Wczoraj po porannym umocnieniu, w ciągu dnia złoty raz tracił, a raz zyskiwał w stosunku do innych walut. Ostatecznie lekko osłabił się wobec euro i dolara. Na koniec dnia euro kosztowało 3,53 zł, a dolar 2,80 zł. Złoty zyskał zaś wobec franka szwajcarskiego, który kosztował 2,39 zł.
– Obserwowane wahania miały związek przede wszystkim z dużymi transakcjami dokonywanymi przez firmy korporacyjne, a nie z działalnością banków inwestycyjnych – mówi Marcin Bilbin, diler walutowy Pekao. – To był spokojny dzień na tle tego, co działo się w październiku. Być może to wynik przedłużenia okresu świątecznego, a może wynik stabilizacji polskiej waluty – zastanawia się diler.
Październikowa duża zmienność na rynku i w rezultacie osłabienie złotego były wynikiem wyprzedawania polskiej waluty przez zagraniczne banki inwestycyjne. W tej chwili już prawie nie ma transakcji, które byłyby przez nie inicjowane. Wczoraj bank Credit Suisse ogłosił też korektę prognoz kursu euro. Bank zakłada, że na koniec tego roku za euro płacić będziemy 3,7 zł, a pod koniec 2009 r. 3,75 zł.
– Moim zdaniem kurs stabilizacji jest niższy i będzie oscylował wokół 3,5 – 3,6 zł za euro – twierdzi Bilbin. – Tak naprawdę jednak wszystko zależy od decyzji Rady Polityki Pieniężnej. Jeśli zdecyduje się ona na cięcie stóp procentowych, to z pewnością będzie to czynnik osłabiający złotego.
Wczoraj w „Rz” Jan Czekaj z RPP zasugerował, że Rada może obniżyć stopy jeszcze w 2008 r. Również wicepremier Waldemr Pawlak uważa, że obniżka stóp w grudniu byłaby dobrym ruchem. Ale już Dariusz Filar z RPP tonuje te oczekiwania. – W podsumowaniu bilansu ryzyka inflacyjnego podkreśliliśmy, że w obecnej sytuacji ryzyko ukształtowania się inflacji powyżej celu inflacyjnego, jak też poniżej celu jest takie samo – podkreśla Filar. – To sugeruje raczej nieruszanie stóp – dodaje.