Ministerstwo Skarbu Państwa zdecydowało o zwiększeniu dyskonta dla krajowych inwestorów finansowych i graczy indywidualnych w wartej około 2,8 mld zł ofercie publicznej Enei. Ci drudzy mają jeszcze dwa dni na zapisy na akcje w ofercie spółki. Obecnie cena minimalna dla tej grupy inwestorów wynosi 15,4 zł i jest o 20 proc. niższa od zaoferowanych zagranicznym spółkom z branży energetycznej. Czy większe dyskonto zachęci polskich inwestorów do kupna akcji?
– Na pewno uatrakcyjnia to ofertę Enei, ale wciąż jest ona wyżej wyceniana od innych spółek z branży, dlatego nie liczę na masowe zapisy – mówi Jarosław Dominiak, prezes Stowarzyszenia Inwestorów Indywidualnych. Podobnie jest ze strony wielu inwestorów finansowych. – Nie kupimy akcji Enei z prostej przyczyny: są za drogie – mówi „Rz” szef jednego z czołowych polskich TFI. Ale część dużych funduszy, w tym emerytalnych, nie podjęła jeszcze decyzji w sprawie Enei – mają na to czas do 3 listopada.
Inaczej jest w przypadku firm z branży, które w zamian za dostęp do nowego rynku są w stanie zapłacić wyższą cenę. – Nie wykluczam, że złożymy ofertę w IPO Enei – mówi „Rz” Torbjorn Wahlborg, prezes Vattenfall Poland.
Decyzja ma zapaść dziś. Szwedzki koncern liczy na pakiet 10 – 15 proc. akcji. Zdaniem Wahlborga kupno większej liczby papierów byłoby możliwe, gdyby nie zgłosił się drugi inwestor branżowy. Jednak Enea zastrzegła, że chce mieć dwóch takich inwestorów, a z informacji „Rz” wynika, iż kilka podmiotów prowadzi negocjacje ze spółką. Jest wśród nich m.in. czeski CEZ.
– Gdybyśmy złożyli ofertę dotyczącą Enei, byłby to prawdopodobnie pierwszy taki przypadek w naszej historii. Zasadniczo chcemy pakietu kontrolnego – dodał Torbjorn Wahlborg. Szwedzki Vattenfall liczy, że gdy zostanie udziałowcem mniejszościowym Enei, ułatwi mu to w przyszłości zakup kontrolnego pakietu spółki od Skarbu Państwa, który po pierwszym etapie prywatyzacji będzie kontrolował ok. 70 proc. akcji.