W piękny sposób pamięta o drugim człowieku. Potrafi zadzwonić tylko po to, żeby powiedzieć dobre słowo – zgodnym chórem mówią goście aktorki.
II wojna światowa była dla Barbary Krafftówny końcem szczęśliwego dzieciństwa, w którym była śpiewającą księżniczką – a do tego psotną.
- Często padało nerwowe pytanie: gdzie jest Basia? – pamięta aktorka.
Jej starsza siostra uczęszczała w czasie okupacji do tajnego studia aktorskiego Iwo Galla i zabrała ją ze sobą, gdy nie było Basi z kim zostawić w domu. Dostała do nauczenia się wierszyk. Spodobało się jej. A Gall także stał się jej mistrzem. Do ich grona wpisuje także Marię i Edmunda Wiercińskich.
– Ważny jest warsztat, panowanie nad ciałem – technika warsztatowa w każdym czasie daje mi niewyczerpane źródło operowania własnym ciałem mimo upływającego czasu i zmiany form – mówi Barbara Krafftówna w krótkim, acz treściwym wykładzie. - Jestem z poprzedniej epoki filmowej, gdy oddzielnie nagrywało się słowo, a oddzielnie szła taśma obrazkowa.