Dlaczego zdecydował się pan na film o Czarnobylu?
Aleksander Mindadze:
Od 1986 roku w Rosji przytrafiło się tyle kataklizmów, że sprawa wybuchu elektrowni zniknęła w archiwach XX wieku. Ale moja generacja ciągle pamięta chmurę radioaktywnego pyłu unoszącą się w powietrzu. Do dzisiaj nie ustalono przyczyn katastrofy, część ratowników pracujących nad usuwaniem konsekwencji eksplozji walczy z ciężkimi chorobami, na Ukrainie wciąż straszą opustoszałe miasta. Dla mnie wybuch reaktora stał się metaforą sowieckiego społeczeństwa. W "Beztroskiej sobocie" 24 godziny po katastrofie mieszkańcy oddalonej o cztery kilometry Prypeci nie chcą dopuścić do siebie myśli o tym, co się wydarzyło.