- W obliczu niezwykle trudnej sytuacji w jakiej się znaleźliśmy stwierdzam, że konieczne jest byśmy skorzystali z zasobów oferowanych nam przez naszych europejskich partnerów – stwierdził minister i dodał - Sądzę, że jest konieczne wprowadzenie mechanizmów finansowania dostępnych w Europie.
Do tej pory tymczasowy rząd premiera Jose Socratesa kategorycznie zapewniał, że Portugalia jest w stanie sama wypełnić swe zobowiązania finansowe. Od wielu dni część sektora bankowego apelowała do rządu o zaciągnięcie doraźnej pożyczki, zapewniającej finansowanie do czasu zaplanowanych na 5 czerwca wyborów parlamentarnych.
W zupełnie innym tonie brzmiały wypowiedzi opozycji. W ubiegłym tygodniu Pedro Passos Coelho, lider Partii Socjaldemokratycznej, główny faworyt w zbliżających się przedterminowych wyborach parlamentarnych, zapowiedział, że w przypadku zwycięstwa jego rząd poprosi o pomoc finansową.
Wielomiesięczna batalia, którą toczył rząd w Lizbonie robiąc wszystko, by uniknąć konieczności skorzystania z Europejskiego Funduszu Stabilności Finansowej (EFSF) tym samym dobiega końca. Portugalia stanie się trzecim krajem, który został zmuszony do takiego kroku. Podstawowe pytanie jakie się teraz nasuwa to jaka kwota będzie potrzebna, by wyciągnąć Portugalczyków z tarapatów? Do 15 kwietnia muszą oni spłacić około 4,2 mld euro ze swojego zadłużenia. Kolejne 4,9 mld euro muszą zebrać do 15 maja. – Wierzymy, że Lizbona ma przygotowane wystarczające rezerwy, by poradzić sobie z przyszłotygodniową spłatą. Mamy jednak wątpliwości czy wystarczą one na następny miesiąc – prognozują analitycy Banku Loyds. Całkowita wartość pomocy szacowana jest na od 60 do 80 mld euro.
Deficyt budżetowy tego kraju za rok 2010 wyniósł 8,6 proc. produktu krajowego brutto, czyli więcej niż prognozowane przez rząd 7,3 proc. PKB.