Tona skarbów do wzięcia

Polska otrzymała 60 skrzyń wspaniałych starożytnych zabytków znad Nilu. Wykopali je nasi archeolodzy w Sudanie. Ale brakuje pieniędzy na transport tych skarbów do naszego kraju

Publikacja: 26.03.2010 01:49

Tona skarbów do wzięcia

Foto: Marcin Jamkowski/Adventure Pictures

Widocznie ta historia musi się kończyć dramatycznie (co nie oznacza, że źle), skoro dramatycznie się rozpoczęła: władze Sudanu zdecydowały o budowie tamy na Nilu w rejonie IV katarakty. Prace ruszyły. Chińczycy prowadzili je w imponującym tempie. Powstawał sztuczny zbiornik wodny o długości 180 km. I wtedy władze Sudanu wystąpiły z apelem o pomoc do międzynarodowej społeczności naukowej, a konkretnie – archeologicznej. W rejonie, który miał się znaleźć pod wodą, kwitło przed setkami lat bujne życie. Po minionych dziejach pozostały wspaniałe zabytki, świątynie, cmentarzyska, osady. A wszystko to na terenach dziewiczych, nietkniętych łopatą archeologa.

Władze w Chartumie nie dysponowały dostateczną ilością wykwalifikowanych archeologów, którzy mogliby podołać takiemu zadaniu. Stąd prośba o pomoc.

[srodtytul]400 sprawiedliwych[/srodtytul]

Już raz, w latach 1961 – 1964, międzynarodowa społeczność archeologów pomagała w Afryce. Po zbudowaniu tamy w Asuanie wody Nilu utworzyły sztuczny akwen – Jezioro Nasera. Pod wodą znalazło się 500 km doliny Nilu. Na apel UNESCO w ten rejon podążyło pospolite ruszenie 59 ekspedycji. Była wśród nich polska misja prof. Kazimierza Michałowskiego. Tymi pracami Polacy zyskali renomę, polska archeologia śródziemnomorska zasłużyła na międzynarodowe uznanie. Jego wyrazem było przekazanie Polsce chrześcijańskich fresków z Faras. Trafiły do Muzeum Narodowego w Warszawie. To druga tego rodzaju kolekcja na świecie, liczniejsza znajduje się w stolicy Sudanu Chartumie.

Z takimi referencjami Polacy nie mogli pozostać obojętni na apel o pomoc. Ale tym razem międzynarodowe pospolite ruszenie nie wchodziło w grę, choćby ze względu na konfigurację terenu czy zaopatrzenie w wodę. W czasie ostatniej ekspedycji, zakończonej przed dwoma tygodniami, Polacy dowozili wodę z najbliższych miast, Karimy lub Abu Hamed, samochodem terenowym nad brzeg Nilu, potem łodzią wiosłową przewozili na wyspę Safi, gdzie prowadzili wykopaliska, po czym jeszcze 3 km taszczyli na własnym grzbiecie – co dzień 40 litrów – bez czego dezynteria byłaby murowana. Nieprzyzwyczajeni do afrykańskich warunków badacze nie mieliby czego szukać.

Obecnie, w marcu 2010 roku, można powiedzieć, że akcja badań ratowniczych w rejonie IV katarakty nilowej została zakończona. Tama jest gotowa, poziom wody rośnie. Satysfakcja naukowców też. Rozkopywali osady, cmentarzyska, wydobywali spod piasku ruiny świątyń, twierdz. Lokalizowali ślady dawnego życia, jeżdżąc samochodem i robiąc zdjęcia z lotu ptaka za pomocą latawca (metoda opracowana przez dr. Bogdana Żurawskiego). Odkrywali zabytki z epoki kamienia i ze średniowiecza. Dzięki badaniom ratowniczym prowadzonym w ostatnich kilku latach podręczniki nubiologii (dla starożytnych Egipcjan ta kraina była Nubią) trzeba napisać od nowa. Zmieniły się poglądy na etnogenezę plemion regionu, na chronologię, demografię, chrystianizację tych ziem, ich znaczenie w pradziejach.

Podsumowaniem prac archeologicznych na terenach zalewanych już przez wodę zajmie się specjalny kongres w Londynie w sierpniu 2010 roku. Do British Museum przybędzie 400 archeologów. W trakcie prac kongresu świat się dowie, że wkład polskich uczonych w te badania jest mniej więcej taki jak „reszty świata”. Odzwierciedleniem tych proporcji jest lista referentów. Spośród pięciu wiodących referatów, trzy przygotowali i wygłoszą Polacy (Henryk Paner, Piotr Osypiński, Bogdan Żurawski).

[srodtytul]Ewenement[/srodtytul]

Ale nie tylko środowisko naukowe docenia nasz wkład w te badania. Władze Sudanu postanowiły podzielić się z Polską zabytkami wykopanymi przez polskich archeologów. Po połowie. I to w momencie, gdy nie jest już praktykowane na świecie wywożenie zabytków archeologicznych do krajów, z których pochodzą badacze. Egipt nie zezwala nawet na wywożenie do zagranicznych laboratoriów próbek do określenia wieku metodą węgla radioaktywnego 14C!

