Podobno z tego powodu we wtorek sesje na giełdach nowojorskich zakończyły się pod kreską. Klasyczna krótka sprzedaż polega na tym, że gracz pożycza walory, których cena jego zdaniem spadnie. Następnie je sprzedaje, a później kiedy notowania rzeczywiście pójdą w dół odkupi je i odda inkasując różnicę w cenie. Na naszym rynku jeszcze to nie funkcjonuje. Za Odrą zakazano tez spekulacji na rynku obligacji rządowych za pośrednictwem tzw CDS-ów, które zabezpieczają przed niewypłacalnością emitenta.
Kanclerz Angela Merkel chce aby zakaz krótkiej sprzedaży wprowadziły też inne kraje Unii Europejskiej. Uważa, że „destrukcyjne rynki finansowe” trzeba poddać kontroli.
Podczas dzisiejszej debaty w parlamencie dotyczącej niemieckiego udziału w pakiecie pomocowym strefy euro dla państw w kryzysie oświadczyła, że 21 maja jej kraj przedstawi partnerom plan szybszych cięć deficytu budzetowego, surowszych kar dla państw łamiących reguły, a także mechanizm „kontrolowanej” upadlości w przypadkach, kiedy państwa strefy euro nie będą mogły uporać się z poblemami finansowymi. Merkel uważa, że sam rynek nie jest w stanie skorygować błędów.
Zakaz nagiej krótkiej sprzedaży miał uspokoić rynki tymczasem euro dzisiaj osłabiło się już do 1,2144 USD. Jednak John Lipsky, zastępca dyrektora Międzynarodowego Funduszu Walutowego, twierdzi, ze kurs euro jest bliski równowagi i nie powinien stwarzać problemów. Przypomniał, że wspólna waluta startowała z poziomu 1,17 USD.
[ramka]