W muzeum w Wilanowie prezentowano wystawę kolekcji fotografii „Witkacy i inni" stworzonej przez pana i Ewę Franczak. Wystawa powstała we współpracy z Fundacją Profile w ramach programu „Uśpiony kapitał". Jak zdobywaliście zdjęcia?
Stefan Okołowicz:
Nie planowaliśmy kolekcji. Fotografie Witkiewicza chcieliśmy opracować naukowo. Mieliśmy świadomość, że większość dorobku fotograficznego artysty spłonęła w Warszawie we wrześniu 1939 roku, więc interesowały nas wszystkie „odkrywane" zdjęcia.
Zaczęliśmy zbierać w 1976 roku. Właściciele byli zdziwieni, że interesujemy się tymi fotografiami. Nie doceniali ich znaczenia w historii sztuki. Część zdjęć znajdowaliśmy w przypadkowych miejscach, niekiedy dosłownie wymiataliśmy je spod szaf. W tamtych latach fotografia nie była traktowana jako dzieło sztuki czy towar antykwaryczny, miała wartość tylko sentymentalną, gdy przedstawiała kogoś z rodziny. Wtedy fotografie pejzażowe Witkacego wyrzucano, ponieważ nie przedstawiały żadnych osób. Po czterech latach zbierania mogliśmy zrobić pierwszą dużą wystawę.
Krajowy rynek fotografii jest młody i chaotyczny, dlatego trudno cokolwiek prognozować