Ludzie giełdy

Publikacja: 08.04.2011 03:59

Igor Chalupec

Igor Chalupec

Foto: Fotorzepa, Seweryn Sołtys Seweryn Sołtys

Igor Chalupec

Wydawało się, że może zostać aktorem, zamiast tego stał się ikoną środowiska maklerów. Igor Chalupec – stryjeczny wnuk słynnej Poli Negri (Apolonii Chałupiec, a właściwie Chalupec) – miał wprawdzie w życiu epizod z filmem i serialem „Dziewczyna i chłopak", ale zdecydował się na studia ekonomiczne. Po ukończeniu SGH (dawniej SGPiS) i praktykach w Mediolanie i firmie Proexim dostał zadanie stworzenia pierwszego biura maklerskiego w Polsce – CDM Pekao (wówczas CBM). Już na pierwszą sesję miało ono gotowy komputerowy system ewidencji rachunków papierów wartościowych klientów. Trzon nowej instytucji Chalupec oparł na studentach i absolwentach SGH. Większość odpowiedziała na ogłoszenie na uczelni. – Wtedy mieliśmy poczucie, że to przygoda. Nie zdawaliśmy sobie sprawy, jak poważne to przedsięwzięcia. Dla Pagi, Rozłuckiego była to realizacja marzenia życia. My załapaliśmy się na „jadący pociąg" – mówi dziś Chalupec.

Początkowo środowisko maklerów gromadziło doktorów matematyki, astrofizyki czy lekarzy. Duża część przekazujących wówczas zlecenia realizowała się w bankach. Igor Chalupec (licencja nr 45) trafił do zarządu Pekao, ale ukoronowaniem jego kariery menedżerskiej było szefowanie Orlenowi. Obecnie kieruje założonymi przez siebie firmami: doradztwa finansowego Icentis Corporate Solutions i private equity Icentis Capital.

Leszek Czarnecki

Nazwisko Leszka Czarneckiego pojawiło się na giełdowym rynku w 1999 r., gdy wprowadził na GPW TU Europa. W pierwszym notowaniu za akcję spółki płacono 7,5 zł, tyle, ile w ofercie publicznej. Rynkowa wartość firmy wynosiła wtedy niespełna 20 mln zł. Dziś akcje wyceniane są na niemal 2 mld zł. W świecie finansów Czarnecki znany jest przede wszystkim jako twórca pierwszej w Polsce firmy leasingowej EFL. Założył ją już w roku 1991, a dziewięć lat później wprowadził na giełdę. W tym przypadku zainteresowanie drobnych inwestorów było ogromne. Popyt ponaddziesięciokrotnie przewyższył podaż, a sam Czarnecki, by zaspokoić apetyt inwestorów, postanowił sprzedać dodatkowo 50 tys. własnych akcji. Cena wynosiła 145 zł. Rok później sprzedał pakiet walorów w wezwaniu ogłoszonym przez francuski bank Credit Agricole. Cena wynosiła 230 zł, a sam Czarnecki zainkasował ponad 900 mln zł i objął 25 proc. akcji Credit Agricole Polska, które sprzedał na przełomie lat 2003 i 2004. Za pieniądze ze sprzedaży EFL rozpoczął budowę finansowego imperium, cały czas korzystając z dobrodziejstw giełdy.

Już na początku 2003 r. ogłosił wezwanie na akcje informatycznego Getin Service Provider, co wcale nie oznaczało, że zaczął się interesować sektorem IT. Po przejęciu kontroli nad firmą na jej bazie zaczął tworzyć Getin Holding, a wydzieloną spółkę zajmującą się Internetem sprzedał za ok. 400 tys. zł. Skoncentrował się na finansach. Dziś poprzez Getin Holding kontroluje Getin Noble Bank, MW Trade i TU Europa. Ma też ponad połowę udziałów w LC Corp. W ostatnich dniach na GPW pojawiła się kolejna spółka z jego stajni – Open Finance.

Roman Karkosik

To jeden z największych inwestorów na GPW. W rankingu „Forbesa" z 2011 r. jego majątek szacowany był na 2,7 mld zł (szósta pozycja wśród najbogatszych Polaków). Rozpoczął inwestowanie na giełdzie prawie na początku jej istnienia i jej zawdzięcza majątek. Podobno na giełdzie pojawił się z milionem dolarów – zarobił go, angażując się w różne przedsięwzięcia: miał bar z piwem w rodzinnym Czernikowie, potem rozlewnię oranżady, produkował też kable miedziane i butelki PET.

