Niebezpieczne majstrowanie przy ofe

Jedną z najbardziej zaskakujących cech dyskusji o OFE jest to, że przeciwnicy II filara proponują rozwiązania, których efektem miałby być istotny wzrost zarówno roli państwa, jak i wolnego wyboru obywateli

Publikacja: 25.02.2011 00:41

Niebezpieczne majstrowanie przy ofe

Foto: Fotorzepa, Mirosław Owczarek MO Mirosław Owczarek

Red

Propozycje rządu oraz opinie wspierających je ekonomistów i polityków stanowią swoisty melanż poglądów silnie etatystycznych oraz silnie liberalnych, które łącznie mają uzasadnić wzmocnienie pierwszego i trzeciego filara kosztem rozmontowania lub radykalnego osłabienia filara drugiego. Siłą rzeczy ten melanż musi też oznaczać, że w wypowiedziach przeciwników OFE będą pojawiać się argumenty i propozycje, jakich na podstawie wcześniej głoszonych przez nich poglądów raczej byśmy się nie spodziewali.

Osoby znane z wyraźnie skrystalizowanych etatystycznych poglądów na gospodarkę opowiadają się jednocześnie za znaczącym rozszerzeniem roli jednostki w decydowaniu o tak bardzo istotnych sprawach, jak zabezpieczenie emerytalne. Nasuwa się pytanie, jakie są przyczyny tych nowych podziałów oraz nowych koalicji ponad podziałami, które w sprawie OFE możemy zauważyć zarówno wśród ekonomistów, jak i polityków.

Mogłoby się wydawać, że mimo silnego wpływu kryzysu poglądy ekonomiczne możemy nadal w prosty sposób umiejscawiać na continuum wyznaczanym przez dychotomię „państwo – rynek". Można by się spodziewać, że w wyniku kryzysu wzmocniły się nastroje antyrynkowe i nastąpiło po prostu przesunięcie w kierunku rozwiązań etatystycznych.

Jak pokazuje jednak przykład sporu wokół OFE, taki prosty schemat myślowy nie wystarcza i potrzebne jest budowanie nowej, bardziej precyzyjnej mapy poglądów ekonomicznych społeczeństwa. Sondaże opinii publicznej pokazują jednoznacznie, że obywatele krytycznie oceniają propozycje rządu w sprawie OFE, a więc nowy melanż poglądów części polityków i ekonomistów jest dla nich mało przekonujący.  Oznacza to, że rzeczywista mapa poglądów ekonomicznych społeczeństwa bardzo wyraźnie różni się od tej, jaką za prawdziwą uznawał rząd przy decyzji o radykalnych zmianach w systemie emerytalnym.

 

 

Lepsze zrozumienie cudzych i własnych poglądów ekonomicznych jest kluczowe dla skutecznego przeprowadzenia jakichkolwiek poważniejszych reform przez obecny i przyszłe rządy. Same sondaże tu nie wystarczą, konieczne są głębsze badania socjologów, politologów i ekonomistów. Ważną rolę muszą odegrać historycy myśli ekonomicznej czy szerzej – historycy idei.

W przeciwnym razie będziemy skazani na dosyć karkołomne próby konstruowania takiej mapy przez osoby niespecjalnie do tego przygotowane, jak pokazuje to np. artykuł Jarosława Makowskiego („Rz" z 15 lutego). Autor ten – jak można rozumieć z pozycji teologa i filozofa – próbuje ostrzec nas przed ryzykiem deifikacji prof. Leszka Balcerowicza i rozszyfrować jego poglądy za pomocą takich logicznie wewnętrznie sprzecznych pojęć, jak „oświecony populizm" i „populizm dla elit", nie odnosząc się przy tym w ogóle do istoty argumentów ekonomicznych.

Sądzę, że z kolei zbyt idealistycznie – mimo swojej dużej wiedzy ekonomicznej i „bagażu politycznych doświadczeń" – na możliwość rozstrzygnięcia sporów patrzy prof. Marek Belka („Rz" z 18 lutego). Można zrozumieć, że nuży go przedłużająca się dyskusja i kąśliwe uwagi uczestników debaty.