Tymczasem władze w Chartumie zezwalają na taki transfer. Podziału zabytków, także tych najcenniejszych, już dokonano. Te, które przypadają Polsce, znajdują się na razie w mieście Karima. Opiekuje się nimi Sudańczyk w służbie polskiej archeologii dr Mahmud el Tayeb z Centrum Archeologii Śródziemnomorskiej Uniwersytetu Warszawskiego. 14 skrzyń jest już spakowanych, wszystkich będzie około 60. Jedna tona zabytków. Są wśród nich groty strzał i włóczni od epoki kamienia do średniowiecza. Są naczynia i biżuteria z czasów, gdy kwitło królestwo Meroe, a egipskie karawany odwiedzały krainę Kusz (2500 lat temu, w tym czasie u nas rozkwitał Biskupin). Są stosy paciorków z kamieni, piękne gliniane naczynia, a nawet płyty wycięte ze skał, na których przetrwały ryty sprzed tysiącleci.

Całe to bogactwo prahistorii, wytwory starożytnego rękodzieła, czekają na przewóz do Polski, do Muzeum Archeologicznego w Poznaniu i do Muzeum Narodowego w Warszawie. Tym samym galeria sztuki nubijskiej pozyskana dzięki zasługom prof. Michałowskiego bardzo zyska na wartości. Galeria Faras jest monotematyczna, zbudowana z zabytków wczesnośredniowiecznej sztuki chrześcijańskiej. Teraz wzbogaci się o całą paletę zabytków ze wszystkich epok, przedstawi pełną sekwencję rozwoju kultury starożytnej Nubii, południowego sąsiada państwa faraonów. Muzeum Narodowe w Warszawie zorganizuje wystawę przywiezionych zabytków, otworzy je z wielką pompą, przybędą ministrowie kultury i spraw zagranicznych...

Albo nie przybędą, bo nie będzie czego pokazywać i otwierać. Zabytki dotrą do Polski, pod warunkiem że znajdzie się 14 600 dolarów – taką kwotę wykazuje kosztorys nadesłany z Chartumu do Centrum Archeologii Śródziemnomorskiej UW. Kosztorys obejmuje cło i fracht lotniczy – w grę wchodzi Lufthansa.

– W polskich, europejskich warunkach może to się wydawać dziwne, ale transport morski wcale nie jest lepszym i tańszym rozwiązaniem. Trzeba wynająć ciężarówkę i przewieźć skrzynie do Port Sudan. A tam wszystko jak za czasów Conrada: biurokracja, papierki, zezwolenia, agenci każący sobie słono płacić nie wiadomo za co, a bez agenta ani rusz. Już to przerabiałem i nie chciałbym tam więcej wracać – wyjaśnił w rozmowie z „Rz” dr Bogdan Żurawski.

[srodtytul]Finał[/srodtytul]

Przedwczoraj dr Bogdan Żurawski, odlatując do Sudanu, jeszcze nie wiedział, czy zabytki polecą czy popłyną, i czy w ogóle opuszczą Sudan. Zabrał ze sobą, z kasy Centrum Archeologii Śródziemnomorskiej UW, niewielką kwotę, „aby nadać sprawie bieg”. Jednak jest ona śmiesznie mała (choć na tyle duża, aby jedna polska misja archeologiczna nie wyruszyła w tym roku na badania, na przykład na Cypr).

Centrum wystąpiło o dofinansowanie z kasy Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego, ale – zakładając, że do niego dojdzie – i tak będzie to w najlepszym razie połowa potrzebnej sumy...

Widocznie ta historia musi się kończyć dramatycznie (co nie oznacza, że źle), skoro dramatycznie się rozpoczęła: władze Sudanu zdecydowały o budowie tamy na Nilu w rejonie IV katarakty. Prace ruszyły. Chińczycy prowadzili je w imponującym tempie. Powstawał sztuczny zbiornik wodny o długości 180 km. I wtedy władze Sudanu wystąpiły z apelem o pomoc do międzynarodowej społeczności naukowej, a konkretnie – archeologicznej. W rejonie, który miał się znaleźć pod wodą, kwitło przed setkami lat bujne życie. Po minionych dziejach pozostały wspaniałe zabytki, świątynie, cmentarzyska, osady. A wszystko to na terenach dziewiczych, nietkniętych łopatą archeologa.

Pozostało 90% artykułu
Ekonomia
Gaz może efektywnie wspierać zmianę miksu energetycznego
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Ekonomia
Fundusze Europejskie kluczowe dla innowacyjnych firm
Ekonomia
Energetyka przyszłości wymaga długoterminowych planów
Ekonomia
Technologia zmieni oblicze banków, ale będą one potrzebne klientom
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Ekonomia
Czy Polska ma szansę postawić na nogi obronę Europy