Jako duży gracz ujawnił się w 1997 r. – gromadząc ponad 6 proc. akcji Impexmetalu, dawnego państwowego molocha handlującego metalami kolorowymi. Kolejnymi inwestycjami były Boryszew, Huta Oława (dziś niepubliczna spółka zależna Boryszewa), Garbarnia Brzeg czy Elana (dziś oddział Boryszewa). Strategia Karkosika polegała na kupowaniu mocno niedoszacowanych spółek, których wartość rosła dzięki restrukturyzacji. Karkosik kojarzony jest głównie z przemysłem ciężkim: chemią, tworzywami sztucznymi i metalami. Ostatnio niejako wraca do korzeni – budowania wartości dzięki okazyjnemu przejmowaniu podmiotów. Wyceniany na 2,5 mld zł Boryszew (biznesmen kontroluje 58 proc. akcji) chce zostać jednym z wiodących dostawców komponentów do producentów aut. Ostatni kryzys mocno dał się we znaki branży motoryzacyjnej, dzięki czemu Boryszew zamierza kupować globalne przedsiębiorstwa od syndyków. W 2010 r. za zaledwie 120 mln zł udało się przejąć międzynarodową grupę Maflow z centralą we Włoszech, o rocznych przychodach rzędu 0,8 mld zł. Roman Karkosik, dla przyjaciół Krzysztof (to jego drugie imię), jest z wykształcenia technikiem mechanikiem o specjalności budowa maszyn i urządzeń przemysłu cukrowniczego. Mieszka w pałacu w podtoruńskim Kikóle, jeździ maybachem z rejestracją RKK. Ale ukochane papierosy wciąż przypala plastikową zapalniczką z logo Boryszewa.

Ryszard Krauze

Giełdowa przygoda Ryszarda Krauzego zaczęła się od założonej jeszcze pod koniec lat 80. spółki informatycznej Prokom Software. Zanim w lutym 1998 r. zadebiutowała na GPW, była notowana w Londynie. Właśnie na przełom wieku przypadał okres świetności firmy, która była wtedy największym polskim przedsiębiorstwem informatycznym. Miała się świetnie głównie dzięki intratnym zamówieniom rządowym, ze słynną informatyzacją ZUS na czele. Krauze miał w tym czasie (wspólnie z Prokomem Software) także inną giełdową spółkę – Kompap, producenta i dystrybutora druków. W marcu 2008 r. Prokom Software połączył się z kontrolowanym przez Adama Górala Asseco Poland, Krauze zaś skoncentrował się na innej działalności. Miał w tym czasie już kilka innych spółek z GPW. W marcu 2005 r. zadebiutował producent insuliny – Bioton. Biznesmen (kontrolował 45,5 proc. akcji spółki) zapowiadał też wejście na rynek w Londynie i na Nasdaq. Wiara inwestorów w Bioton była ogromna, o czym świadczy siedmiokrotny skok kursu zaledwie rok od debiutu (do ponad 7 zł). Teraz Krauze wraz z podmiotami powiązanymi ma nieco ponad 24 proc. Biotonu, a akcje spółki wyceniane są na 17 groszy. W 2006 r. należący do Krauzego Prokom Investments przejął kontrolę nad deweloperem, Polnordem. Akcje dokapitalizowanej spółki zaczęły szybko drożeć i na początku 2008 r. ich cena przekroczyła 330 zł (kilkanaście miesięcy wcześniej kurs wynosił 10 zł). Dziś Polnord notowany jest po ok. 31 zł.

W lipcu 2007 r. biznesmen wprowadził na GPW Petrolinvest, który szuka ropy w Kazachstanie. Debiut nazwano kosmicznym – papiery zdrożały o 160 proc., do 590 zł. Kilka kolejnych dni kurs szedł w górę, by potem polecieć na łeb na szyję. Obecnie akcjami Petrolinvestu handluje się po nieco ponad 9 zł. Spadły też udziały Krazuego w spółce; ma nieco ponad 9 proc. Krazue ma też nieco ponad 5 proc. akcji Swissmedu.

