Zestaw jest przedni. Specjalnie polecam kilka pozycji.
„Żona policjanta" Philipa Gröninga to wstrząsający film o przemocy domowej. Trwa trzy godziny i składa się z 59 „rozdziałów-wejrzeń w życie małżeństwa z małym dzieckiem, mieszkającego w niewielkim miasteczku. Jedne rozdziały mają po kilkanaście sekund, inne kilka minut. Bohaterowie filmu są bardzo zwykli. Ale za fasadą ich nudnej i nieciekawej normalności kryje się tragedia. Kobieta na ramionach ma siniaki. Nic specjalnego. Zdarza się. Ale tych siniaków przybywa. Są na plecach, nogach, rękach. Kolejne wejścia w rodzinne życie zdradzają prawdę — żona jest ofiarą domowej przemocy. Kamera podpatruje drobne gesty, zachowania. Furię, w którą wpada mąż, gdy bije mocno, na oślep. Strach kobiety, ale też jej uzależnienie. Od miłości? Poczucia względnej stabilizacji? Po awanturze to ona przeprasza. Zawiniła? Zasłużyła sobie na karę? Jeszcze próbuje zachować pozory. A przecież nic nie jest łatwe. Zwłaszcza, że na wszystko patrzy ich mała córka. Film staje się zapisem tego, co - wstydliwie skrywane i przemilczane - rzadko wychodzi poza ściany mieszkań.„Żona policjanta" jest za długa i nierówna. Ale i tak robi wielkie wrażenie. Niepokoi. W ilu domach, za białymi firankami, kryje się podobny dramat?
O przemocy rodzinnej opowiada też Diego Lerman w filmie „Pod ochroną". Tu jednak kobieta, w przeciwieństwie do niemieckiej „Żony policjanta" po wyjściu ze szpitala próbuje wyrwać się z kręgu gwałtu. Szuka miejsca, w którym mogłaby zapewnić bezpieczeństwo sobie i swojemu ośmioletniemu synowi. Znakomity film, a trzeba go obejrzeć również dlatego, że autorem zdjęć jest polski operator Wojciech Staroń.
Oglądając kolejne tytuły z tego zestawu też trudno wyrwać się z kręgu przemocy, tyle że nie chodzi już o przemoc domową. Interesującym obrazem jest „Biały cień" Noaza Deshego. To historia młodego albinosa z tanzańskiej wioski, który staje się świadkiem morderstwa swojego ojca. Deshe dotyka poważnego problemu – albinosi są w tubylczej kulturze zabijani, bo według tradycji części ich ciała stanowią rodzaj relikwii, talizmanu przynoszącego szczęście. Deshe opowiada o tragedii, której nie da się uniknąć. O matce, która wysyła swojego syna do miasta, w nieznane, żeby je uchronić przed losem, jaki spotkał jego ojca. Reżyser miesza gatunki i czasy, film chwilami sprawia wrażenie dokumentu, chwilami poetyckiej impresji, ale nad wszystkim unos się atmosfera niepokoju. Bardzo ciekawe kino, także pod względem formalnym.
„Biały bóg" Węgra Kornela Mundruczo na pierwszy rzut oka wygląda jak opowiastka familijna. Dziewczynka z rozbitej rodziny przyjaźni się z psem. Gdy miejskie przepisy zabraniają trzymania w domu mieszańców i ojciec porzuca Hagena w mieście, dziewczynka zaczyna szukać swojego czworonogiego przyjaciela. Potem jednak kino familijne zamienia się w thriller, horror i polityczną metaforę. Pies doświadcza okrucieństwa ludzi, jest uczony nienawiści i agresji, trenowany do krwawych walk. Przyjdzie moment, gdy będzie chciał się zemścić. Mundruczo buduje wielką przenośnię, opowieść o odrzuconych mniejszościach, które stają się groźne i nieobliczalne.