Sztuka ważniejsza niż zyski

Teatr prywatny nie jest inwestycją, dzięki której inwestor trafi na listę najbogatszych Polaków. Ale daje satysfakcję z kontaktu ze sztuką i bohemą artystyczną

Publikacja: 31.07.2009 01:40

Teatr Polonia Krystyny Jandy jest uważany za przykład sukcesu prywatnej sceny. Ale nawet on nie utrz

Teatr Polonia Krystyny Jandy jest uważany za przykład sukcesu prywatnej sceny. Ale nawet on nie utrzyma się bez sponsorów. Jest nim francuska firma ubezpieczeniowa Axa. Na zdjęciu Krystyna Janda i Maciej Stuhr w sztuce „Boska” Petera Quiltera w reżyserii Andrzeja Domalika

Foto: Fotorzepa

– Wiem, że na teatrze się nie wzbogacę, chcę tylko, aby koszty produkcji spektakli się zwracały – mówi Emilian Kamiński, dyrektor najmłodszego na warszawskiej scenie Teatru Kamienica, który ruszył w marcu. – Nie jestem biznesmenem, tylko mecenasem sztuki.

Najlepiej prosperujące sceny prywatne generują od 4 do 7 mln rocznego przychodu. Jest ich zresztą w Polsce zaledwie kilka. Do takiej działalności zniechęcają ogromne koszty stałe wynikające z prowadzenia takiej instytucji. – Nie jest to interes, na którym można zarobić. Całość zysków przeznaczana jest na wydatki bieżące i nie starcza nawet na produkcje nowych spektakli – opowiada dyrektor Teatru Polonia Roman Osadnik.

Taka instytucja prosperuje prawidłowo, jeśli w bilansie zysków i strat wychodzi na zero.

[srodtytul]Firma czy wspólnota[/srodtytul]

Zwykle sceny prywatne funkcjonują jako fundacje albo stowarzyszenia, co daje im możliwość uzyskania dotacji celowych od władz miasta albo Ministerstwa Kultury. Wyjątkiem jest warszawski Teatr Bajka, który działa jako spółka z.o.o. Ale ich dyrektorzy często dodatkowo zakładają firmy, które współpracują z tą instytucją, tak jest m.in. w Teatrze Kamienica, a było w Teatrze Nowym w Krakowie.

– Prowadziliśmy agencję artystyczną, ale zrezygnowaliśmy z działalności gospodarczej, ponieważ jej koszty okazywały się większe od zysków – mówi dyrektor Teatru Nowego Piotr Sieklucki.

Chociaż teatry prywatne działają według praw wolnorynkowych i funkcjonują prawie jak firmy, to jednak w dużej mierze istnieją dzięki wielkiemu zaangażowaniu swoich pracowników. Ich największy majątek to ludzie.

Na początku działalności warszawskiej Sceny Capitol jedna osoba obsługiwała kilka stanowisk. Ludzie pracowali nawet po 48 godzin bez snu. Ale nie tylko tu.

– Praktycznie nie wychodzimy z naszej siedziby. Może to banalne, ale teatr jest naszym drugim domem. Nawet w weekend trzeba chociaż na chwilę tu wpaść. Gdyby to był zwykły zawód, a nie praca związana ze sztuką, nie dałoby się wytrzymać – przekonuje Roman Osadnik. [srodtytul]Pierwsze kroki[/srodtytul]

Najłatwiejszy start miał warszawski Teatr Polonia Krystyny Jandy. Dzięki jej popularności media zainteresowały się projektem. – Widzowie zaufali Jandzie. Teraz kupują bilety na nowe spektakle w ciemno, bo cenią jej artystyczne wybory – mówi Osadnik. Ważniejsze niż promocja jest jednak szukanie dofinansowania u sponsorów. Teatr Polonia wspiera firma AXA. – Bez pomocy z zewnątrz nie przetrwalibyśmy – tłumaczy dyrektor.

Warszawski Teatr Bajka może się pochwalić coraz lepszymi wynikami finansowymi, ale początki tej sceny były trudne. – Nie mieliśmy sprecyzowanej oferty dla widza. Na pierwszych spektaklach zajętych było tylko kilkadziesiąt miejsc, a graliśmy zaledwie kilka razy w miesiącu. Pierwszym osiągnięciem było przekonanie ludzi, że jesteśmy teatrem repertuarowym, np. wygrywając walkę, aby w gazetach figurować wśród scen zawodowych, a nie offowych – mówi dyrektor Grzegorz Biskupski.

