– Wykazaliśmy dobrą wolę, z 700 zł średniej podwyżki miesięcznie zeszliśmy na 600 zł albo jednorazową wypłatę dla pracowników jeszcze w tym roku nieco ponad 8 tys. zł, ale zarząd upiera się przy swoim – mówi Krzysztof Łabądź ze związku zawodowego Sierpień ‘80. Zarządy Budryka i Jastrzębskiej Spółki Węglowej (do niej w styczniu ma być włączona kopalnia, a strajkujący żądają wyrównania płac do poziomu w nowej firmie) zaproponowały 17 proc. podwyżki w tym roku i ok. 8 proc. wyrównania w przyszłym.
– To oznaczałoby 1350 zł jednorazowo jeszcze w tym roku oraz pensje wyższe o kilkaset złotych w przyszłym i na to nas stać; gdybyśmy mieli spełnić żądania protestujących, to jeszcze w tym roku musielibyśmy znaleźć dla nich ok. 26 mln zł, zresztą w przyszłym roku też – oblicza Piotr Bojarski, prezes Budryka. – A przez trwający od 17 grudnia strajk firma odnotowała już blisko 20 mln zł strat.
Związkowcy przyznają, że rozważają możliwość protestu okupacyjnego pod ziemią. – Na razie nikogo nie chcemy na to narażać, ale nie wiem, co się stanie po Nowym Roku – przyznaje Łabądź.
– W kopalni strajk prowadzi 350 – 400 osób, pozostałych 2000 ludzi chce pracować – przekonuje Jarosław Zagórowski, prezes JSW, i zauważa, że protestują cztery związki zawodowe, a pięć (w tym największe: „Solidarność“ i Związek Zawodowy Górników w Polsce) protestu nie popiera. – Tym, co strajkują, za czas strajku zapłata się nie należy, a tym, co chcieliby pracować, a nie mają możliwości, zostanie wypłacona dniówka – zapewnia Zagórowski. W JSW związkowcy też grozili strajkiem, jednak po kilku dniach rozmów dogadali się co do podwyżek o 9,5 proc. na 2007 r. i o 8 proc. na 2008 r.
W Budryku nowego terminu kolejnego etapu rozmów na razie nie ustalono. Obie strony liczą tu na mediatora – Jerzego Markowskiego, byłego dyrektora kopalni Budryk i byłego wiceministra gospodarki. Górnicy apelują też do ministra gospodarki o zajęcie stanowiska w konflikcie. Jednak zdanie resortu jest niezmienne – płace to sprawa między zarządami spółek a załogą.