Mało obiecujące, bo sztuczne jest natomiast proponowane przez niego oddzielenie sporu polityków w kluczowych sprawach od „kwestii technicznych szczegółów i oszacowań ekonomicznych efektów, które można pozostawić ekspertom". Przypuszczam, że to właśnie zainicjowany przez ekonomistów spór dotyczący w dużej mierze szczegółów otworzył dopiero rządowi i obywatelom oczy, jak ryzykowna może być destrukcja ważnego elementu struktury instytucjonalnej bez dobrze przygotowanej propozycji zastąpienia go innym.

Prof. Belka nie chce „poszukiwać straconego czasu" i stawia na konstruktywne rozwiązania. Bez znacznego zbliżenia stanowisk co do słabości poprzedniego systemu trudno jednak bardziej wnikliwie dyskutować o przyszłości.

Postulatowi prof. Belki, aby zdecydowanie ukierunkować dyskusję na przyszłość, nie towarzyszy przy tym niestety bardziej precyzyjne odniesienie się do ram czasowych. Słusznie uważa on, że dzięki spokojnej pracy „specjalistów z dala od medialnego zgiełku można liczyć na zbudowanie kompleksowego rozwiązania nadającego reformie emerytalnej nowy kształt przystający do obecnej rzeczywistości", ale nie pisze wyraźnie, że wymaga to dosyć długiego czasu.

Problem w tym, że rząd ma inny horyzont czasowy w tej sprawie – konsultacje społeczne kończą się w tym tygodniu, a „obecną rzeczywistość" postrzega głównie przez pryzmat ryzyka przekroczenia progu 55 proc. „Konstruktywne" wyjście oznacza – jak sądzę – wniosek, by w sprawie korekt systemu decydował już przyszły parlament.

 

 

Ostatnio często formułowana jest w mediach teza, że różni członkowie rządu rzekomo celowo formułowali rozbieżne propozycje w sprawie zmian w OFE, aby powstał szum informacyjny ułatwiający przeforsowanie ustawy w kształcie, co do którego w rzeczywistości wszyscy ministrowie się zgadzają. Wyjaśnienie jest prawdopodobnie znacznie prostsze i nie wymaga odwoływania się do makiawelicznych umiejętności rządu.

Sądzę, że rząd nie wziął pod uwagę, jak skomplikowane są preferencje i motywy leżące u podstaw podejmowania decyzji dotyczących oszczędzania. Choć w tej kwestii nasza wiedza znacznie się w ostatnich latach powiększyła, głównie za sprawą ekonomii behawioralnej, to jest ona nadal ciągle bardzo ograniczona.

Dlatego dokonywanie radykalnych, a nie przygotowanych zmian grozi przysłowiowym otwarciem puszki Pandory. Groźba ta stała się już częściowo rzeczywistością, gdyż postulaty dotyczące swobody wyboru w sprawach emerytalnych zaczynają się wyraźnie wymykać spod kontroli.

Argumenty za zwiększeniem zakresu wolnego wyboru odnoszone są do dwóch kwestii: a) zwiększenia oszczędności dobrowolnych w ramach III filaru kosztem oszczędzania w II filarze; b) stworzenia obywatelom możliwości swobodnego wyboru między OFE a ZUS.

Uważam, że ekonomiści, których cechuje wspomniany wcześniej specyficzny melanż poglądów etatystycznych i liberalnych, w istotny sposób przyczynili się jeśli nawet nie do „otwarcia puszki", to w każdym razie do jej „rozszczelnienia". Próbując zachować spójność między swym stanowiskiem w sprawie OFE i wcześniej głoszonymi poglądami, zaznaczają oczywiście, że postawienie na III filar wymaga lub w każdym razie nie wyklucza zachęt fiskalnych. Stanowisko takie reprezentuje m.in. prof. Ryszard Bugaj („Rz" z 3 lutego) czy „ekonomiści z Polskiego Towarzystwa Ekonomicznego", których opinia – co warto podkreślić – nie jest reprezentatywna dla tej organizacji.

Konsekwencje takiego uzupełnienia składnika liberalnego dodatkiem etatystycznym należałoby jednak bliżej wyjaśnić. Po pierwsze, stosowanie zachęt fiskalnych jest w znacznej mierze odpowiednikiem działań marketingowych, które dla przeciwników OFE stanowią tak ważną część argumentacji. Po drugie, co zdecydowanie bardziej istotne, aby ulgi były skuteczne, muszą być w warunkach polskich silne, co oznacza znaczne uszczuplenie wpływów do budżetu.

