Najpierw potrzebna jest zgoda społeczna

Rozmowa: Jerzy Niewodniczański, prezes Państwowej Agencji Atomistyki

Publikacja: 31.01.2008 01:34

Najpierw potrzebna jest zgoda społeczna

Foto: Rzeczpospolita

Rz: Czy Polska powinna mieć elektrownię atomową?

Jerzy Niewodniczański: Jesteśmy jako kraj otoczeni wieloma elektrowniami jądrowymi, niektóre zlokalizowane są bliżej naszych granic niż Warszawa, ale nie mamy wpływu na to, co tam się dzieje, ani tym bardziej kontroli nad nimi. Za kilka lub kilkanaście lat, gdy międzynarodowa wymiana energii – w tym i Polski z sąsiadami wzrośnie, może się okazać, że i tak kupujemy znaczne ilości energii wyprodukowanej w elektrowniach jądrowych. Zatem faktycznie będziemy ich odbiorcami. Ale to nie główny powód do budowy takiego zakładu na naszym terytorium. Jeśli weźmiemy pod uwagę stale rosnący popyt na energię i plany inwestycyjne istniejących elektrowni, to nawet przy zwiększeniu produkcji energii ze źródeł odnawialnych, które wymuszają nowe regulacje Unii Europejskiej, okazuje się, że i tak za kilkanaście lat możemy mieć deficyt mocy. Tę lukę może wypełnić elektrownia jądrowa. Jestem pewien, że energetyka jądrowa w Polsce będzie.

Obecny rząd jest trzecim, którego przedstawiciele mówią o planie budowy elektrowni atomowej w kraju. Za każdym razem są to tylko zapowiedzi i sugestie. Co trzeba zrobić najpierw, by w ogóle móc przygotowywać projekt takiej inwestycji??

Przy tego typu projektach najmniej kłopotliwa wydaje się sama budowa, trwa około pięciu lat. Znacznie bardziej czasochłonne są przygotowania – i nie chodzi o fazę projektową, ale poważniejsze wyzwania. Podstawowym jest decyzja rządu i parlamentu: „budujemy”, ale by taka zapadła, musi być akceptacja społeczna. Żaden polityk nie poprze takiej inwestycji, jeśli tej zgody społecznej nie będzie. Elektrownia atomowa to taki „gorący kartofel” dla każdego polityka.

Elektrownia jądrowa miałaby więcej zwolenników, gdyby nie obawy o zagospodarowanie i przechowywanie odpadów radioaktywnych. To jeden z głównych problemów?

Niepoważne byłoby podejmowanie decyzji o budowie elektrowni jądrowej bez konkretnego planu i mechanizmu zabezpieczenia odpadów. Od początku trzeba na ten cel zapewnić odpowiednie pieniądze. Mogą pochodzić ze sprzedaży energii wyprodukowanej w elektrowni – po prostu w jej cenie uwzględnione byłyby też koszty odpadów.

We Francji część odpadów przechowywana jest w specjalnych blokach i podobno nie stanowią problemu. Jednak ekolodzy w wielu krajach protestują, a problem zagospodarowania odpadów pozostaje ciągle nierozwiązany. Jak Polska mogłaby sobie z nim poradzić?

Rzeczywiście odpady można przechowywać w blokach betonowych, ale tylko te średnio i niskoatywne. Paliwo wypalone można składować głęboko pod ziemią. Pierwsze na świecie tego typu składowisko powstaje w Finlandii i nie wzbudza wielu kontrowersji, bo znajduje się praktycznie na terenie elektrowni. Składowisko budują też Szwedzi, a około 2020 roku nowe składowisko odpadów tzw. cywilnych, czyli z elektrowni jądrowych, będzie gotowe w Newadzie. Rosjanie mają swoje własne pod ziemią na Syberii w rejonie Semipałatyńska i gotowi są za odpowiednie opłaty przechowywać odpady z innych państw. To praktycznie jedyny teraz kraj na świecie, który oferuje tego typu usługę. Francuzi natomiast specjalizują się w przerobie odpadów z elektrowni jądrowych i robią to na potrzeby różnych państw – m.in. Niemiec, Belgii, Wielkiej Brytanii. Nie składują ich, a po przerobieniu odsyłają właścicielowi. Kilka lat temu głośne były protesty ekologów niemieckich, którzy kładli się na torach, chcąc zatrzymać transport odpadów z Francji, ale tak naprawdę to były ich – czyli niemieckie odpady, które Francuzi jedynie przerobili.

