– Kiedy przydarza ci się coś okropnego, musisz iść dalej. W przeciwnym razie życie nie ma sensu – mówi Lena, jedna z bohaterek filmu. Miała 17 lat, gdy razem z 14-letnią Katią została porwana i uwięziona przez 53-letniego Wiktora Mochowa, robotnika.
Koszmarna historia zaczęła się w 2000 roku w Riazaniu w południowej Rosji. Katia i Lena wracały wieczorem z dyskoteki. Gdy sympatyczny, niewzbudzający podejrzeń mężczyzna zaproponował im podwiezienie do domu, nie domyślały się, że to pułapka, i wsiadły do samochodu. Obudziły się dużo później w pomieszczeniu, które miało dwa na trzy metry.
– Wymuszając seks, zawsze nam groził – wspomina Katia. – Mówił, że jeśli Lena albo ja z nim nie pójdziemy, wyłączy światło i zatka wentylację. Zapewniał nam światło i jedzenie, a my uprawiałyśmy z nim seks.
W ciągu czterech lat Lena dwukrotnie zaszła w ciążę i urodziła dwóch chłopców, których Mochow zabrał, by potem porzucić na progu domu. W końcu nastolatkom udało się podrzucić kartkę z informacjami o swoim uwięzieniu.
Gdy policja aresztowała Mochowa, koledzy z fabryki samochodów, w której pracował, nie mogli uwierzyć, że ten grzeczny, miły człowiek był zdolny do popełnienia takiego przestępstwa. Sąd skazał go na 17 lat uwięzienia na Syberii. Historia ma nieoczekiwane, szczęśliwe zakończenie, bo obie ofiary powróciły do równowagi psychicznej bardzo szybko – wyszły za mąż i znalazły pracę.