Optymiści uważają, że w ciągu najbliższych sześciu miesięcy szwajcarska waluta jednak trochę osłabnie do poziomu 2,7-2,8 zł za franka
- Nikt nie jest w stanie przewidzieć co się wydarzy na zewnątrz, a tak naprawdę umacnianie się, czy osłabianie naszej waluty względem innych nie ma obecnie nic wspólnego z sytuacją makroekonomiczną w Polsce - wyjaśnia Ryszard Petru, główny ekonomista BRE Banku. Trwający od kilku dni trend na wzmacnianie szwajcarskiej waluty ma związek z jej coraz silniejszą pozycją względem euro.
- Inwestorzy odwrócili się od unijnej waluty, bo mają zbyt dużo obaw dotyczących sytuacji w strefie euro - mówi Marcin Bilbin, diler walutowy Pekao SA. - Druga fala kryzysu, zapowiadana kilka miesięcy temu już trwa i nie wiadomo jak kraje z ogromnym zadłużeniem i nadmiernymi deficytami poradzą sobie z realizacją planów, mających na celu ich ograniczanie. Zdaniem Piotra Bielskiego z BZ WBK inwestorzy mają obecnie zbyt dużo obaw dotyczących efektów walki z kryzysem finansowym w krajach starej Europy, nie są też w stanie przewidzieć co w dłuższej perspektywie stanie się z gospodarką Stanów Zjednoczonych.
- Dotąd to dolar i euro były tradycyjnymi walutami, w których trzymało się rezerwy, w obecnej sytuacji, kiedy gospodarki europejskie i amerykańską trawi kryzys, sentyment przesunął się w stronę jena i franka - wyjaśnia Bielski. - Tak długo aż inwestorzy nie będą się musieli martwić jednego dnia o nadmierne deficyty dużych gospodarek, drugiego dnia o to, czy ich ograniczanie nie zahamuje wzrostu PKB, a trzeciego czy banki nie wpadną w kłopoty, tak długo na rynek nie powróci spokój inwestowania. Bilbin jest jednak zdania, że po wakacjach sytuacja zacznie się już w miarę uspokajać.
- Euro w dłuższej perspektywie powinno się umacniać wobec franka, a to z kolei będzie powodowało, że także wobec złotego wartość szwajcarskiej waluty będzie spadać - wyjaśnia diler Pekao SA.