Jeśli nawet udałoby się pozyskać opinię publiczną, to taka inwestycja nie jest projektem jednej kadencji czy jednego rządu?

Po przekonaniu społeczeństwa i ostatecznej decyzji władz kraju, trzeba będzie opracować program kształcenia kadr. Polskie uczelnie będą mogły uruchomić nowe kierunki studiów związane z energetyką jądrową – teraz nie mają ku temu powodu, bo nie ma sensu ich otwierać, skoro absolwenci nie znajdą w kraju pracy. Bez kadr nie tylko nie zaczniemy budować elektrowni, ale i potem nie będziemy mieć ludzi, którzy by ją nadzorowali. I nie chodzi tylko o wysokiej klasy specjalistów, bo ci i tak będą musieli dokształcić się za granicą, ale nawet o personel pomocniczy. Jako Agencja mamy m.in. obowiązki dozoru jądrowego, ale jest u nas zaledwie garstka fachowców w tej dziedzinie.

W każdym kraju energetyka jądrowa objęta jest specjalnym prawodawstwem. W Polsce mamy prawo atomowe, czy to wystarczy?

Nasze prawo atomowe dotyczy bezpieczeństwa jądrowego i ochrony radiologicznej, ale trzeba będzie przygotować niektóre odrębne przepisy dla elektrowni atomowej. Niektóre z nich będą zależały od przyjętej technologii. Ale nie da się tego zrobić, jeśli nie uzgodnimy najpierw miejsca budowy i technologii. Ustawa w pewnych sprawach musi odnosić się do konkretnego projektu.

Nikt nie ma wątpliwości, nawet jeśli nie jest ekspertem, że elektrownia atomowa to nietypowa inwestycja i nawet jeśli będzie dobre prawo i wykształceni ludzie, to jeszcze za mało, by powstała. Koszty budowy są bardzo wysokie – minimum kilka miliardów euro. Wprawdzie banki chętnie finansują duże projekty, jeśli tylko mają pewność, że produkt – w tym przypadku energia – zostanie sprzedany, ale i tak bez gwarancji państwa się nie obejdzie…

Rzeczywiście, potencjalny inwestor będzie potrzebował gwarancji finansowych lub pewności, że elektrownia zostanie uruchomiona. Nikt nie chciałby wybudować zakładu, który potem z powodów pozamerytorycznych nie mógłby produkować. A tak było w Austrii – powstała elektrownia atomowa, ale nie działa. Gdy już była gotowa, grupa polityków zaproponowała referendum i większość społeczeństwa opowiedziała się przeciwko otwarciu zakładu. Polski nie stać na takie inwestycje.

Załóżmy, że w Polsce będzie poparcie społeczne dla elektrowni atomowej, politycy podejmą decyzję, zmienimy prawo i znajdziemy inwestora z pieniędzmi. Kiedy taki zakład mógłby powstać?

Od decyzji do uruchomienia produkcji potrzeba około 15 lat. Ale nie wiemy, kiedy ta decyzja zapadnie. Wydaje się więc, że energię z własnej elektrowni jądrowej możemy mieć w naszym systemie najwcześniej około 2025 roku.

Ekonomia
Gaz może efektywnie wspierać zmianę miksu energetycznego
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Ekonomia
Fundusze Europejskie kluczowe dla innowacyjnych firm
Ekonomia
Energetyka przyszłości wymaga długoterminowych planów
Ekonomia
Technologia zmieni oblicze banków, ale będą one potrzebne klientom
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Ekonomia
Czy Polska ma szansę postawić na nogi obronę Europy