah Rukh Khan.

To właśnie on doradził Karanowi, by zajął się reżyserią. Zaproponował nawet, że chętnie wystąpi w jego debiucie. Johara nie trzeba było długo namawiać. W 1998 roku nakręcił „Coś się dzieje” – opowieść o wdowcu poszukującym miłości ze szkolnych lat. Film trafił do nastoletniej widowni. Chwilami rozterki bohaterów przypominały perypetie dzieciaków z serialu „Beverly Hills 90210”.

Karan z każdym filmem dojrzewał. W 2001 roku zrealizował „Czasem słońce, czasem deszcz” – melodramat na kształt wielopokoleniowej sagi, która rozmachem i przepychem przebiła wszystko, co dotychczas powstało w Bollywood. Film zrobił furorę nie tylko w Indiach, ale również na Zachodzie, zapoczątkowując modę na kino indyjskie.

Johar rozsławił je na świecie. Jednak sam konsekwentnie stawia na zachodnią stylistykę. Widać to już było w „Nigdy nie mów żegnaj” (2006). Fabuła o kryzysie dwóch małżeństw zamiast w Indiach rozgrywa się w Nowym Jorku. Podobnie jest w „Nazywam się Khan”. Johar nie tylko osadził akcję w Stanach, ale zrezygnował również ze znaku firmowego Bollywood – musicalowych wstawek.

– Główny bohater Rizvan nie mógł po prostu zacząć śpiewać, jak to zazwyczaj bywa w innych bollywoodzkich produkcjach – mówił podczas realizacji filmu. Jak na standardy rozrywkowego kina z Indii „Nazywam się Khan” jest wręcz ascetyczny. Forma całkowicie została podporządkowana przesłaniu. – Rizvan pragnie przekonać Amerykanów do tego, że warto być tolerancyjnym – podkreśla Johar. – Mam nadzieję, że przekona do tego również widzów.

Jak dotąd Karan nakręcił cztery filmy. We wszystkich zagrał Shah Rukh Khan. Reżyser żartuje w wywiadach, że gwiazdor przynosi mu szczęście.

[srodtytul]Gwiazda mediów[/srodtytul]

Równie ważny w życiu Johara był ojciec Yash. Ten legendarny producent pracował w latach 60. w wytwórni Navketan, gdzie nadzorował realizację hitów, m.in. „Guide” (1965) i „Jewel Thief” (1967). W 1976 roku założył własną firmę, Dharma Productions. To u niego syn stawiał pierwsze kroki w zawodzie, asystując przy filmach „Sobowtór” i „Serce jest szalone”. Kiedy Yash Johar zmarł w 2004 roku, Karan przejął po nim wytwórnię. – Tęsknię za nim każdego dnia – mówi. – Nigdy nie będę takim człowiekiem, producentem czy przywódcą jak on. Mimo to próbuję go naśladować. Dla mojego ojca wywoływanie pozytywnych emocji wśród ludzi, z którymi pracował, i widzów było dużo ważniejsze niż zarabianie pieniędzy. Kluczową osobą w życiu Karana stała się matka. – Bywają chwile, że jestem bardzo samotny. Na szczęście mam wspaniały kontakt z mamą. Jest moją najlepszą przyjaciółką.

Karan jest nie tylko gwiazdą kina, ale także telewizji. W latach 2004 – 2007 był gospodarzem talk-show „Coffee with Karan”. Sposób prowadzenia rozmów przez Johara nie miał jednak nic wspólnego ze stylem, który zapewnił popularność Jayowi Leno w Ameryce lub Kubie Wojewódzkiemu w Polsce. Karan nie pozwalał sobie na prześmiewcze żarty ani sztubackie wygłupy. Był ujmująco grzeczny, łagodny. Stanowił wzór taktu i elegancji, co bardzo podobało się telewidzom nad Gangesem. – Uwielbiam rozmawiać z ludźmi. To wielka frajda, kiedy płacą ci za twoje hobby – mówił o swoim programie. W styczniu tego roku powrócił na mały ekran w show „Lift Kara De”, w którym zabawa polega na znalezieniu najzagorzalszych fanów bollywoodzkich gwiazd. Pojawia się również w reklamach.

Reżyser, aktor, scenarzysta, celebryta, uzdolniony choreograf i biznesmen – Karan Johar jest jedną z najatrakcyjniejszych partii w indyjskim przemyśle rozrywkowym. A jednak pozostaje kawalerem. – Mama nie naciska, bym znalazł sobie żonę. Kino dostarcza mi tyle wrażeń, że nie odczuwam emocjonalnej pustki. Tworzenie na ekranie fikcyjnych światów tak mnie pochłania, że jestem zbyt zajęty, by stworzyć z kimś związek.

W Indiach zwykle czci się aktorów. Inni pozostają w cieniu. Ale nie Karan Johar. 37-letni reżyser dorównuje popularnością największym gwiazdom kina nad Gangesem. Mówi się o nim, że ma dotyk Midasa. Każdy film, przy którym pracuje, zamienia w kasowy hit.

[srodtytul]Zachodni styl[/srodtytul]

Pozostało jeszcze 93% artykułu
Film
„Fenicki układ” Wesa Andersona: Multimilioner walczy o przyszłość
Materiał Promocyjny
Mieszkania na wynajem. Inwestowanie w nieruchomości dla wytrawnych
Film
Hermanis piętnuje źródło rosyjskiego faszyzmu u Dostojewskiego. Pisarz jako kibol
Film
Polskie dokumentalistki triumfują na Krakowskim Festiwalu Filmowym
Film
Nie żyje Loretta Swit, major "Gorące Wargi" z serialu "M*A*S*H"
Film
Cannes 2025: Złota Palma dla irańskiego dysydenta