Taki obowiązek nakłada na samorządy znowelizowana ustawa o systemie oświaty (z 19 marca 2009). Według niej władze samorządowe co roku do 31 października mają przedstawić radnym informację o sytuacji oświaty na ich terenie za poprzedni rok szkolny. Mają też podać, jakie wyniki osiągnęli uczniowie na sprawdzianie po podstawówce, na egzaminie gimnazjalnym i na maturze.

– Główny cel to podanie lokalnej społeczności pełnej informacji o osiągnięciach szkół – mówi dr Jerzy Lackowski, dyrektor Studium Pedagogicznego Uniwersytetu Jagiellońskiego. – Raporty będą pokazywać mieszkańcom, czy następuje postęp czy też regres osiągnięć uczniów danej gminy.

Informacje o wynikach każdej ze szkół samorządy dostaną z okręgowych komisji egzaminacyjnych. Niektóre samorządy już się zastanawiają, jak je opracować. – Powołaliśmy pracownię badań i analiz, bo nie chcemy podawać suchych liczb i robić rankingów najlepszych i najgorszych szkół. Chcemy natomiast, by radni dowiedzieli się, czy jakość nauczania się poprawia w danej placówce czy też nie oraz jaki jest przyrost wiedzy i umiejętności uczniów. Pokażemy też, jak nasze miasto wypada na terenie województwa i kraju – mówi Wojciech Janowicz, dyrektor Departamentu Edukacji, Kultury i Sportu Urzędu Miejskiego w Białymstoku. Zaznacza, że podanie do publicznej wiadomości osiągnięć szkół będzie motywować nauczycieli, a radnym pomoże w decydowaniu o budżecie na oświatę, np. o pieniądzach na zajęcia pozalekcyjne czy dodatki motywacyjne dla nauczycieli. – Zastanawiamy się nad przyznawaniem certyfikatu jakości szkołom, które wykażą się postępami – dodaje.

Jednak Marek Pleśniar, dyrektor biura Ogólnopolskiego Stowarzyszenia Kadry Kierowniczej Oświaty, obawia się, że niektóre samorządy mogą uzależniać finansowanie szkół od ich efektów nauczania. – Szkoła nie jest fabryką, by z roku na rok produkować coraz lepsze wyniki. Samorząd, który decyduje o pieniądzach na oświatę, nie powinien interpretować wyników, tylko ograniczyć się do ich sprawozdania. Interpretacja wyników to zadanie kuratorów oświaty – uważa.

Samorządowcy są innego zdania: – Nic złego nie widzę w tym, by nauczyciele ze szkół, które dobrze pracują, otrzymywali większy dodatek motywacyjny do pensji – ripostuje Tadeusz Narkun ze Związku Powiatów Polskich. Dodaje, że raporty mogą też posłużyć prognozom rozwoju oświaty. – W powiatach szczególnie należałoby się przyjrzeć szkolnictwu zawodowemu. Raport może służyć dyskusji nad otwieraniem nowych kierunków kształcenia – przekonuje.