Teatr Nowy w Krakowie powstał dzięki mecenasowi. – Krakowski biznesmen Janusz Marchwiński udzielił nam lokalu na ul. Gazowej w dziesięcioletnią dzierżawę i pomógł przystosować miejsce na potrzeby sceny – mówi Sieklucki.

Teatry prywatne korzystają nie tylko z pieniędzy sponsorów, ale też starają się o dotacje celowe z kasy państwowej albo ze środków międzynarodowych. – Bez dotacji z Unii Europejskiej teatr nie miałby szans powstać – mówi Emilian Kamiński. – Pomogła nam również firma Spec, która stale wspiera naszą scenę. Ale szukamy też innych rozsądnych partnerów.

[srodtytul]Sztuka w trudnych czasach[/srodtytul]

Kryzys nie zajrzał na razie do kasy Teatru Polonia. – Nasz główny sponsor nie zamierza się wycofać. Zobaczymy, co będzie z widzami. Jak ludzie zaczną tracić pracę, to w pierwszej kolejności zrezygnują z teatru – obawia się Roman Osadnik.

Istnieje jednak ryzyko, że państwo przestanie pomagać. A Teatr Polonia czy Nowy w Krakowie korzystają z dofinansowania władz. – W tym sezonie dostaliśmy pieniądze, ale odrzucono wszystkie nasze projekty na następny rok, chociaż były one kontynuacją wcześniej zatwierdzonych. Nie wiemy, czy nie zostaniemy zmuszeni do zawieszenia działalności na trzy miesiące – mówi Sieklucki.

Za to pełen optymizmu jest Grzegorz Biskupski. – Teatr w czasie kryzysu jest stabilną inwestycją. Jeśli ma wyrobioną markę, ludzie zawsze chętnie go odwiedzą. Nie zważamy na krachy na giełdach i zamierzamy się rozwijać – przekonuje dyrektor Bajki.

Jednak prowadzenie własnej sceny zawsze jest wielkim ryzykiem, nawet jeśli teatr osiągnie równowagę finansową. – Wystarczą dwie nieudane premiery – mówi Roman Osadnik – i będzie problem.

[ramka][srodtytul]Ile kosztuje przedstawienie[/srodtytul]

Wyprodukowania spektaklu w teatrze prywatnym kosztuje od 180 tys. nawet do 380 tys. zł. Wydatki tego rzędu dotyczą przedstawień tworzonych na dużą scenę (ponad 250 miejsc) z wykorzystaniem nowej scenografii i udziałem uznanego reżysera. Najwięcej kosztuje oryginalna dekoracja – nawet 150 tys. zł. Honoraria dla artystów, techników oraz innych osób biorących udział w powstawaniu widowiska (jak np. kostiumolog) mogą wynieść ponad 100 tys. zł dla dużej produkcji. Teatry wydają też coraz więcej pieniędzy na reklamę spektaklu – od 20 tys. do 75 tys. zł. Aktorzy za przygotowanie roli dostają od 3,5 tys. zł do 4 tys. zł.

W przypadku spektakli na małe sceny (około 100 miejsc) koszty są niższe. W Teatrze Nowym w Krakowie wyprodukowanie spektaklu kosztuje 60 tys. zł. Scenografia jest skromniejsza i nie wydaje się tyle na reklamę. Przedstawienia grane kilka lat przy dobrej frekwencji w końcu się zwracają. Jednocześnie zyski wypracowywane na bieżąco przez przedstawienia są i tak pochłaniane przez koszty stałe. [/ramka]

– Wiem, że na teatrze się nie wzbogacę, chcę tylko, aby koszty produkcji spektakli się zwracały – mówi Emilian Kamiński, dyrektor najmłodszego na warszawskiej scenie Teatru Kamienica, który ruszył w marcu. – Nie jestem biznesmenem, tylko mecenasem sztuki.

Najlepiej prosperujące sceny prywatne generują od 4 do 7 mln rocznego przychodu. Jest ich zresztą w Polsce zaledwie kilka. Do takiej działalności zniechęcają ogromne koszty stałe wynikające z prowadzenia takiej instytucji. – Nie jest to interes, na którym można zarobić. Całość zysków przeznaczana jest na wydatki bieżące i nie starcza nawet na produkcje nowych spektakli – opowiada dyrektor Teatru Polonia Roman Osadnik.

Pozostało 88% artykułu
Ekonomia
Gaz może efektywnie wspierać zmianę miksu energetycznego
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Ekonomia
Fundusze Europejskie kluczowe dla innowacyjnych firm
Ekonomia
Energetyka przyszłości wymaga długoterminowych planów
Ekonomia
Technologia zmieni oblicze banków, ale będą one potrzebne klientom
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Ekonomia
Czy Polska ma szansę postawić na nogi obronę Europy