Krzysztof Lis

Jeden z orędowników prywatnej własności na początku transformacji. Pierwszy pełnomocnik rządu ds. przekształceń własnościowych, a w latach 1990 – 1991 zastępca ministra przekształceń własnościowych Waldemara Kuczyńskiego. Odpowiadał za wytypowanie pierwszych spółek do prywatyzacji, wspólnie z Jackiem Chwedorukiem, młodym absolwentem SGPiS, który wtedy wrócił właśnie z zagranicy. Do handlu na GPW wybrali firmy produkujące atrakcyjne towary – Exbud, Kable, Próchnik, Tonsil, Krosno (słynna pierwsza piątka emitentów). Lis, z doktoratem z ekonomii na ówczesnej kuźni kadr – Uniwersytecie Łódzkim, aktywnie działał także w środowisku naukowców (na Wydziale Zarządzania Uniwersytetu Warszawskiego).

Skupił wokół siebie osoby otwarte na idee z zagranicy – m.in. Krzysztofa Opawskiego (późniejszego szefa banku inwestycyjnego Schroders). Razem z prof. Henrykiem Sterniczukiem stworzył Fundację Rozwoju Rynku Kapitałowego i Przekształceń Własnościowych w RP – Centrum Prywatyzacji. Finansowała ona szkolenia dla pracowników giełdy i Komisji Papierów Wartościowych i Giełd, maklerów, doradców i kadry zarządzającej. Dzięki dobrym kontaktom w Kanadzie i USA dawała nieocenioną pomoc merytoryczną dla osób tworzących zręby rynku kapitałowego. Po odejściu z rządu w 1997 r. Lis promował zasady ładu korporacyjnego. Stworzył Instytut Rozwoju Biznesu, który szkolił menedżerów. Dla spółek giełdowych zainicjował forum corporate governance, które przekształciło się w Polski Instytut Dyrektorów. Był ekspertem w Banku Światowym i Europejskim Banku Odbudowy i Rozwoju, doradzał rządom Rosji, Ukrainy i Białorusi. Zginął w wypadku samochodowym w 2005 r.

Krzysztof Moska

Od kilku lat drobnych graczy elektryzuje Krzysztof Moska. Wielu obserwuje i naśladuje jego ruchy. Podobnie niektórzy inwestorzy instytucjonalni. Dlatego ujawnienie się przez Moskę w akcjonariacie często prowadziło do znacznego skoku akcji spółki. To z kolei przyciągało kolejnych chętnych, powodując dalszy wzrost kursu. Ostatnio magia jego nazwiska nieco przygasła. Zapewne dlatego, że wielu straciło na tych inwestycjach. Na forach internetowych Moska często jest określany mianem spekulant, choć skutecznie znajduje spółki na inwestycje dla siebie. Wybiera te, w których do rozwoju wystarczy kilka ruchów niewielkim kosztem. Nie zasiada w zarządach czy radach nadzorczych spółek, których akcje ma. Po raz pierwszy rynek poznał go w 2005 r. przy okazji Elektromontażu Warszawa. Pojawiał się na liście akcjonariuszy w Novicie, Hygienice, Sanwilu, Lubawie, Kompapie, Protektorze i Interferiach. Był też w Ergu. Jest wiodącym inwestorem w Lenteksie i Plast-Boksie.

Lesław Paga

Pierwszy przewodniczący Komisji Papierów Wartościowych i Giełd z rynkiem kapitałowym zetknął się w latach 80. na studiach w USA, na które trafił jako adiunkt Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego i stypendysta Fundacji Fulbrighta. Od 1989 r. zaangażował się w reformy rządu jako doradca Leszka Balcerowicza i dyrektor w Ministerstwie Przekształceń Własnościowych. Dla współpracowników było jasne, że „Leszek" – barczysty mężczyzna, z cygarem w ustach i charakterem surowego policjanta – będzie pierwszym nadzorcą powstającego rynku. W czerwcu 1991 r. Komisja rozpoczęła pracę w mającym złą sławę budynku cenzury przy ul. Mysiej. Po roku przeniosła się do obecnej siedziby (dziś to Komisja Nadzoru Finansowego) na pl. Powstańców Warszawy. Paga zgromadził osoby, które na dłużej związały się z KPWiG.

Komisja kierowana przez Pagę miała opinię surowego nadzorcy. Oparła się na doświadczeniach nadzoru z USA, skąd mogła liczyć na pomoc prawną i szkolenia. Padze zarzucano, że za wysokie wymogi stawiane powstającym wówczas domom maklerskim, jak i maklerom i doradcom inwestycyjnym hamowały rozwój giełdy. Pierwszy egzamin na maklera zdało bowiem tylko dziesięciu z ponad 400 kandydatów. Paga odpierał zarzuty, argumentując, że „tam, gdzie pojawia się profesjonalizm, zaczyna się też etyka". Zmarł w 2003 r.

