Powiązanie kursu franka szwajcarskiego z euro nie jest opcją – stwierdził szwajcarski minister gospodarki Johann Schneider Ammann. Od pewnego czasu rynki spekulują, że rząd w Bernie i Europejski Bank Centralny zdecydują się na taki krok, aby zapobiec dalszej aprecjacji franka. Tego samego domagają się szwajcarscy socjaliści.
Inwestorzy szukający bezpiecznej przystani dla swoich pieniędzy w kryzysowych czasach wybierają walutę kraju, któremu nie grozi kryzys. W efekcie za euro płacić trzeba już tylko1,09 franka –przy średnim kursie1,5 franka w ostatnich latach. Nagła aprecjacja szwajcarskiej waluty dała się także odczuć polskim kredytobiorcom. Frank kosztuje już obecnie około 3,7zł.
Jak dotąd wysiłki szwajcarskiego banku centralnego (SNB), aby ulżyć krajowym eksporterom, nie przyniosły wymiernych rezultatów. SNB próbował kilka miesięcy temu interweniować na rynku, ale ruchy te doprowadziły tylko do wyraźnego zmniejszenia rezerw banku, nie odwróciły aprecjacyjnego trendu. Szef tej instytucji Philipp Hildebrand stwierdził jednak ostatnio, że frank jest "absurdalnie przewartościowany" i zapowiedział kolejne kroki zmierzające do jego osłabienia. Politycy i ekonomiści szwajcarscy zdają sobie sprawę, że mocna krajowa waluta obniża dynamikę gospodarki. W arsenale SNB oprócz interwencji i powiązania kursu franka z euro pozostaje m.in. wprowadzenie ujemnych stóp procentowych. Taki niespotykany ruch mógłby zniechęcić fundusze od lokowania środków na szwajcarskim rynku. W środę SNB obniżył główną stopę do poziomu zero.
Rząd szuka także innych metod pomocy gospodarce – Johann Schneider Ammann zapowiedział m.in. skrupulatne badanie, czy importerzy nie utworzyli nielegalnych kartelów. Coraz więcej osób w Szwajcarii zastanawia się bowiem, dlaczego mimo silnego franka ceny towarów sprowadzanych z zagranicy nie spadają.
Część ekonomistów uważa, że wkrótce frank straci jednak na wartości. Tydzień temu szwajcarski bank UBS zalecił inwestorom sprzedaż waluty tego kraju.