Reklama

"Zwariować ze szczęścia": Szalona ucieczka kobiet

"Zwariować ze szczęścia" to błyskotliwa tragikomedia z dwoma świetnymi rolami. Film od piątku w kinach.

Aktualizacja: 07.03.2017 21:53 Publikacja: 07.03.2017 17:02

Foto: against gravity

W niemal każdej recenzji „Zwariować ze szczęścia" pojawia się porównanie do słynnego filmu „Thelma i Louise" Ridleya Scotta.

Reklama
Reklama

– Nie wiem dlaczego – protestuje reżyser Paolo Virzi. – Moje bohaterki są w samochodzie tylko przez chwilę, a poza tym ja kocham Susanne Sarandon, Geenę Davis i Ridleya Scotta, ale tego filmu nie lubię. Zwłaszcza zakończenia, gdzie dla kobiet nie ma miejsca w świecie. Rozumiem porównania do „Tramwaju zwanego pożądaniem" Williamsa, „Blue Jasmine" Allena, „Lotu nad kukułczym gniazdem" Formana. No, gdzie tu są Thelma i Louise? Sama tęsknota za wolnością to za mało, by do nich moje bohaterki porównywać.

 

Villa Blondi to szpital psychiatryczny w Toskanii. Beatrice jest tu wyraźnie zadomowiona: to pewna siebie, nieustannie pobudzona mitomanka. Kiedyś żyła w luksusie, ale zdradziła męża z facetem kompletnie nieodpowiednim. Dziś ma problemy z psychiką, ale wciąż sprawia wrażenie osoby zaprzyjaźnionej z możnymi tego świata.

Reklama
Reklama

Nic dziwnego, że nowa pacjentka, Donatella, bierze ją początkowo za lekarkę. Dziewczyna właśnie przyjechała do kliniki poturbowana przez życie. Tęskni za synkiem, którego jej odebrano. Jest anorektycznie chuda, ma wytatuowane, pokaleczone ciało i wzrok spłoszonego zwierzęcia.

Te dwie kobiety zbliżą się do siebie. Jednego dnia, spontanicznie i trochę przez przypadek, wbiegną razem do autokaru, który zawiezie je do wolności. Ale czy na pewno do normalnego świata?

„Zwariować ze szczęścia" to tragikomedia: zabawna, szalona, z błyskotliwymi dialogami. O kobiecej solidarności i przyjaźni, o ludziach, którzy nie dają sobie rady ze sobą, ale też mają swoje tęsknoty.

– Napisałem kiedyś krótkie opowiadanie o przyjaźni na dnie dwóch kobiet. Przypomniało mi się ono, gdy kręciłem poprzedni film, „Kapitał ludzki". 4 marca, w moje urodziny, przyjechała do mnie żona, Micaela Ramazzotti. Valeria Bruni Tedeschi, która grała w moim filmie, zajęła się nią. Zobaczyłem, jak szły do kantyny na kawę. Valeria sprawiała wrażenie pewnej siebie właścicielki tego miejsca. Złapała Micaelę za rękę, a moja żona całkowicie się jej poddała. Pomyślałem, że muszę zrobić z nimi film.

Scenariusz Paolo Virzi napisał ze scenarzystką i reżyserką Francescą Archibugi.

– Zawsze piszę filmowe teksty we współpracy z kimś – mówi. – Najczęściej z Francesco Brunim, znamy się jeszcze z czasów szkolnych. Tym razem chciałem pisać z kobietą. Ale scenariusz – tak zazwyczaj ważny – tutaj był jedynie punktem wyjścia. Aktorzy go przeczytali i przyswoili, ale potem nie posługiwaliśmy się nim. Czekaliśmy, że przed kamerą wydarzy się coś nieoczekiwanego, może nawet ryzykownego.

Reklama
Reklama

Ogromnie dużo do „Zwariować ze szczęścia" wniosły obie aktorki. Zwłaszcza Valeria Bruni Tedeschi, nominowana za tę rolę do Europejskiej Nagrody Filmowej.

– W tym filmie wszystko było mi bliskie – powiedziała mi aktorka w ubiegłym roku w Cannes. – Mam mnóstwo przyjaciółek. Uwielbiam kobiety tak bardzo, że aż czasem się zastanawiam, czy nie jestem biseksualna. A poza tym intrygował mnie temat psychicznej choroby. Przygotowując się do roli, chodziłam do szpitali, rozmawiałam z pacjentami. Dzisiaj wiem, że chcąc zrozumieć podłoże depresji i schorzeń psychicznych, trzeba sięgnąć do przeszłości pacjenta, dogrzebać się traum, które wywołały wielki ból, jaki się w nich zagnieździł. A sama rola? Starałam się poddać instynktowi, wyrzucić z siebie policjanta, który zazwyczaj pilnuje mojego zachowania.

Najważniejszy jest jednak w filmie właśnie ból. Choroba XXI wieku. Rozmijanie się ludzi i potworną presję pokazał Virzi już wcześniej w „Kapitale ludzkim" – o dwóch pokoleniach Włochów, którzy pod przykrywką dobrobytu i samozadowolenia ukrywają ogromne rozczarowania.

– Jest to zjawisko bardzo powszechne – przyznaje Paolo Virzi. – Dlatego w „Kapitale ludzkim" też pojawiał się psychiatra próbujący pomóc ludziom, dla których obsesją stał się wyścig. Presja społeczna, żądza sukcesu, moralny relatywizm i konsumpcjonizm zabijają. Dzisiaj na Zachodzie coraz silniejszy jest również lęk. Przed wojną, zagrożeniem terrorystycznym, przemocą, śmiercią. Jesteśmy samotni. Potrzebujemy miłości, a nie czujemy się kochani. Potrzebujemy oparcia, a mamy go coraz mniej. To wszystko rodzi niepokój mogący przekształcić się w chorobę.

Virzi mówi, że ma w tej materii również doświadczenia osobiste, rodzinne:

– Moja matka miała problemy. Chciała nawet, żebym został lekarzem, bo stale potrzebowała recept. Niestety, nie wybrałem studiów na Akademii Medycznej. Ona pogodziła się z tym dopiero wtedy, gdy jako reżyser zyskałem trochę sławy i mogłem jej zapewnić dostęp do znanych doktorów. A i tak mam wrażenie, że wykonuję pracę terapeuty. Kino w pewien sposób pełni funkcje terapeutyczne. Opowiadam historie, które są ludziom potrzebne. Nie wiem, czy sztuka może kogokolwiek wyleczyć. Ale próbuję przynajmniej nakłonić widzów, by zaakceptowali, że nie są perfekcyjni.

Film
Oscary 2026: Krótkie listy ogłoszone. Nie ma „Franza Kafki”
Film
USA: Aktor i reżyser Rob Reiner zamordowany we własnym domu
Film
Nie żyje Peter Greene, Zed z „Pulp Fiction”
Film
Jak zagra Trump w sprawie przejęcia Warner Bros. Discovery przez Netflix?
Film
„Jedna bitwa po drugiej” z 9 nominacjami Złotych Globów. W grze Stone i Roberts
Materiał Promocyjny
Działamy zgodnie z duchem zrównoważonego rozwoju
Reklama
Reklama
REKLAMA: automatycznie wyświetlimy artykuł za 15 sekund.
Reklama
Reklama