O 18:48 za dolara trzeba było zapłacić 2,9865 zł, a za euro 4,0915 zł, wobec odpowiednio 3,0091 zł i 4,1007 zł w piątek pod koniec dnia.
Polska waluta pozostaje pod wpływem nastrojów na rynkach globalnych. Ich poprawa w dniu dzisiejszym, w odpowiedzi na to co w piątek wydarzyło się na Wall Street, gdy S&P500 na dwie godziny przed zamknięciem gwałtownie zawrócił, kończąc dzień na plusach i dając jednocześnie nadzieję na przynajmniej chwilowe wyhamowanie spadków, stała się impulsem do kupna złotego. Zapału kupującym wystarczyło tylko na pierwsze godziny handlu. Wówczas kurs USD/PLN spadł do 2,9687 zł, a EUR/PLN 4,0662 zł. Później trwała już tylko walka o to, żeby kolejny dzień nie zakończył się przeceną.
Umiarkowana skala dzisiejszych spadków USD/PLN i EUR/PLN, zwłaszcza w zestawieniu ze wzrostami w drugiej połowie poprzedniego tygodnia sugeruje, że rynek obawia się kontynuacji tych wzrostów. Dotyczy to zwłaszcza dolara. Po przełamaniu silnej strefy oporu 2,9265-2,9338 zł, jaką wyznaczało pięć kolejnych lokalnych szczytów utworzonych na przestrzeni ostatnich sześciu miesięcy, ma on otwartą drogę do 3,10-3,15 zł. W przypadku euro sytuacja nie jest już tak jednoznaczna.
Tym samym wzrosty w kierunku grudniowego szczytu (4,2141 zł), będącego pierwszym liczącym się oporem nie są przesądzone. Przynajmniej na gruncie analizy technicznej. Jest to jednak teraz znacznie bardziej prawdopodobny scenariusz niż powrót EUR/PLN w tym miesiącu do zeszłotygodniowego minimum (3,9530 zł).
Jutro złoty wciąż będzie pozostawał pod wpływem sytuacji na rynkach globalnych. Wobec braku istotnych publikacji makroekonomicznych, we wtorek należy oczekiwać kolejnych prób odbicia na rynkach akcji, co będzie lekko wspierać polską walutę.