– Jeśli Unia Europejska dojdzie do wniosku, że krajom Wspólnoty potrzeba jest energetyka jądrowa, to można się spodziewać, że zaproponuje handel certyfikatami na energię jądrową, tak jak to zrobiła z energią odnawialną – mówi prof. Popczyk. – Zatem wtedy może się okazać, że lepiej i łatwiej będzie importować energię tego typu, a nowe reaktory powstaną w krajach, które mają największe doświadczenie w tego typu inwestycjach.
Wokół Polski powstają lub planowane są kolejne siłownie nuklearne. Mają powstać m.in. na Słowacji, w Bułgarii, Rumunii. Nowe reaktory po 2015 roku mają powstać także na Białorusi.
Liderem w wykorzystaniu energii z elektrowni jądrowych jest Francja, która planuje kolejne inwestycje – m.in. w trakcie budowy jest nowy reaktor w Falmanville, w sumie w tym kraju działa ich już 59. Na początku stycznia brytyjski rząd zaakceptował plan budowy nowej elektrowni nuklearnej w tym kraju. Ostatnio reaktor na Wyspach Brytyjskich oddano do użytku w 1995 r. Francuski EdF już zapowiedział, że w ciągu dziewięciu lat może wybudować Brytyjczykom cztery reaktory, a zainteresowanie tego typu projektami wyrazili także szefowie niemieckiego E. ON. Obecnie 15 z 27 państw członkowskich Unii Europejskiej korzysta z energii wyprodukowanej w elektrowniach nuklearnych. Gdy jedne kraje ogłaszają nowe projekty, inne – jak Niemcy – są zdecydowane stopniowo zamykać istniejące zakłady. Do 2021 r. wszystkie (a jest ich 17) zakończą pracę.
Prof. Jan Popczyk z Politechniki Śląskiej w Gliwicach wskazuje na bardzo poważny problem, jakim będzie rozbudowa sieci w kraju, by energia z elektrowni nuklearnej dotarła do odbiorców.
– Tym bardziej że propozycje lokalizacji elektrowni, jakie dotąd się pojawiają, wskazują na miejsca korzystne dla samych projektów, ale źle uwarunkowane pod względem przesyłu energii jak Żarnowiec, Kopań, Warta-Klempicz, Nowe Miasto, Małkinia, Wyszków Chodcza czy Gościeradów – dodaje prof. Popczyk. Zatem dla naszego kraju bardziej korzystnym rozwiązaniem może się okazać rozbudowa połączeń z krajami sąsiednimi, dzięki którym zwiększymy import energii, niż budowa samej elektrowni atomowej i przyłączenie jej do sieci krajowej. – Skoro istnieje unijny rynek energii elektrycznej, to import energii będzie lepszym rozwiązaniem, bo pozbawionym ryzyka, zwłaszcza że opłata przesyłowa wpłynie w niewielkim stopniu na cenę w naszym kraju, może nawet będzie mniejsza niż w przypadku elektrowni zlokalizowanych w kraju – to trzeba sprawdzić – dodaje prof. Popczyk. Jego zdaniem trzeba też wziąć pod uwagę fakt, że decyzje o kosztownych inwestycjach w energetykę atomową dadzą efekt w postaci wyprodukowanej energii elektrycznej dopiero po kilkunastu latach. – Wobec bardzo szybkiego postępu technologicznego na świecie istnieje więc wielkie ryzyko nietrafionych inwestycji – dodaje.
Wypowiedzi polityków na temat elektrowni jądrowej w Polsce należy traktować raczej jako deklaracje wsparcia dla nowoczesnych technologii niż faktyczny zamiar podjęcia decyzji o budowie. Zresztą mówienie teraz o konkretnej technologii, którą wykorzystamy dopiero około 2030 r., byłoby błędem. Nie da się dziś dokładnie zaplanować i określić inwestycji, która ma się rozpocząć za 15 lat, a zakończyć za 20. Obecnie testowane są nowoczesne rozwiązania w energetyce jądrowej, np. reaktory wysokotemperaturowe lub z neutronami prędkimi, są to jednak pojedyncze instalacje o charakterze doświadczalnym. Niektórzy eksperci wskazują na możliwość budowy małych siłowni kontenerowych, które można ustawić i wykorzystać praktycznie w dowolnym miejscu w kraju. Bez względu jednak na to, czy w Polsce podejmiemy decyzję o budowie elektrowni nuklearnej, i tak musimy w najbliższych latach poprawić efektywność energetyczną i zwiększyć produkcję energii ze źródeł odnawialnych.