Jeśli ulgi miałyby być w jakiś sposób samofinansujące się, to należałoby pokazać taki mechanizm. Determinacja ministra finansów, aby uniemożliwić unikanie płacenia tzw. podatku Belki, sugeruje, że skłonność do wprowadzenia takich ulg nie byłaby duża.

 

 

Chodzi jednak o znacznie poważniejszą sprawę. Propozycje oparte na melanżu poglądów etatystycznych są groźne dla gorzej sytuowanych obywateli, którym rzekomo mają pomóc. Badania empiryczne prowadzone przez nurt ekonomii behawioralnej zarówno w warunkach laboratoryjnych, jak i rzeczywistych pokazują bowiem raczej jednoznacznie, że zachowania zdecydowanej większości ludzi, w tym dotyczące oszczędzania, cechują tzw. preferencje dla teraźniejszości.

Inaczej mówiąc, większość ludzi ma problemy z samokontrolą, co oznacza, że postępują w taki sposób, aby uzyskać szybką gratyfikację, nawet jeśli sami w odniesieniu do dłuższego okresu oceniają własne postępowania krytycznie. Jednocześnie badania wskazują, że większość zachowań cechuje „skrzywienie w stronę status quo i odsuwanie decyzji w czasie".

W odniesieniu do systemów emerytalnych wyniki badań przemawiają za rozwiązaniami, które potrafią wyeliminować lub przynajmniej ograniczyć te cechy zachowań i tym samym nie skazywać przyszłych emerytów na niskie emerytury. Wybitni przedstawiciele tego nurtu badań (m.in. prof. Richard Thaler czy prof. Matthew Rabin) są jednak przeciwni „autorytarnemu paternalizmowi państwa", który ogranicza swobodę wyboru, i opowiadają się za paternalizmem określanym jako „libertariański", „łagodny" lub „ostrożny", który poprzez odpowiedni system zachęt ukierunkowuje podmioty na decyzje podnoszące poziom indywidualny i społeczny.

Przykładem takiego „inteligentnego" rozwiązania o bardzo niskich kosztach administracyjnych jest zakładowy system emerytalny SMarT zaproponowany przez RThalera i Benartziego. Uczestnictwo w zaproponowanym pracownikom systemie polega na tym, że wyrażają oni zgodę na wzrost składki, ilekroć otrzymują podwyżkę płacy.

Okazało się, że w pierwszym przedsiębiorstwie, które zastosowało ten system, w okresie około dwuletnim stopa oszczędności pracowników wzrosła z 3,5 proc. do 11,6 proc., a mało kto zdecydował się przy tym zrezygnować z uczestnictwa. Po sukcesie tego programu w Stanach Zjednoczonych przyjęto ustawę zachęcającą przedsiębiorstwa do tworzenia takiego systemu.

W świetle badań ekonomii behawioralnej wyraźnie inaczej wyglądają te wszystkie propozycje, które zmierzają do pozostawienia pełnej decyzji ubezpieczonym. W kraju takim jak Polska, w którym skłonność do oszczędzania jest niska, zwrot w kierunku pełnej dobrowolności jest bardzo ryzykowny. I podejmując radykalne, nie poparte głębszą analizą kroki rząd powinien zawsze pamiętać, czy nie popełni ponownie takiego samego błędu, jak kilka lat temu przy reformie opieki zdrowotnej, gdy zwrot o 180 stopni cofnął nas o kilka lat w budowaniu racjonalnego systemu.

Śródtytuły pochodzą od redakcji Autor jest profesorem Uniwersytetu Ekonomicznego w Krakowie, byłym członkiem Rady Polityki Pieniężnej; zasiada w radzie nadzorczej BNP Paribas Fortis

Ekonomia
Gaz może efektywnie wspierać zmianę miksu energetycznego
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Ekonomia
Fundusze Europejskie kluczowe dla innowacyjnych firm
Ekonomia
Energetyka przyszłości wymaga długoterminowych planów
Ekonomia
Technologia zmieni oblicze banków, ale będą one potrzebne klientom
Materiał Promocyjny
Do 300 zł na święta dla rodziców i dzieci od Banku Pekao
Ekonomia
Czy Polska ma szansę postawić na nogi obronę Europy