Mariusz Patrowicz

Jako bardziej znaczący inwestor pojawił się na giełdzie w lutym 2007 r. Wyspecjalizował się w inwestowaniu w firmy, nad którymi kontrolę można było uzyskać, kupując niewielkie pakiety – nawet poniżej 5 proc. Formalnie nie można stwierdzić, że jest głównym udziałowcem jakiejkolwiek spółki, ale wiele jest z nim kojarzonych – choćby ze względu na obsadę władz. To Fon, Atlantis, Elkop, PC Guard. Jego działania budzą skrajne opinie. Drobni inwestorzy pamiętają, że jego pojawienie się w giełdowej spółce zwykle winduje kurs. Przeciwnicy wypominają m.in. doprowadzone do skrajności dzielenie akcji (splity) czy fiasko emisji z zachowaniem prawa poboru w Fonie. To jednak Fon jako pierwszy na GPW scalił akcje, a procedurę powtórzyli inni emitenci. Gros wyników firmy z portfela Patrowicza osiągają dzięki transakcjom kapitałowym; rynek wciąż czeka na rozpoczęcie przez nich działalności operacyjnej na równie znaczącą skalę.

Wiesław  Rozłucki

Geograf z wykształcenia (doktor geografii ekonomicznej w Szkole Głównej Planowania i Statystyki, obecnie SGH), w rynkach kapitałowych zasmakował podczas studiów w London School of Economics pod koniec lat 70. Długo czekał na realizację marzenia – stworzenia giełdy papierów wartościowych. W czasach realnego socjalizmu pracował naukowo w Instytucie Geografii i Przestrzennego Zagospodarowania PAN, był też sekretarzem Polskiego Komitetu Międzynarodowej Unii Geograficznej. Szansę dostał w roku 1990 r. – stał się doradcą ministra finansów i dyrektorem Departamentu Rozwoju Rynku Kapitałowego w Ministerstwie Przekształceń Własnościowych. Rozłucki zdawał sobie sprawę, że trudno będzie stworzyć efektywny rynek bez wzorowania się na istniejących już parkietach. Po konsultacjach minister finansów Leszek Balcerowicz i minister przekształceń własnościowych Waldemar Kuczyński zgodzili się, że najlepsze wzory pochodzą z Francji. Przyszli pracownicy GPW odbyli więc staże w Lyonie – tamtejsza Bourse de Lyon była największym i najstarszym regionalnym parkietem. W kwietniu 1991 r. wszystko było gotowe, aby rozpocząć handel.

Wiesław Rozłucki został na stanowisku prezesa GPW aż do 2006 r. Był jednym z najdłuższych stażem szefów państwowej spółki i symbolem rynku kapitałowego. Po kilku latach rozruchu stał na stanowisku, że giełda powinna się stać spółką publiczną, angażował się mocno w tworzenie strategii dla Warszawy jako centrum finansowego regionu (tzw. Agenda Warsaw 2010 r.). Wciąż jest częstym gościem w budynku przy ul. Książęcej. Realizuje się jako członek rad nadzorczych spółek publicznych (m.in. TP, Banku BPH, TVN, Wasko). Zapalony narciarz.

Ludwik Sobolewski

Nie był wprawdzie ojcem giełdy w 1991 r., lecz wydatnie przyczynił się do zwiększenia jej roli w regionie jako jej drugi szef po Wiesławie Rozłuckim. Jest rówieśnikiem pierwszych maklerów, ale inaczej niż oni po zakończeniu studiów na Wydziale Prawa i Administracji Uniwersytetu Jagiellońskiego wybrał karierę prawniczą. W 1992 r. zdał egzamin sędziowski, a rok wcześniej ukończył studia podyplomowe Uniwersytetu Panthéon – Assass – Paris II. Od 1992 r. pracował w Urzędzie Rady Ministrów jako doradca ówczesnego szefa URM Jana Rokity. W 1994 r. zdał egzamin radcowski, w tym samym roku trafił na rynek kapitałowy. W tymże roku ze struktur giełdy wydzielony został Krajowy Depozyt Papierów Wartościowych jako odpowiedzialny za przechowywanie instrumentów finansowych i rozliczanie transakcji. Specjalistą od kwestii prawnych i regulacyjnych został Sobolewski.

