Jaoui porzuciła teatr 20 lat temu. Dla filmu, który najpierw pokochała jako aktorka, a później też jako reżyserka. W 2000 r. zadebiutowała w tym fachu filmem „Gusta i guściki" o różnych obliczach miłości. Potem było „Popatrz na mnie" o zależności i wolności i „Opowiedz mi o deszczu" o prawdzie i kłamstwie w życiu człowieka, ale także o tym, co dzisiaj tak zajmuje francuskich twórców: o relacjach w coraz bardziej multietnicznym społeczeństwie francuskim i upokorzeniach, jakie mogą spotkać ludzi różniących się od innych kolorem skóry.
Najnowszy film Agnes Jaoui jest historią młodej kobiety z arystokratycznej rodziny, która wciąż czeka na księcia. I wreszcie poznaje go. Ale wtedy okazuje się, że może nim być skromny muzyk dorabiający sobie jako ankieter. A miłość? Też nie musi być jedna. Bo przecież w każdej chwili może pojawić się w życiu następny „książę".
– Robię filmy o tym, z czym sama nie daję sobie rady – mówi Agnes Jaoui. – Część mnie podszeptuje, że kobieta to najpierw królewna czekająca na ukochanego, potem żona, matka, zawsze gotowa do poświęceń i służenia innym. Ale reszta mnie buntuje się. Od młodości, kiedy zamiast rodzić dzieci, postanowiłam zostać aktorką. Bardzo mi w tym procesie wyzwalania się z tradycji pomógł ojciec, który niczego mi nie zabraniał. Zachęcał: „Chcesz, to zrób to". Drugą ważną osobą w jej życiu była matka – psychoterapeutka.
– Czasem przyglądałam się terapii grupowej – opowiada reżyserka. – Słuchałam, jak ludzie opowiadali o swoim poskręcanym życiu, widziałam, jak wybuchali płaczem. Dzięki matce poznałam lekarzy zajmujących się schorzeniami duszy. Widziałam cierpienie schizofreników czy autystycznych dzieci. Świat, który wcale nie jest taki prosty.
Człowiekiem, przy którym Agnes rozkwitła, jest Jean-Pierre Bacri. Poznali się w teatrze, w czasie prób spektaklu „Urodziny Stanleya" Harolda Pintera, w 1987 roku. Mają podobne korzenie – jej rodzice byli tunezyjskimi Żydami, Bacri wczesne dzieciństwo spędził w Algierii.
– W młodości zawsze czułam się trochę inna, może nawet gorsza – przyznaje Jauoi. – Jako dziecko Żydów, które nie jest w żaden sposób przywiązane do religii. Jako uczennica paryskiego prestiżowego liceum Henryka IV, która nie należała do francuskiej burżuazji. Jean-Pierre miał podobne doświadczenia.