PKO BP oferuje do 24 lipca 16-miesięczną lokatę strukturyzowaną. Można na niej zarobić maksymalnie 9,34 proc., czyli 7 proc. w skali roku (od tego trzeba jeszcze odjąć 19-proc. podatek Belki). Oprocentowanie będzie zależeć od relacji kursu euro do złotego w okresie trwania lokaty.
Dwudziestego drugiego dnia każdego z 16 miesięcy będzie sprawdzamy kurs euro do złotego. Jeśli znajdzie się w określonym przedziale, wówczas bank za dany miesiąc naliczy 0,5838 proc. odsetek. Łącznie można więc zainkasować 9,34 proc.
Przedział, w którym ma mieścić się kurs, zostanie określony zaraz po zakończeniu zapisów na lokatę. PKO BP sprawdzi kurs euro do dolara. Następnie odejmie od niego 48,5 gr i w ten sposób ustali dolną granicę przedziału. Po dodaniu do kursu 1,5 gr zostanie wyliczona górna granica. Bank zakłada więc dalsze umacnianie się naszej waluty wobec euro.
Można oczywiście zająć się szacowaniem prawdopodobieństwa, że kurs będzie mieścić się w tak zdefiniowanych widełkach; jest to z pewnością bardziej realne niż zmiana tendencji i wzrost notowań euro. Dywagacje takie nie mają jednak sensu. Nawet jeśli założony przez PKO BP scenariusz się spełni, klient nie zyska za wiele. Mniejsze banki oferują obecnie 7 proc. w skali roku, a nawet więcej, na standardowych lokatach. I ich oferta nie jest obwarowana spełnieniem żadnych warunków.
W tym kontekście propozycja PKO BP prezentuje się kuriozalnie. Nie zapewnia premii za ryzyko, jakim jest odzyskanie po 16 miesiącach – w najgorszym przypadku – tylko zainwestowanego kapitału. Choć parametry tej oferty są bardzo kiepskie, jej popularność może przebić wszystkie oferowane dotąd produkty strukturyzowane, ponieważ PKO BP jest największym bankiem detalicznym. W mediach pojawiły się szacunki, że bank ma szansę pozyskać od klientów 1 mld zł.