– Chciał się dużo nauczyć o rynku, nie miał dogmatycznego podejścia, jakie cechuje większość prawników. I to się mogło podobać – mówi osoba pamiętająca ówczesne zmiany na GPW. W zarządzie KDPW, którego rola przy ograniczaniu ryzyka i porządkowaniu rynku jest nie do przecenienia, był 12 lat. W 2006 r. okazał się czarnym koniem w konkursie na następcę Rozłuckiego. Uczestnicy rynku zgodnie przyznają, że wniósł sporo życia w stabilną już giełdę – powstały nowe parkiety dla mniejszych spółek (NewConnect), obligacji (Catalyst), rynek energii (POEE). Wreszcie w listopadzie 2010 r., po częściowej prywatyzacji, GPW zadebiutowała na giełdzie. Największym sukcesem Sobolewskiego jest zwycięstwo w walce o prym w regionie z giełdą wiedeńską. W ostatnich latach prezes postawił na otwarcie spółki na inwestorów zagranicznych, temu m.in. służyło zarówno wydłużenie sesji, jak i ściąganie do Warszawy zachodnich banków inwestycyjnych.

Jacek Socha

Dla wielu osób jego nazwisko to wciąż synonim Komisji Papierów Wartościowych i Giełd, której szefował (1994 – 2004). Współtworzył nadzór finansowy, w którym od początku pełnił ważną funkcję – dyrektora Biura Inspekcji. To do jego zadań należało sprawdzanie podejrzeń o manipulację, o którą przy ówczesnym mało efektywnym rynku nie było trudno. Do KPWiG ściągnął go Lesław Paga, słysząc dobre opinie o adiunkcie Zakładu Teorii Ekonomii Instytutu Nauk Ekonomicznych PAN. Po odejściu Pagi Socha na krótko stał się zastępcą przewodniczącego Komisji, aby w październiku objąć stery KPWiG. Zdawał sobie sprawę, że bez właściwej edukacji i informacji trudno o rozwój GPW. Dlatego zdecydował się napisać jedną z pierwszych książek o rynku kapitałowym „Zrozumieć giełdę" (1992 r.). Uwieńczeniem kariery Sochy było stanowisko ministra Skarbu Państwa w rządzie Marka Belki w latach 2004 – 2005. To on przygotował największą na tamte czasy ofertę publiczną, PKO BP, którą przebiła dopiero prywatyzacja PZU. W 2005 r. po przegranych przez lewicę wyborach Socha został partnerem w PwC i wiceprezesem polskiego oddziału tej firmy.

Zygmunt Solorz-Żak

Przygodę z Giełdą Papierów Wartościowych zaczął w 1998 r. od sporu z notowanym na GPW Universalem. Spółka ta miała 20 proc. telewizji Polsat i chciała te akcje sprzedać. Solorz i powiązane z nim osoby, by do tego nie dopuścić, zaczęli kupować akcje i obligacje Universalu, aby następnie zaproponować wymianę. Ostatecznie Solorz-Żak pakiet Polsatu odkupił. Zdaniem części inwestorów poniżej jego wartości, czym miał się przyczynić do rychłego upadku Universalu. Rynek przypomniał sobie losy tej firmy, gdy Solorz-Żak w 2003 r. przejął Elektrim. Na forach internetowych zaroiło się od obaw i inwektyw. Ale były też inne głosy. W Internecie inwestor o nicku Robson Chorąży sztabowy uspokajał, pisząc o Solorzu, że to „wytrawny gracz", a to, że wyprowadził Polsat z Universalu, pozwoliło telewizji przetrwać. Wraz z Elektrimem Solorz-Żak przejął udziały w sieci komórkowej Era, kontrolę nad Zespołem Elektrowni PAK i giełdowym producentem kotłów Rafako. Potem do końca 2010 r. walczył o wart niemal 8 mld zł pakiet Ery przed sądami z wierzycielami Elektrimu, ryzykując złe stosunki z nadzorcą rynku giełdowego i zaufanie inwestorów. Na wniosek menedżerów związanych z Solorzem-Żakiem w 2007 r. sąd ogłosił upadłość Elektrimu, a w 2008 r. zarząd GPW zgodził się na wycofanie firmy z obrotu. Niejako w geście zadośćuczynienia giełdzie w maju 2008 r. Solorz-Żak upublicznił platformę satelitarną Cyfrowy Polsat (warta dziś 4,3 mld zł).

Już wtedy potrzebował gotówki na projekty telekomunikacyjne. Dlatego spieniężył pakiet akcji za, bagatela, 839 mln zł. Niedługo potem został udziałowcem Biotonu, producenta leków założonego przez Ryszarda Krauzego. „(...) chodziło tylko o to, żeby wykorzystać okazję i kupić jego akcje, dopóki nie ruszymy z większymi własnymi inwestycjami" – mówił „Gazecie Wyborczej". Rok później wycofał się z projektu ze stratami.

