W coraz większym stopniu w opinii publicznej ugruntowuje się świadomość niebezpieczeństw związanych z szybko rosnącym długiem publicznym. Nie zawsze jednak idzie z tym w parze zrozumienie mechanizmu wzrostu długu i związku między wzrostem długu a deficytem finansów publicznych.
Dług publiczny to skumulowany deficyt z przeszłości, a każdy nowy deficyt to kolejny przyrost długu. Chcąc zahamować wzrost długu, trzeba radykalnie ograniczyć deficyt. Środki uzyskane z prywatyzacji mogą sfinansować tylko niewielką część długu.
Nie można poważnie traktować propozycji rozwiązania problemu długu w drodze zmiany jego definicji i wyłączenia z niego zobowiązań wynikających z refundowania ubytku składek dla Funduszu Ubezpieczeń Społecznych w związku z odprowadzeniem ich części do otwartych funduszy emerytalnych. Od zobowiązań tych trzeba płacić odsetki i trzeba spłacać je, gdy zapadają terminy spłaty. Dlatego stanowią integralną część długu publicznego.
Deficyt finansów publicznych osiągnął w 2009 r. poziom 95 mld zł (7,1 proc. PKB), przeszło czterokrotnie wyższy niż w 2007 r. W tym roku, dzięki wysiłkom rządu, utrzyma się na poziomie zbliżonym do zeszłorocznego, ale aby powstrzymać wzrost długu, należałoby go w 2011 r. zmniejszyć co najmniej o 55 mld zł. Chodzi tu o deficyt całych finansów publicznych, a nie tylko budżetu państwa. Trzeba też uwzględnić deficyt budżetów samorządowych i funduszy celowych.
[srodtytul]*[/srodtytul]