Moc władzy

Wybrane artykuły z tygodnika „The economist”

Publikacja: 17.09.2010 00:44

Red

Mówiąc, że władza jest najlepszym afrodyzjakiem, Henry Kissinger jej nie doceniał – bo tak naprawdę władza w ogóle ulepsza życie. Obdarzeni nią nie tylko mają więcej przyjaciół, ale cieszą się lepszym zdrowiem. Z licznych badań wynika, że niski status ma z chorobami serca większy związek niż np. otyłość czy wysokie ciśnienie.

W ostatnich latach korzyści z władzy drastycznie wzrosły. Zarobki szefów firm i innych osób z wysokiego szczebla gwałtownie rosły, choć mediana płac stała w miejscu, jak w USA, albo – jak w Europie – wzrastała powoli.

Politycy nauczyli się ciągnąć pieniądze ze swojej pozycji. Przez osiem lat od opuszczenia Białego Domu Clintonowie zarobili 109 mln dol. Tony Blair w trzy lata po odejściu z polityki stał się człowiekiem zamożnym.

[srodtytul]*[/srodtytul]

Na ten śliski słup coraz trudniej się wspiąć, a potem – utrzymać się na nim. Firmy wprowadzają bardziej złożone struktury – usuwają niektóre szczeble, zastępują hierarchię zespołami i rozpraszają funkcje po całym świecie.

Trudniejsze staje się też życie szefów. W latach 90. nie dziwiło, że ktoś jest dyrektorem naczelnym od 10 czy 15 lat. W ostatniej dekadzie średni okres pełnienia tej funkcji zmalał z 8,1 do 6,3 roku. W latach 90. normą było łączenie stanowisk dyrektora i prezesa spółki: w 2009 r. niespełna 12 proc. zatrudnianych dyrektorów powierzano też funkcję prezesa.

Jak więc dostać do ręki władzę i jak ją utrzymać? Guru od zarządzania mówią o tym niezmiernie mało, choć to temat ważny dla ich klientów. Uczeni i doradcy wolą się skupiać na kwestiach takich jak np. zwrot z kapitału.

W efekcie analizę władzy pozostawia się emerytowanym ludziom biznesu, jak Jack Welch (którym bardziej odpowiada własny obraz jako geniusza interesów niż jako Machiavellego) i pokątnym sprzedawcom cudownych środków (ci twierdzą, że wystarczy „wyzwolić wewnętrzne siły” i posada szefa już twoja).

[srodtytul]*[/srodtytul]

Wyjątek stanowi Jeffrey Pfeffer ze Stanford Business School, który od lat prowadzi wykłady o „drogach do władzy”. Teraz zebrał je w książce „Power: Why Some People Have It – and Others Don’t” (Władza: dlaczego jedni ją mają, a inni nie).

Zaczyna od zburzenia poglądu, że świat jest sprawiedliwy: związek między kompetencjami a nagrodą za nie jest co najwyżej luźny. Bob Nardelli był tragicznym szefem Home Depot, ale za odejście zapłacono mu prawie ćwierć miliarda dolarów i szybko trafił na wysokie stanowisko do bankrutującego Chryslera.

Jeffrey Pfeffer wskazuje, że w przypadku szefów firm, które przez trzy lata miały złe wyniki i ostatecznie bankrutowały, ryzyko utraty posady wynosiło tylko 50 proc. Wiele czynników liczy się bardziej niż kompetencje, choćby zdolność snucia projektów i pewność siebie.

Na zwiększenie szans dojścia do szczytu najbardziej wpływa wybór właściwego działu. Najlepsze są te, z których pochodzą obecne grube ryby (B+R w Niemczech, finanse w USA) i w których płaci się najwięcej. Prawdziwa sztuka to wyczuć, który dział nabiera znaczenia.

Robert McNamara i jego koledzy zrobili kariery w powojennych USA, bo wyczuli, że władza przesuwa się do finansów. Zia Yusuf awansował w SAP, gdyż znał się na strategii korporacyjnej, a tego w zdominowanej przez inżynierów firmie brakowało. W firmach medialnych robili kariery ludzie z płatnych telewizji, gdyż ten rodzaj biznesu nabierał w nich wagi.

Po wybraniu właściwego działu liczą się głównie trzy sprawy. Pierwsza to umiejętność „kierowanego wsparcia”, która oznacza, że stajesz się suplikantem: gdy Barack Obama trafił do Senatu, prosił o pomoc co trzeciego senatora. Liczy się również mistrzostwo w pochlebstwach: Jennifer Chatman z University of California próbowała poprzez eksperymenty oznaczyć punkt, od którego pochlebstwa stają się nieskuteczne. Okazało się, że go nie ma. Druga sprawa to zdolność tworzenia sieci kontaktów, w których jest się „węzłem”, gdzie zbiegają się nici z odrębnych części firmy. Trzecia to lojalność. Firma doradcza Booz Allen szacuje, że 80 proc. nominacji na szefów przypada „ludziom z wewnątrz” i że stanowisko utrzymują oni dwa lata dłużej niż inni.

[srodtytul]*[/srodtytul]

Co się dzieje, gdy to się powiedzie? Jak utrzymać zdobytą władzę? Stare przekonanie, iż władza demoralizuje, potwierdzają akademickie studia nad wszystkim, od podejmowania ryzyka po jedzenie ciastek (ludzie władzy robią to z otwartymi ustami, a okruchy rozmazują po twarzy).

Kluczem do utrzymania władzy jest zrozumienie jej korupcyjnych skutków. Ludzie władzy powinni rozwijać w sobie mieszaninę paranoi (wszyscy chcą mnie wyrzucić) i pokory (jestem zastępowalny).

Powinni też wiedzieć, kiedy odejść. Ludzie, którzy tego nie wiedzą, często załamują się i spalają. Ci, którzy umieją wyskoczyć chwilę przedtem, niż ich zepchną, mają dużą szansę na zajęcie kolejnego stanowiska, na którym też są afrodyzjaki.

[i]Więcej artykułów z „The Economist” w poniedziałkowej „Rz”

© The Economist Newspaper Limited. London (11 – 17.09.2010)[/i]

Mówiąc, że władza jest najlepszym afrodyzjakiem, Henry Kissinger jej nie doceniał – bo tak naprawdę władza w ogóle ulepsza życie. Obdarzeni nią nie tylko mają więcej przyjaciół, ale cieszą się lepszym zdrowiem. Z licznych badań wynika, że niski status ma z chorobami serca większy związek niż np. otyłość czy wysokie ciśnienie.

W ostatnich latach korzyści z władzy drastycznie wzrosły. Zarobki szefów firm i innych osób z wysokiego szczebla gwałtownie rosły, choć mediana płac stała w miejscu, jak w USA, albo – jak w Europie – wzrastała powoli.

Pozostało 88% artykułu
Ekonomia
Gaz może efektywnie wspierać zmianę miksu energetycznego
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Ekonomia
Fundusze Europejskie kluczowe dla innowacyjnych firm
Ekonomia
Energetyka przyszłości wymaga długoterminowych planów
Ekonomia
Technologia zmieni oblicze banków, ale będą one potrzebne klientom
Materiał Promocyjny
Do 300 zł na święta dla rodziców i dzieci od Banku Pekao
Ekonomia
Czy Polska ma szansę postawić na nogi obronę Europy