I już nie włożył dużych pieniędzy w kolejny giełdowy biznes. Ma tylko od lat wart dziś 37 mln zł pakiet akcji ATM Grupy, produkującej m.in. dla Polsatu seriale i telewizyjne show. Przyzwyczaił rynek, że nie musi być właścicielem akcji spółki, aby ją kontrolować. Tak jest z NFI Midas, częścią jego telekomunikacyjnej grupy, którą chciałby rozbudować o Polkomtel (sieć Plus). Jeśli kupi Polkomtel – to właśnie dzięki giełdzie. To ona wyceniła jego medialny majątek, który zastawi, by wejść w bardzo dochodowy biznes.

Michał Sołowow

OMichale Sołowowie, jako inwestorze giełdowym zaczęło być głośno w połowie lat 90. Już wówczas obracał sporym kapitałem. Był m.in. dużym akcjonariuszem sieci marketów Polish Life Improvement (dziś Nomi), które wprowadził na GPW. Później kupił je brytyjski Kingfisher. Na parkiet posłał też Echo Investment. Początkowo wydawnictwo, które przekształciło się w firmę deweloperską. Pierwszą spółką, którą założył w rodzinnych Kielcach w końcu lat 80., był jednak budowlany Mitex. W 1999 r. i jego akcje weszły na GPW. Trzy lata później sprzedał je francuskiemu Eiffage. Wówczas zbył też mniejszościowe udziały w Orbisie i Polskiej Grupie Farmaceutycznej.

Media zaczęły zaliczać Sołowowa do największych graczy giełdy, gdy próbował przejąć kontrolę nad Exbudem, kierowanym wówczas przez Witolda Zaraskę. Wprawdzie zdołał kupić tylko 10 proc. akcji, ale i tak był jego największym udziałowcem i zmusił prezesa do poszukiwań inwestora branżowego. Została nim Skanska, której i Sołowow postanowił sprzedać swoje akcje. W efekcie zarobił w pół roku ok. 15 mln zł. Przy okazji pogrzebał karierę Zaraski, co jeszcze bardziej poróżniło obu kielczan. Skutecznością Sołowow wykazał się i w ostatnich latach, przeprowadzając m.in. fuzję dwóch największych w kraju producentów płytek ceramicznych, Cersanitu i Opoczna. W obu miał zresztą większościowe pakiety.

Dziś oprócz Echa i Cersanitu kontroluje Barlinek i Synthos. Niechętnie opowiada o swoich biznesach i życiu prywatnym. Uważany jest za osobę skrytą, ale wyjątkowo skuteczną. Unika zasiadania w organach kontrolowanych spółek. Mimo to ma decydujący wpływ na podejmowane w nich decyzje, głównie poprzez grono zaufanych współpracowników.

Igor Chalupec

Wydawało się, że może zostać aktorem, zamiast tego stał się ikoną środowiska maklerów. Igor Chalupec – stryjeczny wnuk słynnej Poli Negri (Apolonii Chałupiec, a właściwie Chalupec) – miał wprawdzie w życiu epizod z filmem i serialem „Dziewczyna i chłopak", ale zdecydował się na studia ekonomiczne. Po ukończeniu SGH (dawniej SGPiS) i praktykach w Mediolanie i firmie Proexim dostał zadanie stworzenia pierwszego biura maklerskiego w Polsce – CDM Pekao (wówczas CBM). Już na pierwszą sesję miało ono gotowy komputerowy system ewidencji rachunków papierów wartościowych klientów. Trzon nowej instytucji Chalupec oparł na studentach i absolwentach SGH. Większość odpowiedziała na ogłoszenie na uczelni. – Wtedy mieliśmy poczucie, że to przygoda. Nie zdawaliśmy sobie sprawy, jak poważne to przedsięwzięcia. Dla Pagi, Rozłuckiego była to realizacja marzenia życia. My załapaliśmy się na „jadący pociąg" – mówi dziś Chalupec.

Pozostało 95% artykułu
Ekonomia
Gaz może efektywnie wspierać zmianę miksu energetycznego
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Ekonomia
Fundusze Europejskie kluczowe dla innowacyjnych firm
Ekonomia
Energetyka przyszłości wymaga długoterminowych planów
Ekonomia
Technologia zmieni oblicze banków, ale będą one potrzebne klientom
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Ekonomia
Czy Polska ma szansę postawić na nogi obronę Europy